Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Społeczeństwo polskie na wprowadzenie stanu wojennego zareagowało oporem. Przybierał on różne formy: strajków, drukowania podziemnych pism, ulotek, plakatów.
Najbardziej widocznym znakiem czynnego sprzeciwu były manifestacje uliczne. W Krakowie i Nowej Hucie inicjowano je przez całą dekadę lat osiemdziesiątych. Największe miały miejsce w 1982 r. Do jednego z najbardziej gwałtownych protestów w Małopolsce doszło 13 maja 1982 r.
Na wezwanie TKK
22 kwietnia 1982 r., na swoim spotkaniu założycielskim Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” – podziemny organ koordynujący działalność regionalnych struktur zdelegalizowanego związku – wezwała do piętnastominutowego strajku protestacyjnego w południe 13 maja oraz do zatrzymania na minutę ruchu ulicznego i włączenia klaksonów. Władze komunistyczne, poruszone skalą protestów w dniu 3 maja, starały się nie dopuścić do kolejnych protestów. Wojsko i milicja otoczyły większe zakłady pracy, a funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa prowadzili rozmowy ostrzegawcze z robotnikami, starając się wyperswadować im udział w akcji protestacyjnej. Mimo tych działań, strajki przeprowadzono w dziesiątkach zakładów na terenie kraju. W Krakowie na krótko zastrajkowało kilkadziesiąt zakładów i instytucji. Do protestu przyłączyło się też wiele szkół i kilka uczelni. W Kombinacie Huty im. Lenina większość wydziałów przerwała pracę.
W Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „Państwowe Zakłady Lotnicze” na niektórych wydziałach strajk podjęło 80-90 procent załogi. Masowy protest podjęli pracownicy Zakładów im. S. Szadkowskiego oraz Fabryki Opakowań Blaszanych „Artigraph”. W innych przedsiębiorstwach strajkowało od 30 do 50 procent pracowników. Protesty te krakowska prasa podziemna uznała za sukces, ponieważ uczestniczyły w nich wszystkie grupy pracownicze, w tym również zakłady zmilitaryzowane oraz uczelnie i szkoły średnie. Krótki protest odbył się też w krakowskiej Filharmonii. Skrzypaczka i działaczka „Solidarności” Danuta Suchorowska-Śliwińska w swoim dzienniku pisała: „W Filharmonii nasze dwie minuty protestu, milczenie, ciemne stroje. Jest próba, wielki zespół symfoniczny gra i nagle dokładnie o 12.00 podnosi się ktoś z pierwszych pulpitów skrzypiec i na jego znak dźwięki się urywają, robi się cisza, wszyscy stają nieruchomo obok swoich pulpitów”.
Mobilizacja w całym regionie
Protesty odbyły się również w pozostałych województwach Małopolski. W ówczesnym województwie nowosądeckim największy zasięg miały strajki w Fabryce Maszyn Wiertniczych i Górniczych „Glinik” w Gorlicach, Spółdzielni Pracy „Meblomet” w Mszanie Dolnej, Spółdzielni Inwalidów „Zawrat” w Zakopanem, FOTO-PAM w Starym Sączu. Odnotowano próby podjęcia strajków w nowosądeckich Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego, Sądeckich Zakładach Naprawy Samochodów i Spółdzielni Pracy „Twórczość”. Protestowano też między innymi w bazie Spółdzielni Transportu Wiejskiego i w ZOZ w Limanowej, w Regionalnym Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Nowym Sączu, w Rabce i Rytrze.
W województwie tarnowskim, jak wynika z niepełnych danych, strajki przeprowadzono w Zakładach Mechanicznych „Tarnów” i częściowo w Zakładzie Przetwórstwa Hutniczego w Bochni. Protest podjęli też uczniowie tarnowskiego Technikum Ogrodniczego.
Strajki miały miejsce również w Regionie Świętokrzyskim. Zaprotestowała część załóg „Predom-Mesko” w Skarżysku Kamiennej, Koneckich Zakładów Odlewniczych, Państwowych Zakładów Zbożowych w Skalbmierzu oraz kieleckich przedsiębiorstw: „Chemaru”, Fabryki Sprzęgieł Samochodowych „Polmo-SHL”, „Iskry”, Zakładów Mięsnych i „Polmozbytu”.
Bito wszystkich
Najbardziej burzliwa demonstracja odbyła się wieczorem 13 maja w Krakowie. Po Mszy świętej w kościele Mariackim, na Rynku Głównym pod pomnikiem Adama Mickiewicza zgromadziło się około 12 tysięcy osób. „Młodzi, oblepiając pomnik Mickiewicza, trzymali ręce z palcami w znaku V (victorii). Tłum wolno przesuwał się w stronę kościoła św. Wojciecha, z głównym trzonem przy Sukiennicach. Tam znajdowała się grupa najbardziej aktywna. Rozpięli oni dwa biało-czerwone sztandary z napisem »Solidarność«. Niektóre osoby trzymały chorągiewki z tymże napisem. Ludzie zaczęli klaskać. Tysiące rąk uniosło się w górę z palcami ułożonymi w symbol V. Podniósł się w niebo hymn »Jeszcze Polska nie zginęła…« […] Nastrój uczynił się podniosły. Tłum zaczął skandować: »Uwolnić Wałęsę!«. I znowu ręce w górę, po czym okrzyki i skandowanie: »WRON-a skona!«. Oklaski i głośne »Kra-kra-kra-kra!«” - zanotował w swoim dzienniku pisarz Stefan Maciejewski.
Około godziny 20.15 ze wszystkich ulic przylegających do Rynku ruszyły zgrupowane tam jeszcze przed rozpoczęciem mszy oddziały ZOMO, które ostrzelały tłum granatami gazowymi. Przeciwko manifestującym użyto też dziewięciu armatek wodnych i dwu transporterów opancerzonych SKOT. Tłum atakowany przez zomowców pałkami znalazł się w pułapce, gdyż wszystkie ulice, z wyjątkiem Szewskiej, zablokowała milicja. Niektórym udało się przedrzeć przez kordony, pozostali szukali schronienia w Sukiennicach, kawiarniach, bramach kamienic i piwnicach.
W pewnej chwili ujrzałem dużą grupę ludzi (kilkaset osób) wychodzących z kawiarni w Sukiennicach. Szli w kierunku pomnika Mickiewicza. Zomowcy odczekali, aż tłum rozciągnął się od Sukiennic do pomnika i wtedy zaatakowali, rozpędzając tłum na dwie grupy. W kierunku tych, którzy znaleźli się bliżej Sukiennic, podjechało duże działko na gąsienicach i zaczęło ich polewać, podbiegło dwóch zomowców i strzelali w ludzi gazem
- wspominał anonimowy świadek wydarzeń w relacji opublikowanej w książce Wiesława Zabłockiego „Stan wojenny w Małopolsce”.
Na łamach podziemnych „Aktualności” pisano: „Ludzie chowali się do bram, kawiarni i do sklepów. Inni uciekali pod ściany domów. Ci ucierpieli najbardziej. Strumienie wody wtłoczyły dwie kobiety na wystawy sklepów. Ciężko ranne, z przeciętymi tętnicami zostały znacznie później odwiezione do szpitala. Na razie ZOMO nie dopuszczało pogotowia. Wiele osób zostało zranionych odłamkami szkła z wybitych okien zabytkowych kamienic. Pałkami bito wszystkich, także kobiety z małymi dziećmi”.
Podobnej treści relację zamieściło pismo „Zomorządność”: „ZOMO strzelało nabojami do okien domów, w których chronili się ludzie. Powietrze było gęste od dymu. Milicjanci w kaskach, maskach, z tarczami i pałami, katowali kogo popadło. Wyciągano z sieni, schodów, kawiarni, domów ludzi chroniących się przed bandą rozjuszonych bestii, prawdopodobnie działających pod wpływem narkotyków i alkoholu”.
Wszystkich nas nie zamkną
Akcja funkcjonariuszy trwała do późnych godzin nocnych. Skierowana była nie tylko wobec tłumu. Pociski z gazem wrzucano też do niektórych budynków. „Chodziło o to, aby gaz dostał się do mieszkań, żeby mieszkańcy niby pojęli, jak cierpią przez te wrogie elementy” - zauważał Stefan Maciejewski. Aresztowano 158 demonstrantów, wielu dyscyplinarnie zwolniono z pracy, a 43 osoby internowano. Pobity tego dnia Włodzimierz Lisowski zmarł miesiąc później. Zmasowane użycie przemocy miało na celu zastraszenie mieszkańców Krakowa.
Były to już kolejne starcia z ZOMO w Krakowie w maju 1982 r. Wcześniej równie drastyczny przebieg miały obchody święta Konstytucji 3 maja, gdy kilkutysięczny tłum, który po Mszy św. w Katedrze na Wawelu ruszył w kierunku Rynku, został zaatakowany przez zomowców.
W ocenie historyków majowe starcia i strajki stanowiły przełomowy moment nie tylko w Małopolsce, lecz także w całym kraju. Był to punkt zwrotny w dziejach narastającego dotąd stopniowo oporu społecznego wobec władz stanu wojennego. Stefan Maciejewski podsumowując manifestację na krakowskim Rynku z 13 maja, stwierdzał: „Ta dzisiejsza demonstracja przekonuje, że ze społeczeństwa powoli spełza strach wywołany stanem wojennym, i że zaczyna ono na nowo się jednoczyć. Młodzi ludzie są zdeterminowani: »Wszystkich nas nie zamkną, a jeśli nawet, to co? Czy musimy w tym roku ukończyć studia, zdawać maturę? Że nas wywalą ze szkół? Skończymy zaocznie. A w ogóle to co nas czeka, jeśli nie podejmiemy walki?« - taka jest postawa młodych. Słuszna!”.