28 tysięcy złotych nagród za 2017 rok dla wojewody pomorskiego i jego zastępcy
Oprócz zasadniczych pensji, dodatkowo odpowiednio 15 tys. zł i 13 tys. zł brutto otrzymali wojewoda pomorski Dariusz Drelich i wicewojewoda Mariusz Łuczyk w ubiegłym roku. Opozycja mówi o „pieniądzach za nic”, a krytykowany za reakcję na sierpniową nawałnicę nagrodzony odmawia komentarza. - Celowość czy wysokość to decyzja prezesa Rady Ministrów - słyszymy.
- Decyzje w sprawie przyznania nagród wojewodom podjęła prezes Rady Ministrów Beata Szydło. W przekazanej z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów informacji o przyznaniu nagród wojewodzie i wicewojewodzie nie podano uzasadnienia przyznanych kwot - wyjaśnia Małgorzata Sworobowicz, rzecznik wojewody pomorskiego.
Jak wyjaśnia - dodatkowe pieniądze przyznawane były obu politykom co kwartał. Dariusz Drelich trzykrotnie otrzymywał po 3 tys. zł brutto, a za ostatni kwartał - 6 tys. zł, natomiast wicewojewoda Mariusz Łuczyk - po 2,5 tys. zł, a za okres październik-grudzień - dwukrotność tej kwoty. Pieniądze te stanowią dodatek do podstawowych pensji obu panów, które wynoszą odpowiednio: 10 965, 72 zł brutto i 10 736, 64 zł brutto miesięcznie.
- Widać, że pomysł wykorzystania nagród dla dorobienia się przez ministrów został przeniesiony na niższy szczebel. Rząd stworzył sobie de facto ukryty system drugich pensji. W przypadku ministrów podwyżka sięga 40 procent, w przypadku wojewody to trochę mniej, ale system nagradzania za nic został przyjęty. Traktuję to po prostu jako ukryte pensje - komentuje posłanka Platformy Obywatelskiej Agnieszka Pomaska. I dodaje: - Jednak w przypadku wojewody Drelicha możemy mówić o nagradzaniu niekompetencji i braku zaangażowania w sprawy, które dla Pomorza były ważne. Ponadto - wręcz o kompromitacji wojewody w przypadku nawałnicy czy słownego ataku na Kaszubów albo nagłej zmiany ulicy Dąbrowszczaków w Gdańsku na „Prezydenta Lecha Kaczyńskiego” bez konsultacji z jej 2 tysiącami mieszkańców.
Agnieszka Pomaska: Widać, że pomysł wykorzystania nagród dla dorobienia się przez ministrów został przeniesiony na niższy szczebel. Rząd stworzył sobie de facto ukryty system drugich pensji.
Jak się jednak nieoficjalnie dowiedzieliśmy w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim - nagrody finansowe dla wojewody przyznawano również w czasach rządzenia jej partii.
Parlamentarzystka przesłała nam otrzymaną wczoraj odpowiedź na skierowany przez nią miesiąc temu apel do premiera Mateusza Morawieckiego o odwołanie Drelicha z zajmowanego stanowiska.
„Prezes Rady Ministrów Pan Mateusz Morawiecki podjął decyzję o pozostawieniu dotychczasowych wojewodów i wicewojewodów na stanowiskach” - czytamy w dokumencie sygnowanym przez Pawła Szefernakera, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, który nie odniósł się do merytorycznych zarzutów formułowanych wobec urzędnika.
Zrobił to wcześniej sam Dariusz Drelich, który opublikował oświadczenie w odpowiedzi na zarzuty poseł Pomaskiej. Tłumaczył, że nadając gdańskim ulicom nowe nazwy, realizował po prostu ustawę dekomunizacyjną, czego wcześniej nie zrobił - choć powinien - prezydent miasta. W przemówieniu krytykowanym za rzekomą antykaszubskość, w jego opinii, niektóre osoby „celowo doszukiwały się w nich błędnej interpretacji i dyskryminacji”.
- Mimo że doniesienia medialne sugerowały, że Siły Zbrojne zostały wykorzystane zbyt późno, dziś jednoznacznie widać, że ta opinia była krzywdząca i niepoparta żadnymi faktami! - argumentował z kolei oskarżenia o zbyt późne użycie wojska w walce z nawałnicą, wskazując, że wojskowi od początku uczestniczyli w obradach sztabu kryzysowego w trakcie nawałnicy, a armia wysłana została do akcji w momencie, gdy chcieli tego strażacy.
Wojewoda odmówił jednak „Dziennikowi Bałtyckiemu” odpowiedzi na pytanie o to, czy - we własnej ocenie - zasłużył na otrzymane nagrody.
- Jeśli chodzi o fakt przyznania nagród, ich celowość czy wysokość, jest to decyzja prezesa Rady Ministrów - ucięła temat jego rzecznik prasowa.
Pomorski wojewoda nie jest wyjątkiem. Jak wyliczyło Radio RMF FM, wielu wojewodów zostało nagrodzonych hojniej niż on. Rekordzista - wojewoda kujawsko-pomorski miał otrzymać za 2017 ekstra aż 25 tys. zł, a jego koledzy z Mazowsza i Podlasia - po 21 tys. zł. Tyle samo co Dariusz Drelich w formie dodatków otrzymał zaś rządowy „gospodarz” na Pomorzu Zachodnim.
Awanturę wokół nagród dla wojewodów poprzedził... skandal dotyczący nagród dla członków rządu. W ubiegłym tygodniu listę kwot dołożonych do pensji ministrów w 2017 roku opublikował poseł Krzysztof Brejza z PO. Wynikało z niej, że każdy z szefów resortów otrzymał dodatkowo pomiędzy 65 a 75 tys. zł.
Wcześniej, w grudniu, media informowały, że w ciągu niewiele ponaddwuletniej kadencji rząd PiS pod kierownictwem Beaty Szydło na nagrody dla swoich pracowników wydał astronomiczne 200 milionów złotych (prawie dwie trzecie tej kwoty trafiło do urzędników Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Spraw Zagranicznych).