Nerkę sprzedam. Pilnie!

Czytaj dalej
Fot. Paweł Relikowski
Małgorzata Oberlan

Nerkę sprzedam. Pilnie!

Małgorzata Oberlan

„Młody, zdrowy, grupa krwi ARH+. Nerkę sprzedam pilnie” - takie ogłoszenia wciąż pojawiają się w internecie. Narządy chcą sprzedać także mieszkańcy Kujaw i Pomorza. - Gdy jest popyt i podaż, kwestią determinacji pozostaje organizacja zaplecza - mówią nieoficjalnie śledczy. Oficjalnie Poltransplant zaprzecza, by handel istniał.

„Dla ratowania zdrowia syna”, „z powodu zadłużenia”, „ze względu na tragiczną sytuację finansową” - niektórzy autorzy anonsów już na wstępie zdradzają motywację. Jeśli na ich ogłoszenie natrafi policyjna komórka do walki z przestępczością w sieci, sprawa trafia do prokuratury. I co dalej?

Prace społeczne, grzywna, zawiasy

Tzw. ustawa transplantacyjna jasno zabrania nie tylko handlu narządami, ale i przewiduje kary dla oferujących do sprzedaży własne nerki, płuca, szpik itp. (art. 43 mówi, że „Kto rozpowszechnia ogłoszenia o odpłatnym zbyciu, nabyciu lub o pośredniczeniu w odpłatnym zbyciu lub nabyciu komórki, tkanki lub narządu w celu ich przeszczepiania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do roku”).

Pół roku prac społecznych - taki wyrok w ubiegłym roku usłyszała mieszkanka gminy Skępe w Sądzie Rejonowym w Lipnie. 33-latka ogłosiła na popularnym portalu, że chce sprzedać nerkę z powodu problemów finansowych. Dodała również, że jest osobą bez nałogów, co miało przekonać potencjalnego kupca. Sprawa „się rypła”, bo anons namierzono i zgłoszono śledczym.

500 złotych grzywny - tak ukarał natomiast Sąd Rejonowy w Świdnicy za podobny wyczyn kobietę w 2014 roku. „Jestem zdrowa, nie palę, nie piję, pilnie sprzedam nerkę. Cena 25 tys. zł. Kontakt pod numerem telefonu....” - tak brzmiał anons.

- Oskarżona przyznała się do winy. Tłumaczyła, że potrzebowała pieniędzy i dlatego zdecydowała się na taki desperacki krok. Dała ogłoszenie, by przekonać się, czy znajdzie się chętny na kupno od niej narządu - mówi Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy. Podkreślał, że 22-latka twierdziła, iż nie widziała, że to, co robi, jest karalne.

Jeszcze surowiej w 2012 roku potraktował potencjalnego dawcę nerki Sąd Rejonowy w Kielcach. 48-letni Wiesław S. dostał 2 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata próby i 300 zł grzywny.

Upiekło się natomiast Joannie W. z Włocławka (oferowała szpik kostny), mieszkańcowi gminy Dobre z powiatu radziejowskiego („szpik lub nerkę”). W obu przypadkach włocławska prokuratura wnioskowała do sądu o umorzenie postępowania. Obaj autorzy anonsów tłumaczyli, że byli zdesperowani, bo znaleźli się na finansowym dnie.

Wiosną tego roku podobną sprawę ucięła też Prokuratura Rejonowa w Brodnicy. Za wiarygodne uznała tłumaczenia młodego mężczyzny, że anons o sprzedaży nerki - choć wysłany z jego komórki - był tylko głupim żartem kogoś znajomego. Zapewne bliskiego, bo z komórki do portalu logował się kilkukrotnie. Co ciekawe, jak przekazuje prokurator Alina Szram, odzew na anons był całkiem spory.

Jest handel czy go nie ma?

- Gdy jest popyt i podaż, kwestią determinacji pozostaje organizacja zaplecza w prywatnych klinikach - mówią nieoficjalnie śledczy z regionu, których pytamy o nielegalny handel organami w Polsce.

O transplantologicznym podziemiu w Polsce pisze też na swoim blogu Aneta Sieradzka, prawniczka specjalizująca się w prawie medycznym. Pisze jako o zjawisku prawdopodobnym, choć kompletnie niezbadanym.

- W Polsce nie ma handlu organami - podkreśla tymczasem prof. dr hab. med. Zbigniew Włodarczyk, wojewódzki konsultant ds. transplantologii. - Do każdego przeszczepu potrzeba kilkunastu specjalistów: lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy. Nie wierzę w możliwość zachowania tajemnicy przez wszystkie te osoby. Gdyby dochodziło do pobrań narządów w prywatnych klinikach, i tak uczestniczyć musieliby w nich specjaliści na co dzień pracujący w publicznej służbie zdrowia. Prędzej czy później proceder wyszedłby na jaw. A informacji o takim ani policja, ani Poltransplant nie mają.

Pobranie i przeszczep nerki to wysokospecjalistyczne procedury. Polscy transplantolodzy zapewniają, że odbywa  się to tylko legalnie.
dane "Poltransplantu"

Handel jest, ale nie u nas. W Chinach, w Indiach, Ameryce Południowej, w Rumunii i na Ukrainie... O podziemiu transplantologicznym mówią dane Światowej Organizacji Zdrowia (znów: nie w odniesieniu do Polski); o turystyce transplantacyjnej donoszą regularnie media. W polskim, oficjalnym przekazie, zjawisko nie istnieje.

Efekty akcji „Anons”

W kwietniu br. portal sputniknews.com poinformował, że w Kijowie zatrzymano handlarzy ludzkimi organami. W czerwcu ub.r. podobne informacje przekazało oficjalnie egipskie ministerstwo zdrowia. Władze oświadczyły, że zatrzymań dokonano w dziesięciu klinikach i laboratoriach. Wśród aresztowanych byli lekarze, pielęgniarki, pośrednicy oraz kupujący. Wszyscy mieli być związani z - jak to określono w komunikacie resortu - największą odkrytą dotychczas w Egipcie siatką handlującą narządami.

W Polsce danych o handlu organami nie ma. Jest za to ciągły wysyp ogłoszeń typu „Sprzedam nerkę” w internecie. Zmieniają się tylko portale. Anonse zniknęły z najpopularniejszego portalu aukcyjnego. Pojawiły się natomiast na działającym od 2011 roku ogólnopolskim portalu ogłoszeniowym.

Pobranie i przeszczep nerki to wysokospecjalistyczne procedury. Polscy transplantolodzy zapewniają, że odbywa  się to tylko legalnie.
dane "Poltransplantu"

- Każdy taki portal ma właściciela i moderatora. Tzw. ustawa transplantacyjna przewiduje odpowiedzialność karną nie tylko w odniesieniu do osób oferujących do sprzedaży narządy, ale i wobec mediów rozpowszechniających takie ogłoszenia. Policja i prokuratura powinny interesować się nie tylko ogłoszeniodawcami, ale i portalami - mówi prof. dr hab. n. med. Zbigniew Włodarczyk, kierownik Kliniki Transplantologii i Chirurgii Ogólnej Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy.

Na razie śledczy koncentrują się głównie na zdesperowanych autorach ogłoszeń. Warto przypomnieć, że największą akcję wyłapywania takich osób przeprowadziło Centralne Biuro Śledcze w 2012 roku. Akcja odbyła się pod kryptonimem „Anons”. Wytypowano wówczas 250 ogłoszeniodawców. Policjanci weszli do 95 domów i mieszkań, gdzie zatrzymali dwie osoby, a 37 doprowadzili do jednostek policji. Przesłuchano łącznie 105 osób. Dwudziestu trzem postawiono zarzuty z art. 43 ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów.

- Co pocieszające, w ani jednym przypadku policja nie potwierdziła sprzedaży organu - przypomina prof. dr hab. n. med. Zbigniew Włodarczyk. - Co kieruje autorami ogłoszeń typu „Sprzedam nerkę”? Wiemy, że desperacja, wynikająca z długów, niemożności utrzymania rodziny czy ocalenia domu przed komornikiem. Osobiście jestem w stanie zrozumieć tę desperacje, ale nie ją zaakceptować. Próby sprzedaży narządu są nie tylko karalne, ale i naganne etycznie.

Kto wierzy w porywaczy?

Zdecydowanie najmniej prawdopodobne wydają się historie o zorganizowanych grupach przestępczych, polujących w Polsce na dawców organów. „Relacje” takie pojawiają się w różnych regionach, ale ich treść jest podobna. Mówią o gangach porywaczy, którzy „zwabiają, usypiają i wycinają”. Najczęściej dzieci lub młodzież...

- To miejskie legendy - nie mają wątpliwości etnografowie i antropolodzy kultury.

Wszystko wskazuje na to, że ofiarą takiej legendy w kwietniu br. padł Michał Boruczkowski, miejski radny z Poznania. Do prezydenta miasta złożył interpelację, donosząc, że Poznaniu młode osoby są śledzone, usypiane i okaleczane. „Gdy upatrzone osoby znajdują się na dworze w odosobnieniu, są chwilowo usypiane i jest pobierana ich krew, celem badania, czy dana osoba jest zdrowa. Po wybudzeniu te osoby znajdują na swoim ciele kropkę od igły. Po pozytywnym zweryfikowaniu przez łowców organów braku chorób u danej osoby, taka osoba po pewnym okresie czasu jest porywana i są wycinane jej niektóre organy wewnętrzne na sprzedaż” - napisał w interpelacji radny.

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania, na piśmie odpowiedział rajcy, że nie jest właściwym organem do zajęcia się tego typu sprawą...

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.