4-latek z zapałkami. Rodzina z Bydgoszczy straciła wszystko, co miała

Czytaj dalej
Fot. nadesłane
Katarzyna Piojda

4-latek z zapałkami. Rodzina z Bydgoszczy straciła wszystko, co miała

Katarzyna Piojda

Mama poszła z dwójką starszych dzieci do kościoła. Najmłodszy syn został w domu z ciocią. Chwila nieuwagi i miał w ręku zapalniczkę. Spłonęło całe mieszkanie. Teraz potrzebna jest pomoc. Jakakolwiek.

Na dwóch pokojach w bloku w Bydgoszczy żyje tłum. - Po tym wszystkim musieliśmy przeprowadzić się do mieszkania, w którym mieszkają moi rodzice, moje dwie siostry i trzej bracia - opowiada pani Monika.

Ona ma męża i troje dzieci, a za miesiąc urodzi czwarte. Wcześniej wynajmowali mieszkanie na osiedlu Leśnym. Ono się jednak spaliło.

Do pożaru doszło w zeszły czwartek, 25 października. - Mąż był w pracy. Poszłam odebrać córkę i starszego syna ze szkoły. Potem do kościoła, bo córka przygotowuje się do pierwszej komunii świętej.

Po nocnej zmianie

Najmłodszy syn, 4 latek, został wtedy z ciocią. - Moja młodsza siostra przyjechała go popilnować - wspomina ciężarna. - Była akurat po nocce. Oglądała z małym film i przysnęła. Synek znalazł zapalniczkę, którą zawsze chowaliśmy.

Po chwili mieszkanie stanęło w ogniu. Ciocia z siostrzeńcem zdążyli wybiec z domu. Sąsiad wbiegł do płonącego domu. Myślał, że w środku są jeszcze pozostali lokatorzy: 6-latek, 9-latka i ich mama. Nie wiedział, że są w kościele. Siostra pani Moniki była w takim szoku, że mu nie powiedziała. Sąsiad wezwał też straż pożarną. - Wychodziłam z domu o godz. 16.00, a o 17.16 strażacy dostali zgłoszenie - mówi pani Monika.

Meble spłonęły. Prawie wszystko zniszczone, stopione przez ogień. - Ocalały tylko książeczki zdrowia dzieci, kilka garnków i mój portfel - wymienia kobieta.

Na policji

Szczęście w nieszczęściu: nikomu nic się nie stało. 4-latek trafił do szpitala na obserwację. Jego stan fizyczny jest dobry. Czeka go jednak spotkanie z psychologiem. - A ja z mężem i moja siostra musimy tłumaczyć się na policji, dlaczego mały nie miał zapewnionej właściwej opieki i przez to doszło do pożaru - dodaje matka.

Nawet jeśli pani Monika, jej mąż i dzieci mieliby wrócić do wynajmowanego mieszkania, minie parę tygodni, zanim ekipy remontowe doprowadzą je do normalnego stanu.

- Termin porodu mam zaplanowany na 6 grudnia, ale przez cały ten stres mogę urodzić wcześniej.

Zbiórka w toku

To dlatego rodzinie zależy na szybszej przeprowadzce. Kobieta pracuje jako sprzedawca (teraz przebywa na zwolnieniu chorobowym). Mąż jest hydraulikiem. - Nasze miesięcznie dochody wynoszą około 6 tysięcy złotych, łącznie z „500 plus” - informuje bydgoszczanka. - Nie korzystamy z zasiłków.

Tragedia sprawiła, że dzisiaj muszą prosić o wsparcie. - Może znajdzie się ktoś, kto zechce nam wynająć mieszkanie? Wystarczą dwa pokoje. Najchętniej na Leśnym albo w Śródmieściu. Żebyśmy zmieścili się ze wszystkimi opłatami w kwocie 1300 złotych.

Małżeństwo nie ma gdzie składować darów. Kto chce pomóc pogorzelcom, może dzwonić do pana Macieja, przyjaciela rodziny, jego nr tel. 533884576. On koordynuje zbiórkę.

Katarzyna Piojda

Miałam 6 lat, gdy postanowiłam zostać dziennikarką. I tak też wyszło. Piszę o bezrobotnych, bezdomnych, ubogich, czyli o ludziach, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie i trudno im z niego wyjść. Samo pisanie w tym przypadku to za mało. Staram się więc im pomóc wyjść z tego zakrętu. Zajmuję się także tematyką bydgoskiej oświaty. Piszę również do serwisów Regiodom.pl i Strefa Biznesu.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.