45 proc. opolskich firm pracowało zdalnie w czasie lockdownu. Rozpowszechnienie tej formy pracy to jedna z niewielu zalet COVID
Coś, co latami było sztywno regulowane, z powodu COVID wprowadzone kilkoma zdaniami w ustawie - mówiła o pracy zdalnej Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan podczas konferencji poświęconej rynkowi pracy w województwie opolskim.
Z badań zleconych przez Wojewódzki Urząd Pracy w Opolu, przeprowadzonych na niemal 900 pracodawcach prywatnych w województwie, wynikało, że w czasie lockdownu 45 proc. z nich zdecydowało się na prowadzenie działalności zdalnie.
- Wcześniej było to zjawisko marginalne. Z takiej formy pracy korzystało 6 proc. ankietowanych. Po poluzowaniu obostrzeń korzysta z niej 12 proc., a więc dwa razy więcej niż przed koronawirusem - mówił podczas konferencji w Opolu dr Maciej Filipowicz z WUP.
Z badań wynikało także, że 95 proc. ze stosujących pracę zdalną uznało, że nie wpłynęła ona na obniżenie jakości pracy, a 68 proc. z nich planowało rozwijać też formę.
Przedstawiciel WUP dodał, że w badaniach jakościowych pracodawcy zwracali uwagę na trudności z kontrolowaniem takich pracowników, możliwością utworzenia stanowisk pracy zdalnej w kontekście braku digatalizacji baz firmowych, ale też braku odpowiednich kompetencji cyfrowych pracowników.
Katarzyna Ignaszak, partner w firmie doradczej PwC Advisory, podała, że z ich badań wynika, że 84 proc. pracowników uważa, że jest zdolnych do wykonywania swojej pracy równie efektywnie w sposób zdalny jak w biurze, 42 proc. firm daje zgodę na świadczenie takiej pracy, a 78 proc. zarządzających uznaje połączenie pracy biurowej i domowej za model na przyszłość. - W PwC mamy 6 tys. pracowników i większość z nich pracuje obecnie elastycznie - mówiła Ignaszak i dodała, że plusem takiej pracy dla pracodawcy jest możliwość sięgania po odpowiednich kandydatów nie tylko z innych miast, ale i kontynentów, a zagrożeniem - bezpieczeństwo zdalnego przepływu informacji firmowych.
Grzegorz Czapla z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu przypomniał, że konieczne jest doprecyzowanie przepisów dotyczących pracy zdalnej: jej organizacji, bezpieczeństwa i higieny, ale także elementów rekompensaty za korzystanie z własnego prądu, Internetu czy komputera. - Z relacji pracodawców wynikało, że obawiają się utraty kontroli nad pracownikiem, z kolei pracownicy narzekali, że ta formuła wymusza na nich pracę w nadgodzinach - wskazał.
O tym, że w pracy zdalnej najłatwiej odnajduje się młode pokolenie, wyposażone w kompetencje cyfrowe, mówiła z kolei dr Jolanta Maj z Politechniki Opolskiej. - Badania pokazują, że nie ma różnicy w efektywności pracy, jest różnica w satysfakcji - zależy od wieku pracownika i charakteru zlecanych zdań, z zadaniami, które mają tylko jedno rozwiązanie zespoły zdalne radzą sobie słabiej, chyba, że składają się z młodych ludzi.
Dr Maj rozwiewała też obawy przedsiębiorców dotyczące problemów z kontrolą - wg badań przeniesienie odpowiedzialności na pracowników i zaufanie daje pozytywne efekty.
O konieczności stworzenia prawa, które byłoby siatką a nie klatką, mówiła na konferencji przedstawicielka pracodawców Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan. - Trzeba zastanowić się co i jak regulować, a podstawowe pytanie brzmi, czy każdy pracownik musi zgodzić się na pracę zdalną, jeśli np. ma w domu małe dziecko, czy taka praca jest przywilejem czy koniecznością.
Fedorczuk zauważyła, że kompleksowe przejście firm na pracę zdalną może spowodować, że nowo przyjmowanym pracownikom trudniej będzie objaśnić zasady działania organizacji, które nie zostały zapisane w regulaminie.
Dr Maciej Filipowicz z opolskiego WUP powołując się na badania regionalne podał, że 13 proc. pracodawców deklarowało chęć kształcenia pracowników z kompetencji cyfrowych a ten niski odsetek może wynikać z brakiem możliwości inwestowania w trudniej sytuacji covidowej. - Być może do promowania i stymulowania pracy zdalnej mogłyby zostać wykorzystane pieniądze z Krajowego Funduszu Szkoleniowego - zauważył Filipowicz.