173 tys. Ukraińców mieszka w województwie śląskim. Pracują razem z nami
Liczba mieszkających w Polsce Ukraińców już dawno przekroczyła milion. W woj. śląskim od roku 2016 przybyło ich szacunkowo 100 tys.. Pracują u nas, studiują i niewielu chce wracać do ogarniętej wojną ojczyzny. Mają swoje usługi bankowe, ZTM szykuje dla nich ukraińskojęzyczną wersję strony, a kino Helios wyświetla filmy z ukraińskimi napisami, a za tydzień w Katowicach otwarty zostanie honorowy konsulat.
Język ukraiński usłyszeć można dzisiaj, stojąc w kolejce w osiedlowej Biedronce, w tramwaju czy w parku. Wschodni akcent ma dziewczyna sprzedająca latem lody czy kelnerki w restauracji, a podczas pobierania pieniędzy z bankomatu wyskakuje opcja obsługi w języku ukraińskim. Są też już kina, w których filmy wyświetlane są z ukraińską ścieżką dźwiękową.
Spis powszechny z 2002 roku wykazał na terenie Polski 27 tys. 172 Ukraińców, głównie na terenie woj. warmińsko-mazurskiego, gdzie w 1947 roku trafiała większość przymusowych przesiedleńców z akcji „Wisła”. Dane statystyczne Ministerstwa Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej za 2018 r. mówią z kolei, że obywatelom Ukrainy w całej Polsce wydano aż 1 mln 446 tys. 304 pozwolenia na pracę. Jeśli dodamy do tego ich rodziny czy towarzyszy życia, a także pokaźną liczbę ukraińskich studentów i tych, którzy pracują u nas na czarno, to liczba ta niedługo sięgnąć może nawet 2 milionów. Ukraińcy bez wizy mogą pracować na terytorium RP przez 90 dni, potem muszą wrócić na Ukrainę, a ponownie bez wizy wjechać mogą do Polski po kolejnych dziewięćdziesięciu dniach.
Na 1,25 miliona osób liczbę Ukraińców w Polsce określają za to badacze z firmy Selectivv, którzy założyli, że osoba z Ukrainy mieszkająca w Polsce to taka, która ma w telefonie polską kartę SIM, ale jednocześnie ustawiony język ukraiński lub rosyjski. Dodatkowym warunkiem było to, by dana osoba chociaż raz w ciągu ubiegłego roku odwiedziła Ukrainę lub wymieniła kartę SIM na ukraińską.
Zdecydowanej większości w Polsce się podoba. Podkreślają, że nie odczuwają negatywnego stosunku, wynikającego chociażby z trudnej polsko-ukraińskiej historii z Wołyniem na czele. Większość chce zostać na stałe i odsetek takich osób rośnie.
- Wszyscy są zadowoleni i nie mają zamiaru wracać. Nawet jak jest im ciężko na początku, to wiedzą, że to i tak lepiej niż mieli na Ukrainie - nie kryje Irena Hałamaj, Polka ze Lwowa.
Temat Ukraińców pracujących w Polsce jest jednym z elementów kampanii przed zaplanowanymi na 31 marca wyborami prezydenckimi na Ukrainie. Oczywiście, wszyscy kandydaci pochylają się nad losem tych, którzy wyjechali i obiecują, że stworzą warunki, by mogli godnie żyć u siebie...
Najwięcej w przetwórstwie
Dla porównania: w ubiegłym roku pozwolenia na pracę w naszym kraju zyskało 62 tys. 805 Białorusinów, 36 tys. 742 Mołdawian, 28 tys. 008 Gruzinów, 6718 Rosjan i 1648 Ormian. Z prawie 1,5 miliona Ukraińców najwięcej, bo 234,5 tys., mieszka w woj. mazowieckim. Woj. śląskie z liczbą 173 tys. 172 zajmuje drugie miejsce. Najwięcej przybyszów z Ukrainy pracuje w szeroko pojętym przetwórstwie przemysłowym (37,9 proc.). Około 20 proc. - w budownictwie, 16,7 proc. pracuje w sektorze administracyjnym (również przy sprzątaniu). W usługach związanych z zakwaterowaniem i gastronomią pracę podejmuje tylko 3,3 procent Ukraińców.
Jeszcze dwa lata temu największym wzięciem cieszyli się budowlańcy i kucharze, pożądane były manikiurzystki, fryzjerki, osoby sprzątające, generalnie pracownicy fizyczni.
- Ostatnio to się zmieniło. Poszukiwani są pracownicy medyczni, sprzedawcy, kierowcy autobusów i taksówek i informatycy oraz graficy komputerowi - podkreśla Ula Worobec, która w Bielsku-Białej prowadzi portal pracadlaukrainy.pl
Kto z Ukrainy przyjeżdża do Polski? Każdy, kto potrzebuje pieniędzy. W Polsce jest cała geografia Ukrainy. Są ludzie od Krymu aż do Lwowa. Pod swoją opieką Ula Worobec ma bankierów, ekonomistów, muzyków, nauczycieli, lekarzy. Co ich ciągnie do Polski? Chęć lepszego życia, poprawienia bytu rodzinie, ale też codzienny spokój, bo Ukraina jest przecież w stanie wojny. A dodatkowo jesteśmy podobni kulturowo.
- Bywa różnie. Jeśli dotyczy to osób starszych, to jadą, aby zarobić dzieciom na studia czy mieszkania. Wtedy pracują fizycznie i poza zawodem, chociaż tutaj mogli mieć lepsze stanowiska nominalnie, ale całkiem niską wypłatę. Wracają z upływem lat. Zaś osoby młode wyjeżdżają i szukają pracy w zawodzie, bo mają lepsze perspektywy przez wiek czy znajomość języków - opowiada Irena Hałamaj.
Najczęściej to młodzi ludzie
Właśnie osoby w grupie wiekowej 25-34 stanowią najpokaźniejszą, według statystyk, grupę wiekową wśród ukraińskich imigrantów. W całej Polsce było ich ponad 466 tys. Na drugim końcu są osoby powyżej 64 lat, których zanotowano ledwie 2114. Spośród ukraińskich pracowników w Polsce zdecydowana większość, bo 65 proc., pracuje na umowę-zlecenie. Tylko około 31 proc. z nich ma zwykłą umowę o pracę. Jeśli chodzi o płeć, to zdecydowaną większość stanowią mężczyźni. Kobiet jest tylko niecałe 35 proc.
Nie ma się co dziwić, jeśli do wymiany pionów kanalizacyjnych w waszym mieszkaniu stawi się obywatel Ukrainy, który skończył tam studia na Akademii Medycznej. Jako początkujący lekarz może zarobić ledwie równowartość 600 zł, a po wielu latach pracy dwa razy tyle. Za pracę fizyczną w Polsce otrzyma tyle, że będzie w stanie się tu utrzymać, coś odłożyć i jeszcze wysłać trochę pieniędzy rodzinie. Dane z 2015 roku mówią, że średnia wypłata ukraińskiego pracownika u nas to 2100 zł netto. Różnicę widać więc gołym okiem, a wyjazd do UE, głównie do Polski, ale np. z Zakarpacia, które kiedyś należało do Węgier i gdzie do dziś żyje mniejszość węgierska, również na Węgry, staje się jedyną szansą na lepszy byt. Jednak wzrastająca liczba ukraińskich pracowników w Polsce czasem powoduje spadek jakości wykonywanych prac.
- Początkowo agencje pracy przy rekrutacji pracowników do Polski respektowały szereg wymagań. W tej chwili praktycznie każdy, kto się zgłosi, może wyjechać pracować do Polski. To też może rzutować na opinię o pracownikach z Ukrainy - mówi Artur Kostiw, Ukrainiec, który od wielu lat mieszka i pracuje w Polsce. - Sporo osób próbuje też znaleźć pracę na własną rękę. Bez pośrednictwa - dodaje.
Artur podkreśla, że nigdy nie spotkał się z żadnym przejawem niechęci z uwagi na swoją narodowość. - Znam jedynie z mediów pojedyncze przypadki - mówi.
Luka na rynku pracy
Polacy nie kryją, że pracownicy zza wschodniej granicy wypełniają lukę na naszym rynku.
- Gdyby nie oni, w wielu branżach zostalibyśmy bez rąk do pracy. Pracownicy z Ukrainy ratują nam sytuację na rynku - zaznacza Arkadiusz Kaczor, rzecznik WUP w Katowicach.
Obecność Ukraińców w Polsce powoduje, że coraz więcej przedsiębiorstw i instytucji decyduje się na ułatwienia dla nich.
- Przygotowujemy się właśnie do uruchomienia ukraińskojęzycznej wersji wyszukiwarki połączeń na stronie Zarządu Transportu Metropolitalnego. Już od pewnego czasu można korzystać z wyszukiwarki w języku rosyjskim, w którym większość Ukraińców się porozumiewa. Rosyjski jest też obecny w biletomatach - mówi Anna Koteras z Wydziału Prasowego Zarządu Transportu Metropolitalnego. Eksperci z Personnel Service wyliczyli, że w II połowie 2018 r. liczba Ukraińców korzystających z usług polskich banków wzrosła aż o 70 proc. w porównaniu do I połowy roku. - Wciąż podstawą pozostaje internet i telefon, dzięki którym obcokrajowcy mogą pozostawać w kontakcie z bliskimi - komentuje Krzysztof Inglot, prezes zarządu Personnel Service, ekspert rynku pracy. - Jednak coraz chętniej sięgają także po kolejne usługi, przygotowane specjalnie z myślą o nich. Banki zatrudniają ukraińskojęzycznych konsultantów i tworzą reklamy w tym języku. Większe zainteresowanie ich usługami to także efekt zmiany nastawienia Ukraińców do pracy w Polsce. Do niedawna nasi wschodni sąsiedzi przyjeżdżali nad Wisłę, żeby szybko zarobić i wyjechać do siebie. Dziś, pomimo dużej rotacji wymuszonej przez prawo, wiążą swoją zawodową oraz finansową przyszłość z naszym krajem i chętnie do nas wracają - dodaje.
Podobnie jak pół roku temu, Ukraińcy najchętniej korzystają z usług polskich telefonii komórkowych - wskazało tak 3 na 4 ankietowanych. Obserwujemy również stałe, wysokie zapotrzebowanie na internet - w II połowie 2018 roku kupiła go połowa respondentów. Jednocześnie coraz mniejszym zainteresowaniem wśród pracowników ze Wschodu cieszy się telewizja, za którą płaci nieco mniej osób - spadek z 32 do 28 proc.
Na ubezpieczenie w Polsce decyduje się zaledwie niemal co dziesiąty pracownik z Ukrainy (9 proc.). Ten element jest nisko w hierarchii potrzeb pracujących w naszym kraju cudzoziemców. Natomiast więcej z nich jest zainteresowanych opieką medyczną. Korzysta z niej co dziesiąty pracownik, podczas gdy pół roku temu było to jedynie 6 proc.
Chęć Ukraińców do podjęcia pracy w Polsce powoduje, że coraz więcej powstaje firm i agencji, które pośredniczą między nimi a przyszłym pracodawcą. Za odpowiednią opłatą, oczywiście, załatwią wszystkie potrzebne dokumenty, transport czy mieszkanie. Ale bywa że Ukraińcy przyjeżdżają na własną rękę i sami przychodzą do urzędników.
- Zwykle przychodzą z kimś, kto już wcześniej coś załatwiał, dlatego nie ma z tym żadnych trudności - mówi Anna Jasikowska-Bożyk z Urzędu Miejskiego w Sosnowcu, która podkreśla, że ukraińscy petenci nie są roszczeniowi, a pomiędzy nimi a polskimi urzędnikami nie ma żadnej bariery językowej.
Modlitwa po ukraińsku
Przybyszy zza wschodniej granicy widać też w kościele.
- Przychodzą do nas Ukraińcy, ale są też Rosjanie, Białorusini, Grecy i Rumuni, którzy są bardzo religijni - opowiada ksiądz Mikołaj Dziewiatowski z prawosławnej parafii śww. Wiery, Nadziei, Luby i matki ich Zofii w Sosnowcu. W ubiegłym roku w nabożeństwie wielkanocnym udział wzięło tam kilkaset osób, a sam pamięta takie, na których gromadziło się 20-30 osób. Ks. Dziewiatowski podkreśla jednak, że nie sposób ująć statystycznie nowych parafian z Ukrainy, bo wielu z nich przychodzi do cerkwi okazjonalnie. Inni są tu tylko przez moment. Ale warto podkreślić, że od roku nabożeństwa prawosławne - dla Ukraińców i nie tylko - odprawiane są również w jednym z kościołów w Bielsku-Białej.
W regionie można także modlić się już w obrządku greckokatolickim. W Katowicach nabożeństwa odbywają się w kaplicy św. Józefa przy rzymskokatolickim kościele garnizonowym pw. św. Kazimierza Królewicza (katowicka parafia greckokatolicka pw. Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy). Jej proboszczem od lat jest o. Szymon Jankowski OSA. Pomaga mu ukraiński duszpasterz ks. Włodzimierz Łytwyniw. W Gliwicach nabożeństwa są odprawiane w kaplicy św. Jadwigi przy kościele Wszystkich Świętych, w Tychach w kaplicy św. Krzysztofa, a w Sosnowcu w kościele św. Jacka.
Wszystkie te miejsca łączy osoba ks. Włodzimierza. Jak przypomina, przyjeżdżają tu jego rodacy z różnych części Ukrainy, nie wszyscy są wyznania katolickiego. Są także np. prawosławni. Ks. Włodzimierz jest otwarty i służy wszystkim, którzy tego potrzebują i mają potrzebę uczestniczenia w nabożeństwach po ukraińsku.
- Dla wielu Ukraińców ważne jest, że mogą się wyspowiadać w ojczystym języku. Zapraszam wszystkich, nie robię różnicy, jakiego ktoś jest wyznania. Są poza krajem, nie mają możliwości pójścia do swojego kościoła - jeśli taka wola, zapraszam. Podkreślam, że jesteśmy tu razem, jako jeden naród - mówi duszpasterz.
Co może zmienić brexit?
Ukraińcy pracujący w Polsce zastanawiają się dzisiaj, jaką przyszłość przyniesie dla nich brexit. Obawiają się - chociaż chyba niepotrzebnie - że masowe powroty Polaków mogą zabrać im zarobek. Sporo osób przymierza się też do tego, by zamienić Polskę na Niemcy, nie każdemu się to jednak uda, bo za Odrą trzeba dobrze znać język. Masowego wyjazdu Ukraińców do Niemiec nie obawia się Ula Worobec.
- Wprawdzie już teraz dużo ludzi wyjeżdża do Niemiec, bo firmy oferują takie możliwości. Sporo osób po 2020 roku planuje wyjazd, ale nie będzie on możliwy dla każdego. Niemcy zapowiadają weryfikację. Nie chcą każdego pracownika, tylko fachowców i to ze znajomością języka na poziomie B1, a z tym jest problem. Wielu Ukraińców nie zna języka polskiego, mimo że jest zbliżony. Tak więc próby wyjazdu do Niemiec będą, ale nie każdy skorzysta - podkreśla Ukrainka.