Żurawi klucz do szczęścia mam, choć z papieru - moc diamentu ma, ja i ty, ty i ja, wszystko zawsze było oprócz nas - śpiewa Myslovitz w swojej najnowszej piosence "Tysiąc żurawi". Tytuł nawiązuje do japońskiej przepowiedni, że żurawie przynoszą szczęście. Spotkało tych górników, którzy 6 października przeżyli wybuch metanu w kopalni Mysłowice-Wesoła.
W poniedziałek, 6 października, późnym wieczorem 665 metrów pod ziemią, zapalił się i wybuchł metan. Mogło zginąć 36 górników, ostatecznie odeszło pięciu - czterech w Centrum Leczenia Oparzeń i jeden na dole. Wszystko wydarzyło się w Wesołej, w Mysłowicach, rodzinnym mieście muzyków. - Większość z nas mieszka tu i znamy rodziny górników poszkodowanych w wypadku. Chcemy im pomóc. Liczymy też na Was - mówią Przemysław Myszor, Jacek i Wojciech Kuderscy, Michał Kowalonek i Wojciech Powaga-Grabowski z Myslovitz.
Wojciech, gitarzysta grupy, mieszka całkiem niedaleko kopalni. Doskonale pamięta noc, w której doszło do wypadku, i kursujące cały czas, przeraźliwie wyjące karetki. - Od razu przypomniało mi się jak kiedyś z duszą na ramieniu wypatrywałem przez okno 8. piętra powrotu ojca z pracy - opowiada Powaga-Grabowski. - Wtedy oczywiście nie było Facebooka, internetu, telefonu. Ale w bloku i tak huczało, że na kopalni zawał, wypadek, wybuch metanu. Okropna bezradność i paraliżujący strach. Ojcu dwa razy się udało - raz został przygnieciony przez kombajn, drugi raz zasypany. Dobrze, że nie było trzeciego razu... Może dlatego wiedziałem, o czym napisać tekst piosenki - mówi.
Specjalnie dla rannych górników i ich rodzin zespół nagrał "Tysiąc żurawi". Utwór o miłości i nadziei, którego tytuł nawiązuje do japońskiej przepowiedni, że żurawie przynoszą szczęście. Od wczoraj jest dostępny w sklepach internetowych. Dochód z jego sprzedaży zostanie przeznaczony na pomoc poszkodowanym i utworzenie funduszu edukacyjnego dla ich dzieci. - Zrezygnowaliśmy ze współpracy z wydawcami, dużymi dystrybutorami, żeby jak najwięcej środków mogło trafić do potrzebujących. Internauci sami zdecydują, jaką kwotę będą chcieli przeznaczyć na pomoc - zaznacza Wojtek Kuderski.
6 grudnia miną dwa miesiące od katastrofy w KWK Mysłowice-Wesoła. Kopalnia prowadzi już normalne wydobycie na jednej ścianie i przygotowuje do uruchomienia kolejną. W siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń nadal pozostaje pięciu najciężej rannych w wypadku górników. - Wszyscy są na oddziale oparzeniowym. Ich życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Większość ran jest zamkniętych, najciężej ranni mają poparzone 70 proc. ciała - mówi Justyna Glik, rzeczniczka prasowa Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Ranni nie lubią rozmawiać o tragedii. Nie chcą rozdrapywać gojących się bardzo mozolnie traum. - To są rany na ciele i na duszy. Dla wielu z nich już do końca życia zapalona zapałka lub zapalniczka będzie oznaczać powrót do koszmaru - tłumaczy Krzysztof Urban, założyciel Stowarzyszenia na rzecz Zdrowia i Pomocy Społecznej przy KWK Mysłowice-Wesoła. Organizacja pomaga wszystkim poszkodowanym górnikom na Śląsku, nie tylko tym z mysłowickiej kopalni. Ale tylko na leczenie tych ostatnich stowarzyszenie uzbierało już 300 tys. złotych. Bo gdy po trzech, sześciu miesiącach wyjdą ze szpitala, to wciąż muszą mieć pieniądze na maści, na rehabilitację, na ważną pomoc psychologiczną.
- Tubka maści potrzebnej oparzonemu górnikowi kosztuje do 50 złotych, a on takich tubek zużywa dwie, albo i trzy dziennie przez wiele tygodni - mówi Urban.
Dzięki sponsorom stowarzyszenie opłaca im kursy rehabilitacyjne. Górnicy po wypadku zwykle przechodzą na renty, bo po przeżyciu takiego koszmaru nie są w stanie już zjechać na dół. Część z nich ma trwałe okaleczenia, część wymaga operacji plastycznych.