12-letnia Basia zaginęła 15 lat temu. W domu wciąż czeka na nią jej pokój
Piętnaście lat minęło od zaginięcia 12-letniej dziewczynki z Jastrzębia-Zdroju. W mieszkaniu na Pomorskiej wciąż czeka na nią pokój.
12-letnia Basia Majchrzak, jak co dzień, wyszła z mieszkania do szkoły. Zazwyczaj chodziła z koleżankami lub siostrami, ale tym razem poszła sama. Tego dnia do szkoły nie dotarła. Ślad po niej zaginął.
W tym roku mija 15 lat od zaginięcia Basi. Żadnych śladów, znaków, kompletnie nic. A mimo to rodzice Basi, Małgorzata i Ryszard, nie tracą nadziei, że córka wróci do domu. Jej pokój wciąż na nią czeka.
Basia do szkoły poszła sama. Bo jest już "duża"
Zegarek wskazuje godzinę szóstą, gdy Basia przeciera oczy i wstaje z łóżka. Na paluszkach podchodzi do biurka i zaczyna czytać gazetę. Wśród niej mnóstwo zabawek, kolorowe ściany, ulubione plakaty. Dziewczynka nie chce nikogo budzić, więc po prostu czeka, aż rodzice zorientują się, że już wstała.
Jej mama, Małgorzata, wchodzi do kuchni i przygotowuje dla córki śniadanie. Kiedy chce obudzić Basię, okazuje się, że ona już nie śpi. 12-latka siedzi przy biurku wtulona w ulubionego misia i wita mamę szerokim uśmiechem, jak co rano.
- Już jako 12-latka była bardzo punktualna. Praktycznie zawsze wstawała sama, rzadko trzeba było ją budzić. Pilnowała spakowanego tornistra, sama składała swoje ubranka i się przygotowywała - wspomina 52-letnia dziś mama Basi.
Basia zjada śniadanie i wychodzi do szkoły. Jest po godzinie siódmej. Zajęcia trwają zazwyczaj do czternastej. 12-letnia dziewczynka chodzi do Szkoły Podstawowej nr 7, która mieści się przy ul. Kaszubskiej. Ona sama mieszka na Pomorskiej, ulicę obok, więc ma niedaleko. W dodatku zawsze powtarza, że "jest już duża", dlatego rodzice pozwalają jej chodzić do szkoły z koleżankami lub siostrami.
Po powrocie do domu dziewczynka zwykle zjada obiad, a później przychodzi czas na półgodzinny odpoczynek, po którym Basia odrabia z mamą lekcje i bawi się z rodzeństwem. Dwiema siostrami, Justyną i Anią, oraz bratem Marcinem.
- Uwielbiała opowiadać nam o swoim dniu. Mówiła, czego uczyli się w szkole, pokazywała nam swoje rysunki, śpiewała. Kiedyś myśleliśmy nawet, że mogłaby zostać piosenkarką, bo ciągle śpiewała. Zawsze miała na to siłę - wspominają rodzice Basi.
Policjanci uważali, że dziewczynka uciekła
Tego dnia Basia niczego nie opowiedziała matce. Tego dnia nie wróciła do domu. Basia zaginęła pod koniec lutego 2000 roku, 15 lat temu. Dziewczynka wyszła do szkoły, jak co dzień. Było po godzinie 10, kiedy opuszczała próg mieszkania. Wtedy szła do szkoły sama, bo akurat jej koleżanki miały na inną godzinę, podobnie jak siostry. Wyszła i już nie wróciła. Nie dotarła nawet do szkoły.
- Wiedzieliśmy, że coś jest nie tak, bo chłopak z sąsiedztwa powiedział nam, że Basi nie było w szkole. Od razu poszliśmy na policję, ale tam potraktowano nas z góry. Policjant stwierdził, że to pewnie kolejna "ucieczka z mieszkania", bo ostatnio wiele takich mieli - wspomina pani Małgorzata.
I choć rodzice chcieli od razu rozpocząć poszukiwania swojego dziecka, bo Basia miała przecież tylko 12 lat, to policjanci im odmówili. Kazano im czekać 48 godzin, według procedur. Szukali więc na własną rękę. Bezskutecznie.
- Później do akcji włączyła się policja. Pies mundurowych doprowadził do drzwi szkoły, a tam ślad się urwał. Od tamtej pory nie mieliśmy od policji żadnych informacji, kompletnie nic. Tak jakby Basia się rozpłynęła - wspominają rodzice 12-latki.
Policja do tej pory nie ma pojęcia, co może się dziać z 27-letnią dziś Basią. Urodziła się 2 lipca 1988 roku, więc niedawno obchodziła urodziny. Rodzice modlą się o to, by mogli jeszcze zobaczyć swoją ukochaną córeczkę.
- To jest największa kara, jaka może spotkać człowieka. Gdybym przypuszczał, że coś takiego się stanie, to sam poszedłbym z nią do tej szkoły, odprowadziłbym ją... - mówi 62-letni Ryszard i spekuluje, co mogło się stać z jego córką. - Uważam, że to było porwanie. Wywieźli ją za granicę kraju, choć to oznaczałoby, że ktoś całą akcję zaplanował, bo musieliby podrobić paszport. Jak inaczej wytłumaczyć to, że nadal nie ma jej z nami? Przecież to było dziecko, nie uciekłaby sama. Może jest w Polsce, ale się boi? Ktoś ją więzi? Ciężko jest myśleć o takich rzeczach - wylicza ojciec.
Pokój wciąż czeka na zaginioną Basię
Rodzice nie przestają wierzyć, że pewnego dnia ich Basia zapuka do drzwi. Przez wiele lat w jej pokoju nic nie zmieniano, choć zawsze mieszkały tam jej siostry, Justyna i Ania. Dopiero, gdy urodziły się wnuki państwa Majchrzaków, oni sami zaczęli lepiej radzić sobie z zaginięciem Basi. W czasie 15 lat prawie wszystkie rzeczy Basi zniszczyły się lub zepsuły. Zostały za to zdjęcia.
Minimum jedno wisi na ścianie w każdym pokoju.
- W 2010 roku zaczęłam tracić wiarę w to, że Basia kiedykolwiek się odnajdzie. Dobijał mnie brak jakichkolwiek informacji, bezradność policji i nasza - wspomina pani Małgorzata.
Wiary w odnalezienie Basi nigdy nie stracił za to ojciec dziewczynki. Na ramieniu wytatuował sobie nawet jej portret z imieniem, by zawsze mieć ją przy sobie. - Wciąż wierzę, że ona wróci. To moje oczko w głowie. W święta zawsze przy stole zostawiamy dla niej jedno nakrycie więcej - mówi pan Ryszard, którego dziś otaczają wnuki. Rafałek, syn najmłodszej córki, jest podobny do Basi. Też, tak jak ona, ma kręcone blond loczki.
Wiesz coś na temat zaginionej Basi Majchrzak? Zadzwoń na policję na numer 997 albo 112.
*Kontrowersyjna reklama Żytniej to wstyd dla całej branży. Polomos przeprasza
*Pies uratował dziecko od śmierci! Suczka Perełka bohaterką. Oto ona
*Tak policja w Katowicach ściga i strzela do pirata drogowego ZOBACZ ZDJĘCIA
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Strefa 30 Katowice ZA i PRZECIW MAPKA + SONDA