Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski - w tym także jej ważna, krakowska część - była jak iskra, która jeszcze nie spowodowała wybuchu, ale lont już się palił.
Komunistyczne władze obawiały się przyjazdu Jana Pawła II do stolicy Małopolski. Lękano się tłumów wiernych uczestniczących w spotkaniu z byłym metropolitą oraz tego, że pielgrzymka zostanie wykorzystana przez rosnącą w siłę opozycję niepodległościową.
Pod czujnym okiem partii
Miejscowa władza przygotowywała się do pielgrzymki bardzo starannie, mobilizując aparat partyjny, administracyjny oraz milicyjny.
Na biurko I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie, Kazimierza Barcikowskiego, regularnie trafiały sprawozdania zawierające informacje dotyczące bezpieczeństwa i nastrojów ludności. W krakowskiej siedzibie partii czynny był całodobowy telefon w celu monitorowania sytuacji w mieście oraz informowania kierownictwa PZPR w Warszawie o sytuacji społeczno-politycznej i wszelkich „niepokojących” zjawiskach towarzyszących pielgrzymce. Kierownikom i członkom partii polecono, aby pilnowali dyscypliny w zakładach pracy oraz funkcjonowania szkół i uczelni zgodnie z codziennym harmonogramem zajęć.
Za pomocą środków administracyjnych starano się zmniejszyć liczbę wiernych na spotkaniach z papieżem. Urzędnicy magistratu miejskiego oraz wysoko postawieni funkcjonariusze milicji w czasie rozmów z przedstawicielami kurii narzucili limit wiernych mogących uczestniczyć w kulminacyjnym punkcie pielgrzymki, czyli uroczystej mszy św. na Błoniach. Argumentowano to koniecznością „ochrony środowiska”, co brzmiało osobliwie w ustach członków partii, która podjęła decyzję o wybudowaniu pod Krakowem olbrzymiego kombinatu metalurgicznego. Komunistom zależało także na tym, aby papież poruszał się po mieście jak najkrótszą drogą.
W celu ograniczenia liczby pielgrzymów zakazano zakładom pracy i PKS-om udostępniać środki transportu do przewozu pielgrzymów, a komunistyczna propaganda straszyła Polaków niebezpieczeństwami „grożącymi” podczas publicznych zgromadzeń. Rozpowszechniano pogłoski, że zbyt duża liczba uczestników uroczystości spowoduje, iż warunki sanitarne będą dramatyczne, a to z kolei będzie groziło wybuchem epidemii. Ponadto poinstruowano obsługę środków masowego przekazu, aby pokazywać duchownych i ludzi starszych, a nie wiwatujące tłumy i młodzież, by w medialnym przekazie umniejszać rangę i zainteresowanie społeczne wizytą papieską.
Operacja „Lato-79”
Służba Bezpieczeństwa uważała, że obecność papieża w archidiecezji krakowskiej stanowi „apogeum zagrożenia” ze strony „zachodnich ośrodków dywersyjnych” oraz „grup antysocjalistycznych w kraju”.
Powołano specjalny sztab mający koordynować działania o charakterze „operacyjno-rozpoznawczym” i „profilaktyczno-neutralizującym” w ramach operacji o ogólnopolskim kryptonimie „Lato-79”. Krakowskie działania były nadzorowane przez ówczesnego zastępcę Komendanta Wojewódzkiego MO ds. SB, płk. Stefana Gołębiowskiego.
W ramach wojewódzkiej akcji „Lato-79” tajne służby PRL przeprowadziły 11 operacji zabezpieczających, mobilizując nie tylko kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy MSW, ale także znaczne środki techniczne, w tym dwa wozy telewizji przemysłowej oraz śmigłowiec z zamontowaną kamerą. W miejscach pobytu papieża oraz na trasach przejazdowych zorganizowano ponad 20 zakrytych punktów obserwacyjnych.
Bezpieka monitorowała dekoracje budynków, zwłaszcza na trasie przejazdu papieża. Oceniono, że było to zjawisko powszechne, ale „skromne”. Szczególną uwagę zwrócono na akademiki ozdobione flagami papieskimi oraz hasłami o treści religijnej: „Bóg, Kościół, papież”, „Studenci z papieżem”, „Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli”. W kościele oo. Dominikanów na jednej z tablic odnotowano napis: „Módlmy się z Ojcem Św. o wolność Kościoła i człowieka”.
SB uruchomiła agenturę, która zbierała informacje o przygotowaniach do wizyty Ojca Świętego i towarzyszących jej nastrojach. TW „Adam” donosił na przykład, że duszpasterz „Beczki” nazwał komunizm „fałszywą demokracją”, a kandydat na TW „Jaworski” mówił, że „wśród sióstr daje się zauważyć nawet pewne sfanatyzowanie osobą papieża” i że może dojść wśród nich do „histerii”. Agentura miała za zadanie również chwalić działania władz i podejmować inicjatywy o charakterze neutralizującym, np. organizować w parafiach lub zakonach wspólne oglądanie transmisji telewizyjnej połączone z modlitwą, w celu zmniejszenia frekwencji wiernych na spotkaniach z papieżem.
Za pomocą kilkuset tajnych współpracowników inwigilowano nie tylko duchownych i duszpasterstwa akademickie, ale także dziennikarzy, dyplomatów i robotników. Szczególnej obserwacji poddano członków i sympatyków Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie oraz środowisko skupione wokół tzw. punktu konsultacyjnego Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela.
Nieoczekiwane skutki
Mimo zainwestowania olbrzymich środków i mobilizacji tysięcy funkcjonariuszy władza nie przejęła całkowitej kontroli nad pielgrzymką. Nie zapobieżono kontaktom opozycji niepodległościowej z zachodnimi dziennikarzami czy rozpostarciu transparentów z hasłami wyrażającymi dążenia wolnościowe, jak: „Wiara i niepodległość”, „Wolność - niezależność - Ruch Ochrony Praw Człowieka i Obywatela”.
Bezpieka nie powstrzymała także proboszcza „Arki Pana”, ks. Józefa Gorzelanego, który w nocy 7 czerwca zorganizował bez stosownego pozwolenia pieszą pielgrzymkę z Bieńczyc do Mogiły, w której wzięło udział około 3 tysięcy osób.
Zastanawiające jest to, że władza, oceniając pielgrzymkę Jana Pawła II, nie doceniła jej wymiaru duchowego. Z ich perspektywy wizyta papieża zakończyła się sukcesem, ponieważ panował porządek i nie spełniły się nadzieje - jak powiedział gen. Bogusław Stachura - „wrogich socjalizmowi czynników”.
W sprawozdaniach bezpieki z satysfakcją pisano o umocnieniu autorytetu PRL na arenie międzynarodowej oraz o niedopuszczeniu do aktywizacji środowisk opozycyjnych. Po pielgrzymce władza szybko wróciła do wcześniejszych praktyk. Tydzień po wyjeździe papieża z Polski wiceprezydent miasta Józef Gajewicz i dyrektor miejscowego Wydziału do spraw Wyznań Józef Duśko wysłali do krakowskiego metropolity list, w którym - nie po raz pierwszy - zademonstrowali siłę, protestując przeciwko postawie księży z parafii w Bieńczycach. Władza chciała powrotu do status quo ante, nie rozumiejąc, że po zakończeniu wizyty papieża już nic nie mogło być takie jak dawniej.
Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski - w tym także jej ważna, krakowska część - była jak iskra, która jeszcze nie spowodowała wybuchu, ale lont już się palił.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.