1050 lat temu w... No właśnie, gdzie to było?
Chrzest Mieszka jest od dziesiątków lat wyzwaniem dla historyków. Jedynie biskup Thietmar podał nam garść informacji na ten temat.
Dobrze, że dobry Bóg dał nam biskupa Thietmara. Gdyby nie biskup, nie wiadomo, kiedy i od kogo dowiedzielibyśmy się o Mieszku I, Dobrawie i chrzcie mającym fundamentalne znaczenie dla polskiej państwowości. Swoją słynną kronikę Thietmari Merseburgiensis episcopi chronicon pisał od 1012 roku, więc śmiało można powiedzieć, że był niemal naocznym świadkiem tego, co działo się chwilę wcześniej.
Thietmar był biskupem Merseburga i w zasadzie nie miał powodów, by kochać Słowian. Jego przodkowie ginęli w starciach na wschód od Odry, a ojciec cudem ocalał, uchodząc z pola bitewnego pod Cedynią.
Sama kronika liczyła około 200 stron. Została niemal całkowicie zniszczona podczas słynnych nalotów dywanowych na Drezno w czasie ostatniej wojny. Ocalały tylko pojedyncze karty. Na szczęście, na początku XX wieku została opublikowana i to dzięki temu możemy dziś przytoczyć wątki dotyczące początków polskiej państwowości i chrztu na polskiej ziemi.
Nie dla zaspokojenia żądz
„W czeskiej krainie pojął on [Mieszko] za żonę szlachetną siostrę Bolesława Starszego [faktycznie jego córkę], która okazała się w rzeczywistości taką, jak brzmiało jej imię. Nazywała się bowiem po słowiańsku Dobrawa, co w języku niemieckim wykłada się: dobra. Owa wyznawczyni Chrystusa, widząc swego małżonka pogrążonego w wielorakich błędach pogaństwa, zastanawiała się usilnie nad tym, w jaki sposób mogłaby go pozyskać dla swojej wiary. Starała się go zjednać na wszelkie sposoby, nie dla zaspokojenia trzech żądz tego zepsutego świata, lecz dla korzyści wynikających z owej chwalebnej i przez wszystkich wiernych pożądanej nagrody w życiu przyszłym.
Zakłada się, że... Chrzest Mieszka powinien odbyć się w sobotę wielkanocną. Bo to wówczas w chrześcijaństwie chrzci się katechumenów. W 966 roku sobota wielkanocna przypadała 14 kwietnia, stąd ustalono datę dzienną – tłumaczy Hann Kóčka-Krenz z Instytutu Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. |
Umyślnie postępowała ona przez jakiś czas zdrożnie, aby później móc długo działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dobrawa starała się złożyć Bogu dobrowolną ofiarę przez wstrzymywanie się od jedzenia mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał ją słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w innych sprawach. Jedni twierdzą, iż jadła ona mięso w okresie jednego wielkiego postu, inni zaś, że w trzech takich okresach.
Dowiedziałeś się przed chwilą, czytelniku, o jej przewinie, zważ teraz, jaki owoc wydała jej zbożna intencja.
Pracowała więc nad nawróceniem swego małżonka i wysłuchał jej miłościwy Stwórca. Jego nieskończona łaska sprawiła, iż ten, który Go tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne namowy swej ukochanej małżonki jadu przyrodzonego pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grzechu pierworodnego. I natychmiast w ślad za głową i swoim umiłowanym władcą poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane, w poczet synów Chrystusowych zostały zaliczone.
Ich pierwszy biskup Jordan ciężką miał z nimi pracę, zanim, niezmordowany w wysiłkach nakłonił ich słowem i czynem do uprawiania winnicy Pańskiej. I cieszył się wspomniany mąż i szlachetna jego żona z ich legalnego już związku, a wraz z nimi radowali się wszyscy ich poddani, iż z Chrystusem zawarli małżeństwo. Potem urodziła zacna matka, syna, bardzo do niej niepodobnego, sprawcę zguby wielu matek, którego nazwała imieniem swego brata Bolesława...”.
Thietmar zmarł po sześciu latach od momentu rozpoczęcia pisania swej kroniki. W 1018 roku.
Zmiana wiary odcinała od korzeni
Jak mówi prof. Józef Dobosz, dyrektor Instytutu Historii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, chrzest Mieszka jest od wielu dziesiątków lat wyzwaniem dla historyków. Głównie dlatego, że brakuje źródeł. – Jedynie merseburski biskup Thietmar, autor znanej kroniki, piszący u progu XI stulecia podał nam garść informacji na ten temat. Na następne wzmianki źródłowe trzeba było czekać około stu lat. Nieco inaczej wydarzenia związane z chrztem Mieszka opisał Anonim, tak zwany Gall, w pierwszych dziesięcioleciach XII wieku, a częściowo jego tropem podążali kolejni polscy dziejopisarze – przyznaje prof. Dobosz.
Czy uda się rozsądzić kiedykolwiek, gdzie Mieszko został ochrzczony? – Nie wiem, wydaje mi się to mało prawdopodobne – odpowiada prof. Hanna Kóčka-Krenz z Instytutu Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. – W tej chwili mamy dwie grupy poglądów. Jedna mówi, że Mieszko został ochrzczony na zewnątrz kraju, druga, że stało się to w Wielkopolsce. Jest grupa historyków uważających, że władcy, którzy wchodzili w ramy nowej religii, byli chrzczeni pod patronatem cesarza. I w związku z tym przekonują, że do chrztu Mieszka doszło w Ratyzbonie. Cesarz miał funkcjonować wówczas jako ojciec chrzestny, być postacią animującą całe wydarzenie. I tak rzeczywiście bywało. Ale nie zawsze.
Kronika Thietmara liczyła około 200 stron. Została niemal całkowicie zniszczona podczas nalotów dywanowych na Drezno
Pani profesor opowiada się za... – Za tym, że do chrztu doszło w Wielkopolsce – słyszymy. – Gdyby doszło do niego w Ratyzbonie, to w którejś z kronik niemieckich odnotowano by ten fakt. Skoro odnotowano chrzest książąt czeskich, tym bardziej odnotowano by chrzest Mieszka, bo pisał o nim biskup Thietmar, który dobrze znał sytuację na ziemiach polskich, a poza tym traktował Mieszka w swojej kronice zawsze bardzo życzliwie. Nie przemilczałby jego chrztu w Ratyzbonie. Dlatego uważam, że do chrztu musiało dojść w Wielkopolsce. Choć nie wiemy gdzie. I spór będzie się toczył.
Czy wiemy, jak wyglądał chrzest pierwszego władcy Polski? – Trudno nam go sobie wyobrazić, czy przez pokropienie, polanie wodą czy przez zanurzenie. To niewykluczone, często używano naturalnych zbiorników wodnych, na przykład na Pomorzu, zresztą chrzest Jezusa też odbył się w rzece, w Jordanie. Mamy przedstawienia ikonograficzne chrztów w kadziach, w misach z kamienia, ale to późniejsze czasy – zastrzega prof. Kóčka-Krenz. – Zadaję sobie pytanie, czy Mieszko chciał, by jego chrzest był tajemniczym misterium w kaplicy. Czy może wręcz przeciwnie, chodziło o rodzaj manifestacji, okazania wiernym, że oto władca zostaje ochrzczony. Wtedy obrządek musiałby się odbyć w miejscu dobrze widocznym dla otoczenia księcia, urzędników, członków dworu.
Jestem zdania, że Mieszko właśnie potrzebował ostentacji, musiał zrobić coś, by pociągnąć swoich ludzi do przyjęcia nowego Boga. A sprawa nie była taka prosta, dlatego że religia chrześcijańska uzmysławiała ludziom, że idą po śmierci do innego miejsca niż szli ich pogańscy przodkowie. Zmiana wiary odcinała ich od korzeni, a kult przodków był bardzo ważny w społeczeństwach wczesnośredniowiecznych. Decyzja o odcięciu od przodków była dla nich ogromnie dramatyczna. Proszę się zastanowić, jak Mieszko miał wytłumaczyć ówczesnym mieszkańcom Wielkopolski, że oto nie ma dla nich już miejsca wśród prochów ich przodków, którzy byli paleni na stosie. A tu nagle chrześcijański zwyczaj karze zakopywać zwłoki w ziemi.
Jak ich przekonał? – Moim zdaniem przekonał ich przykładem. Dlatego myślę, że tym bardziej zależało mu, by chrzest odbył się na terenie jego państwa. A gdzie? Tego nie rozstrzygniemy. Chciałabym, żeby to był Poznań, ale to jest wyłącznie chciejstwo. I nie jest oparte o żaden twardy dowód. Twardym dowodem byłaby zapiska historyczna, najlepiej potwierdzona przez jeszcze jedno źródło – wskazuje prof. Kóčka-Krenz.
Po co nam ta rocznica?
Przedstawiciele Kościoła w Polsce uważają, że obchody jubileuszu chrztu Polski są dobrą okazją, by... – Zastanowić się, co mogłoby się stać, jeśli Polska i Europa zostaną „wypłukane z chrześcijaństwa”, o czym mówił niedawno arcybiskup Stanisław Gądecki. To, co obserwujemy w tej chwili w Europie, to zagubienie w obliczu narastającej siły terrorystów, jest po części efektem właśnie wypłukania chrześcijaństwa. Ludzie, nie mając żadnych korzeni, łatwo ulegają manipulacji i kończą we wszelkiego rodzaju nonsensach – podkreśla bp Damian Bryl z komitetu organizacyjnego jubileuszu. – W tym kontekście ważną, także dla kształtowania współczesnego społeczeństwa polskiego, rocznicę – 1050. – chrztu Polski – potraktujmy jako czas refleksji nad naszą tożsamością, nad wartościami chrześcijańskimi, nad podstawami naszego bytu narodowego, jako dziedzictwo, które chcemy na nowo odkrywać i rozwijać.