13 grudnia 1981. Kilka ważnych rzeczy, które zniszczył stan wojenny
Trzydzieści osiem lat temu do polskich mieszkań wkroczył przez telewizory stan wojenny. Właśnie w ten sposób większość Polaków dowiedziała się, że żyje już w innej rzeczywistości. Zniszczonych zostało wtedy wiele rzeczy, choć nie wszystkich należy żałować.
Akceptacja PRL
Przez cały karnawał 1980-1981, środowiska solidarnościowe generalnie wystrzegały się otwartego kwestionowania socjalizmu i sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Częściowo wynikało to z obawy, aby nie sprowokować sowieckiej interwencji, częściowo z tego, że bardzo duża część społeczeństwa po prostu nie znała już innej rzeczywistości niż peerelowska. Autorytarna komunistyczna władza mogła pozować na surowego, ale opiekuńczego ojca. Poranek 13 grudnia 1981 roku zmienił wszystko. Rozwiały się złudzenia, że da się zbudować znośną egzystencję w ramach systemu, z minimum praw obywatelskich.
Joanna Szczepkowska ogłosiła swego czasu, że komunizm skończył się w Polsce 4 czerwca 1989 roku. To nieprawda. Ten koniec, przynajmniej mentalnie, nastąpił już 13 grudnia 1981 roku.
Solidarność zawodowa
Stan wojenny uderzył jak siekiera w wolne zawody, takie jak dziennikarze czy aktorzy. W mediach zaczęły działać komisje weryfikacyjne, gdzie zaufani dziennikarze władze po prostu wyrzucali innych dziennikarzy z pracy, dając im wilczy bilet. Większość środowiska aktorskiego bojkotowała z kolei telewizję, a ci którzy godzili się na występy narażali się na bojkot towarzyski i oskarżenia o kolaborację. To wtedy narodziło się pojęcie miś Kolabor (w nawiązaniu do bajki o misiu Coralgolu). Wśród takich misiów Kolaborów było trochę znanych nazwisk, ale co będziemy piętnować nieżyjących.
Autorytet wojska
W PRL armia cieszyła się dużym prestiżem. Dwuletnia obowiązkowa służba wojskowa sprawiła, że nie było niemal rodziny bez mężczyzny po wojsku. Ciężką służbę, której towarzyszyło prześladowanie poborowych przez starsze roczniki (fala), traktowano jako rodzaj szkoły życia. Po ogłoszeniu stanu wojennego, część Polaków początkowo sądziła, że Jaruzelski i armia występują jako rodzaj trzeciej siły między partią a Solidarnością. Służyło temu takie puszczanie oka jak internowanie byłego I sekretarza PZPR Edwarda Gierka. Ale okazało sie, że wojsko nie było żadną trzecią siłą, tylko ostatnim bastionem komuny.
Ludzkie losy
To rzecz ostatnia, ale wcale nie najmniej ważna i jej najbardziej należy żałować. Tysiące Polaków nie wróciło do ojczyzny po stanie wojennym, bardzo wielu musiało ułożyć sobie życie za granicą, tam rozwijać swoje kariery. Tysiącom rodzin zniszczono życie, internując i aresztując działaczy Solidarności. Dzieci wychowywały się bez jednego z rodziców, rozgrywały się rodzinne dramaty. Rodziny rozpadały się także w innych okolicznościach, gdy działacze podziemia musieli się miesiącami ukrywać, aby nie wpaść w łapy SB.
Jeśli po 38 latach wspominamy stan wojenny, pamiętajmy, że za to gdzie dziś jesteśmy, zapłaciliśmy niemałą cenę.