21 lat w klasztornej niewoli. Jak siostry siostrę więziły
Historia Barbary Ubryk wstrząsnęła nie tylko XIX-wiecznym miastem. O zakonnicy z Krakowa w atmosferze sensacji rozpisywały się europejskie czasopisma, a po czasie opowieść dotarła także za ocean. Po 150 latach od tamtych wydarzeń wracamy do historii karmelitanki z klasztoru przy ul. Kopernika w Krakowie, która wywołała skandal i rozruchy przeciwko duchowieństwu.
21 lipca 1869. Najpierw krętymi schodami, następnie długim korytarzem siostry karmelitanki razem z komisją sądową docierają do celi oznaczonej numerem 40. Oprowadzająca zakonnica staje przed niskimi ciemnymi drzwiami i zardzewiałym kluczem otwiera niewielki pokój.
W środku jest zupełnie ciemno. Cela mogłaby wydawać się pusta, gdyby nie fala duszącej stęchlizny, która zalewa stojących przed progiem. Z anonimowego listu nadesłanego dzień wcześniej do sądu komisja wie tylko: ma tam być człowiek, więziony od 21 lat.
Do środka wchodzą z zapaloną świecą. W kącie zauważają kucającą kobietę, nagą i wychudłą. Według późniejszych zeznań błaga ich: - Dajcie mi jeść, trochę pieczeni, bo cierpię głód!
W celi oprócz zgniłej słomy, która ma być dla więźniarki posłaniem, leżą dwie gliniane miski, w nich kapusta i ziemniaki. Jedzenie dostała przez niewielki otwór nad drzwiami. To jedyny punkt w całym pokoju, przez który przez parę sekund dziennie dostaje się świeże powietrze. Kontakt ze światem zewnętrznym broni zamurowane okno i zamknięte na klucz drzwi. Gdy komisja pyta Barbarę Ubryk, dlaczego przesiaduje w celi, ta, jęcząc, ma zawołać: - Popełniłam grzech nieczystości, ale i wy, siostry - zwracając się już do zakonnic - nie jesteście aniołami.
Siostry
13 lipca 1817 roku car Aleksander I wydaje dekret o utworzeniu Korpusu Litewskiego w ramach zaboru rosyjskiego.
Dzień później w Węgrowie - wtedy w granicach Królestwa Polskiego, dziś na terenie województwa mazowieckiego - rodzi się Anna Ubryk, trzecia córka Jakuba i Marianny. Gdy w 1830 roku wybucha powstanie listopadowe, Anna ma zaledwie 13 lat. W tym samym roku umierają jej rodzice. Razem z rodzeństwem Anna pozostaje w domu sama, a opiekę nad gospodarstwem przejmuję dwie najstarsze córki. W 1836 roku jedna z nich zawozi Annę do Warszawy. Tam, u sióstr wizytek, dziewczyna chce przygotować się do życia w zakonie. W 1838 roku wstępuje do nowicjatu.
- Wnet ukazały się u niej oznaki pomieszania rozumu, dlatego wysłano ją do ludzi świeckich dla wyleczenia się. Wyleczyła się wprawdzie, ale już jej nie chciano przyjąć do zakonu - czytamy w broszurze wydanej w 1869 r. przez Czytelnię Chrześcijańską.
Dziewczyna nie daje za wygraną. Jedzie do Krakowa z nadzieją, że tam siostry wizytki okażą się dla niej łaskawsze. Nic z tego. Postanawia więc zapukać do drzwi sióstr karmelitanek bosych. Idąc ulicą Kopernika, mija przy wysokim murze kapliczkę. Skręca w zakonną bramę.
Nie może przypuszczać, że za 30 lat przed tą samą bramą - i wieloma innymi bramami kościołów w mieście - z kamieniami w dłoniach - ustawią się mieszkańcy Krakowa, którzy w jej obronie będą protestować przeciw duchowieństwu.
Na razie Anna wchodzi do środka.
Nowy dom
Przyjęcie do karmelitanek nie jest proste. To zakon o surowych regułach, czasami nazywany „pustynią”. Karmelitanki, które zaczynają życie za klauzurą, nie mogą wychodzić poza klasztorne mury. Anna musi wyrzec się kontaktu ze światem.
W końcu może założyć brązowy habit i przepasać go skórzanym pasem, na głowę założyć biały welon dla nowicjuszek. Rok później, w 1841, zmieni go na czarny. Odtąd będzie Barbarą Teresą od św. Stanisława. Po czasie napisze do własnej siostry: Jestem zdrowa i kontenta ze swego powołania.
Tymczasem siostry zauważają niepokojące zachowania młodej zakonnicy. Mają przejawiać się w napadach szczególnej, wręcz chorobliwej pobożności. Próbują jej pomóc - zapraszają lekarzy, którzy puszczają jej krew albo przystawiają pijawki. Nie pomaga.
W sprawozdaniu sądowo-lekarskim o stanie Barbary Ubryk docent medycyny sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Leon Blumenstok zanotuje: „W chórze zaczęła przewracać brewiarz, śmiać się na głos, usilnie siąkać”.
Inna karmelitanka, zeznając, doda: „Gdy ks. Dominik w rozmownicy spowiedź z nią odprawiał, spowiadała się godzin 15, a to jednego dnia 7, a drugiego 8, tak że pierwszego dnia księdza i ją ledwie przy zmysłach wyprowadzono”.
Siostry obserwują dziewczynę, ale na razie nie interweniują. W 1848 roku ogrodnik klasztorny zauważa, jak Barbara ucieka z chóru i zamyka się w celi. Siostra przełożona rozkazuje wyważyć drzwi. Gdy ogrodnik wchodzi do pokoju, zastaje Barbarę tańczącą i śpiewającą. Nago.
Cela
Siostry prowadzą Barbarę do karceru. Niewielkie pomieszczenie z jednym oknem chwilowo ma stać się jej domem.
Ta chwila potrwa 21 lat. Po pierwszych miesiącach obserwacji karmelitanki zauważają, że stan Barbary jeszcze się pogarsza. Dr Wróblewski, który podczas jednej z wizyt zastaje zakonnicę krzyczącą, w potarganej koszuli, diagnozuje erotomanię i zwraca uwagę pozostałym siostrom, że Barbara może wyskoczyć przez niezabezpieczone kratami okno.
Jedyny otwór w pokoju zostaje wkrótce zamurowany. Nad drzwiami pojawia się za to niewielka szczelina, którą zakonnice przekazują Barbarze posiłki. Według relacji zakonnic Barbara targa ubrania, brudzi ściany i często próbuje wcisnąć się do wychodka, wyjaśniając, że idzie do czyśćca. Przez lata cela zarasta pajęczynami, na brudnej drewnianej podłodze rozkładają się resztki posiłków. W ostatnich miesiącach poprzedzających wizytę komisji sądowej zakonnica jest totalnie zaniedbana. Jedna z sióstr zezna później, że ostatni raz słomę na posłanie Ubryk zmieniała trzy miesiące wcześniej.
Aresztowanie
Po spotkaniu z Barbarą Ubryk w lipcu 1869 r. komisja sądowa stwierdza chorobę psychiczną karmelitanki. Lekarze sądowi badają Barbarę, a biskup diecezji krakowskiej Antoni Gałecki, który nie wiedział o sprawie, znosi jej klauzurę klasztorną. Kolejnego dnia zakonnica trafia do szpitala św. Ducha. Lekarze stwierdzają wyczerpanie fizyczne i skrajne wychudzenie - kobieta waży 34 kg.
W tym czasie przeorysza zakonu Maria Wężyk oraz jej poprzedniczka Mauryca Ksaweria Josaph zostają przesłuchane i aresztowane. Podobny los spotyka przeora klasztoru karmelitów w Czernej koło Krzeszowic, sprawującego nadzór nad damskim zgromadzeniem, który wiedział o aresztowaniu zakonnicy i któremu teraz zarzuca się współudział w sprawie.
Kolejnego dnia o przetrzymywaniu Barbary Ubryk rozpisuje się krakowska prasa:
„We wtorek otrzymał tutejszy sąd doniesienie bezimienne, że w klasztorze karmelitek bosych przesiaduje jedna z zakonnic od lat wielu w ścisłym zamknięciu”.
Miasto się buntuje
Mieszkańcy, zbulwersowani nieludzkim potraktowaniem obłąkanej zakonnicy, wychodzą na ulice. Kiedy jeden uczestników wykrzykuje hasło „Pod klasztor!”, tysięczny tłum kieruje się w stronę ul. Kopernika, zatrzymując się pod murem klasztoru karmelitanek. Najbardziej wzburzeni biorą w ręce kamienie i mierzą nimi w zakonne okna. Pod naporem tłumu pękają wrzeciądze bram i po chwili na niewielkim placu gromadzi się już tłum. Interweniuje policja i szwadron huzarów.
Mieszkańcy nie dają za wygraną. Tłum przemieszcza się pod klasztor jezuitów i przegania Bogu ducha winnych zakonników w stronę kolejowego wału. Do podobnych zajść dochodzi pod innymi klasztorami w Krakowie, a rozgniewany tłum dociera nawet do zakonu norbertanek na Zwierzyńcu.
Wyrok
Po czterech miesiącach przed Sądem Krajowym odbywa się rozprawa krakowskich karmelitanek. Siostry oskarżone o bezprawne uwięzienie i spowodowanie ciężkiego uszkodzenia ciała zostają uniewinnione. Mimo wniesionej następnie apelacji, wyrok zatwierdza Wyższy Sąd Krajowy.
Na korzyść karmelitanek ma przemawiać fakt, że zakonnice wykazały dobrą wolę, opiekując się Barbarą Ubryk, a więzienie osób chorych psychicznych i odseparowanie ich od świata zewnętrznego w tym czasie jest popularną praktyką. Drugim argumentem jest obowiązująca wówczas wyższość konkordatu nad prawem krajowym.
Popularnego w Krakowie tematu winy lub niewinności karmelitanek nie ucina wyrok sądu. Jeszcze tego samego roku karmelitanki w odpowiedzi na niesprawiedliwe, ich zdaniem, oskarżenia prasowe, wydają broszurę „Sprawa Barbary Ubryczanki, Karmelitanki Krakowskiej”, w której opisują historię chorej zakonnicy. „Cóż miały więcej czynić jej Siostry?” - piszą - „Czyż mogły nastarczyć i dawać jej codziennie nowe okrycie na podarcie? Kiedy Barbara nie chciała znosić na sobie odzienia, a obawiano się, aby mrozy zimowe jej nie szkodziły, dawano jej koce” - komentują ataki związane z rzekomym narażaniem karmelitanki na niskie temperatury.
Przekaz o Barbarze Ubryk
Barbara Ubryk przebywała później w zakładzie dla umysłowo chorych. Umarła w 1898 roku w wieku 81 lat.
Wcześniej wyszło na jaw, że za anonimem informującym sąd o przetrzymywaniu Barbary stał Antoni Gąsiorowski, uczestnik powstania styczniowego. O sprawie zakonnicy dowiadywał się przez sieć pośredników - mogli to być lekarze, księża, znajomi osób zatrudnianych przez zakonnice. Mogli, bo o tym, kto dokładnie informował Gąsiorowskiego, do dziś nie wiadomo.