15-latek z Tuszymy k. Mielca walczy o zdrowie. Jadąc na skuterze wpadł na metalową linkę, która przecięła mu krtań
Dominik Paszko, 15-latek z Tuszymy w powiecie mieleckim, walczy o zdrowie w krakowskim szpitalu. Metalowa linka, na którą wpadł, jadąc skuterem, przecięła mu krtań, przełyk i tchawicę.
Szczere pola. Zaorana ziemia, w oddali po lewej stronie linia lasu. Po prawej po horyzont pola. Jest późno, tuż przed godz. 20. W rozlewającej się po polach ciemności słychać tylko delikatny warkot. Dźwięk rośnie z każdym metrem pokonywanym przez dwa skutery. Silniki warczą, ciemność przecinają tylko czołowe światła maszyn. Jeden ze skuterów, szarpnięty, nagle skręca. Drugi zaczyna hamować, ale jest już za późno. Kierowca spada, za nim spada pasażer. Warczenie silników słychać jeszcze przez chwilę. Kręcą się koła wywróconego skutera. Potem cisza i strach... Chwilę później, któryś z chłopców łapie za telefon i prosi o pomoc.
Wkrótce słychać wycie syren. Z oddali widać migające światła policji, straży pożarnej nadjeżdżają karetki. Skaczące po polach światła, wyjące syreny stawiają na nogi mieszkańców domów oddalonych o kilka kilometrów. Na polu pojawia się tłum ludzi. Ktoś krzyczy, ktoś popędza ratowników. Trzeba działać szybko. Stan Dominika jest ciężki.
Linka, na którą 15-latek wjechał skuterem, podcięła mu gardło. Przecięła krtań, przełyk i tchawicę. To jest walka o życie.
Słupy w otoczeniu niczego
W tym szczerym polu stoją dwa słupki. Wysokie może na metr. Białe, pordzewiałe. Stoją w miejscu, gdzie widać wyjeżdżone przez ciągniki, quady i inne pojazdy koleiny. Trawa jest w nich sucha i brązowa. „Droga”, którą okoliczni mieszkańcy wyjeździli, żeby skrócić sobie drogę do domów, na polu wyraźnie się odznacza. Słupki stoją pośrodku niczego. Otoczone polami. Między tymi słupkami, jeszcze w poprzedni wtorek, wisiała metalowa linka. To na nią wjechał Dominik. Na słupku widać ślady wyżłobione przez linkę.
Spieszył się do domu
W dalszej części tekstu m.in.:
"Jak długo linka wisiała w polu? Tego nie udało się jeszcze ustalić. Mieszkańcy mówią, że długo. Co jakiś czas ktoś we wsi opowiadał, jak poprzecinał się na niej on, albo ktoś ze znajomych. Nikt jednak policji nie zawiadomił. Ludzie mówią, że większość mieszkańców o lince wiedziała."
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień