50 lat minęło jak jeden dzień! Zjazd pierwszych absolwentów filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku
Wspominali dawne studenckie czasy. Mieli też okazję zobaczyć, jak białostocki uniwersytet wygląda dziś. Absolwenci pierwszych roczników kształcących się w Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku spotkali się na zjeździe.
Bardzo miło wspominam tamte lata. Czuję jakbyśmy wczoraj się rozstali, a dzisiaj spotkali - uśmiecha się Celina Herbst, która na zjazd po raz trzeci przyjechała z Gołdapi. W 1971 roku na białostockiej filii UW skończyła fizykę i chemię. Po studiach przez 40 lat pracowała jako nauczycielka fizyki i chemii w szkole Gołdapi.
- Te zjazdy to chęć przywrócenia tego co już uciekło. Bo już to nie wróci - dodaje Janusz Kowalski, prokurator z Ostrowi Mazowieckiej. Najpierw skończył w Białymstoku Zawodowe Studium Administracji. Potem kontynuował naukę na Wydziale Prawa UW. Dyplom uzyskał tam w 1974 roku.
Zjazdowi przewodziło hasło "50 lat Filii Uniwersytetu Warszawskiego 1968-2018". Bo właśnie w 1968 roku została utworzona Filia Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. W jej strukturze znalazła Wyższa Szkoła Nauczycielska (powstała na bazie I i II Seminarium Nauczycielskiego). WSE była trzyletnim studium zawodowym, początkowo podzielonym na trzy wydziały: humanistyczny, matematyczno-przyrodniczy, nauczania początkowego. W sierpniu 1968 roku włączono do niego również Zawodowe Studium Administracji (ZSA).
Na spotkanie, które odbyło się w piątek i sobotę pojawiło się liczne grono dawnych studentów. Mieli okazję podzielić się wspomnieniami. A tych nie brakowało.
Pani Celina studia na filii uniwersyteckiej rozpoczęła w 1968 roku. - Studiowałam za Gomułki kiedy akademik kosztował 60 złotych, baton krymski 5 złotych, przejazd autobusem - 50 groszy, a pończochy, które kupowałyśmy tylko na egzamin - 30 zł. Wyżywienie w akademiku kosztowało 350 złotych - opowiada Celina Herbst.
Wydział matematyczno-przyrodniczy, gdzie studiowała mieścił się przy ul. Mickiewicza 1. Teraz znajduje się tam Wydział Prawa Uniwersytetu w Białymstoku.
- Fizykę mieliśmy na miejscu. Chociaż chodziliśmy również do docenta Trembaczowskiego, który wykładał fizykę na Akademii Medycznej. Bo niektóre zajęcia, jak na przykład chemia analityczna odbywały się właśnie tam. Bo na naszym wydziale brakowało miejsca i pracowni - wspomina pani Celina.
Łatwo nie było Studia na pierwszym roku fizyki rozpoczęło 70 osób, a ukończyło zaledwie 19. Taki był przesiew. Fizycy musieli zaliczyć 30 przedmiotów, a wykładowcy także byli wymagający.
- Na pierwszym roku najtrudniejsza była filozofia, przez którą odpadło sporo osób. Chłopcy mieli też problem z zaliczeniem zajęć wojskowych - zauważa absolwentka.
Ona i jej koleżanki też nie miały żadnych ulg. Jak każdy ówczesny student również musiały zaliczyć studium wojskowe. Opowiada, że zajęcia z musztry i ćwiczeń wojskowych odbywały się przez dwa lata, raz w tygodniu. Pamięta, że nie miały mundurów, gdyż nie zostały uszyte na czas.
Nie od dzisiaj wiadomo, że studenci nie tylko samą nauką żyją. Tak było również przed laty. W akademikach odbywały się spotkania, wieczorki zapoznawcze. Tam nawiązywały się przyjaźnie. Tam toczyło się życie studenckie. Dziewczyny mieszkały w akademiku przy ul. Świerkowej, zaś chłopcy - przy alei 1 Maja (obecnie aleja Piłsudskiego), który mieścił się w budynku zajmowanego do niedawna przez Instytut Chemii UwB. Jego ścianę zdobi mural "Dziewczynka z konewką".
Łatwo nie było. - W naszym akademiku brakoało stołówki. Dlatego rano wszyscy musieli jeździć na śniadania do różnych białostockich barów, a potem na obiad i kolację. Otrzymywaliśmy więc bony. Mój mąż był przewodniczącym komisji ekonomicznej. Ale w pewnym momencie powiedzieliśmy: Nie. Dosyć. Ludzie nie mieli siły wstawać wcześnie rano, by dojechać na śniadanie o godzinie 8 - opowiada przejęta Krystyna Niedzielska, która, by studiować filologię rosyjską w Białymstoku przyjechała z Olecka.
Dlatego młodzież w tzw. czynie społecznym sama zbudowała drogę dojazdową. I tuż przy akademiku uruchomiono stołówkę.
Janusz Kowalski na studia przyjechał z Giżycka. Mieszkałem w akademiku w bardzo ciasnym pokoju, w którym na 20 metrach musiało się zmieścić pięć osób. Nie mieliśmy warunków do nauki. Uczyliśmy się więc na korytarzu, w bibliotece. Szukaliśmy miejsca, w którym można byłoby się skupić - opowiadał Janusz Kowalski.
- W akademiku nie było łazienek. Raz w tygodniu dostawaliśmy bilety do łaźni miejskiej przy ul. Słonimskiej - dodał jeszcze inny absolwent.
Absolwenci wspominali też zimę stulecia w 1970 roku. Tworzyły się wielkie zaspy śniegu. Młodzi ludzie pomagali odśnieżać ulice.
A ksiądz Jan Orzechowski, który także po raz kolejny przyjechał na zjazd, opowiadał, że gdy w 1968 roku dowiedział się, że w Białymstoku powstaje uczelnia nie wahał się ani chwili. Pomyślnie zdał egzaminy. I został studentem matematyki. Ukończył ją po trzech latach. Ale w tym czasie, jak opowiadał poczuł powołanie kapłańskie. Zdał więc do Seminarium Duchownego w Łomży. A potem uczył dzieci religii.
Ważnym momentem w historii Filii był rok akademicki 1972/1973, kiedy WSN z instytucji zawodowej przekształcono w uczelnię uniwersytecką z prawem nadawania tytułu magistra.
W Filii UW w Białymstoku utworzono wówczas trzy wydziały: humanistyczny, matematyczno-przyrodniczy i administracyjno-ekonomiczny. W 1997 roku Filia została przekształcona w samodzielny Uniwersytet w Białymstoku. to był trzeci podobny zjazd zorganizowany przez pierwszych absolwentów Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku. Poprzednie odbyły się w 1979 i 2011 roku. W komitecie organizacyjnym tegorocznego spotkania znaleźli się absolwenci m.in. matematyki, fizyki, historii, prawa czy administracji.