50 lat Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. „To jest dobry szpital, ale wiele jeszcze przed nami”
Jeszcze trzy lata szpital przy ul. Lutyckiej tonął w długach. By wyprowadzić go na prostą, fotel dyrektora objął tam Piotr Nowicki, menadżer znany ze szpitalnych restrukturyzacji. Teraz placówka obchodzi swoje 50-lecie. Jak radzi sobie obecnie?
Trzy lata temu, kiedy obejmował Pan funkcję dyrektora tego szpitala, mówiliśmy, że leży przed Panem „ciężko chory”, którego Pan musi uratować. Teraz okazuje się, że szpital przetrwał nie tylko te trzy lata z Pana pomocą, ale w tym roku obchodzi swoje 50-lecie. Rozumiem, że 50 lat, to jeszcze nie jest czas na umieranie?
Na pewno nie dla szpitala. 50 lat to wiele wiedzy i doświadczenia, które możemy wykorzystać dalej. W medycynie jest coś takiego, co nazywa się krzywą uczenia i im dłużej się coś robi, tym się lepiej to potrafi robić. Dlatego myślę, że im szpital w tym momencie ma większe podwaliny, jest bardziej ułożony, tym jest lepszą placówką. Można więc powiedzieć, że szpital jest jak wino - im starzy, tym lepszy. I niekoniecznie odnoszę się tu do infrastruktury technicznej, a raczej do kwestii ludzi i organizacji.
No właśnie, bo jeszcze na początku Pana pracy ten szpital trochę chorował, trochę kulał, w ciągu jednego roku uzbierał 19 mln zł długu. Jak ten 50-latek czuje się dzisiaj?
Lepiej. Można powiedzieć, że jest po dość trudnej kuracji, bo wymagającej poważnych zmian w wielu obszarach.
Jakich?
Różnego typu. Począwszy od zmian organizacyjnych, po wszelkiego rodzaju przeprofilowań. Wszyscy zapomnieli już, że ten szpital powstał praktycznie z pięciu różnych jednostek, które z biegiem czasu były ze sobą łączone, dlatego ten proces trzeba było dokończyć, by ujednolicić szpital. Ale przede wszystkim konieczne było wprowadzenie wielu zmian, dzięki którym szpital może funkcjonować na bieżąco, w miarę normalnie. Na ten moment tych 19 mln zł na minusie nie ma. Gdy prawie bilansowaliśmy się w 2020 roku, to na minusie szpital miał tylko 900 tys. zł. W tym roku jest już powyżej, a nie poniżej zera, ale ponieważ nie mamy jeszcze zatwierdzonego wyniku, nie chcę podawać konkretnych liczb. Ale z tych kłopotów stricte bieżących, finansowych wyszliśmy. Teraz trzeba jeszcze spłacić długi z wielu lat.
Czyli Pana wizje, które zakładam, że Pan miał zaczynając tu swoją misję, zaczęły się spełniać?
Oczywiście, że tak. Od momentu, kiedy przyszedłem, ruszyliśmy z pierwszym programem restrukturyzacyjnym, który każdego roku aktualizowaliśmy. I realizujemy go przez cały czas, choć on nadal ulega pewnym modyfikacjom w czasie. Ale właściwie można powiedzieć, że jesteśmy przy końcu jego realizacji, bo celem było to, żeby szpital wyszedł z ujemnych wyników finansowych, które obecne były od 2011 roku. Teraz bardziej idziemy w rozwój niż w restrukturyzację. Staramy się przekuć ten szpital w coś trwałego, żeby przez kolejne lata był stabilny i bezpieczny.
Ale jakieś trudności jeszcze są?
Największą naszą bolączką są np. sieci - wszystkie - elektryczna, wodno-kanalizacyjna i gazów medycznych, ponieważ one mają już 50 lat. Awarie mamy bardzo często. Opracowaliśmy już projekty dwóch sieci, trzecia jest w trakcie. I z każdym nowym remontem nie będziemy przecież tylko malować ścian, ale będziemy zakładać wszystkie nowe sieci. Nie zrobimy tego oczywiście naraz, bo nie jesteśmy w stanie zupełnie zamknąć szpitala. Ale sukcesywnie będziemy z tym iść do przodu. Mamy już kilka pomysłów rozwojowych, związanych m.in. z dużymi inwestycjami w szpitalu, takimi, jak budowa nowego budynku szpitalnego przy ul. Lutyckiej, gdzie znajdzie się nowy SOR, w dalszej jego części centrum ambulatoryjne, a na kolejne trzy poziomy przeniesiemy szpitalne oddziały zabiegowe. Na ten moment mamy przyznane 38 mln zł z Urzędu Marszałkowskiego na budowę tego pierwszego poziomu. Co więcej budujemy także nową kuchnię szpitalną jako wolnostojący budynek. Kolejne działania to przebudowy filii w Kowanówku. No i kończą się obecne prace w Kiekrzu.
To bardziej plany czy wyzwania?
Są to na pewno wyzwania, bo czas jest bardzo trudny - z jednej strony jesteśmy po ciężkiej pandemii, z drugiej mamy szalejącą wojnę czy inflację. Dlatego moją największą obawą jest to, czy będą oferty i jakie kwoty się w nich pojawią. Bo to, że ja mam jakieś pieniądze, to jasne, fajnie, tylko że to wcale nie musi się pokrywać z tymi proponowanymi w ofertach. Dlatego są to plany, które już realizujemy, ale patrząc na czas i ich rozległość, to również są wyzwania. Czy je zrealizujemy? Wierzę że kiedyś się uda.
Co jest największym osiągnięciem tego szpitala, patrząc na całokształt, na te 50 lat?
Pewne jest to, że cały czas jesteśmy jednym z najważniejszych szpitali w Wielkopolsce. Jesteśmy takim szpitalem, który był w stanie przetrwać te najgorsze czasy, bo ludzie pracowali dla szpitala i ze sobą. Jesteśmy więc pewną społecznością tworzącą tę „Lutycką”.
I to jest dobry szpital?
Tak, to jest dobry szpital. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że można być lepszym. I nam wiele jeszcze do tego potrzeba. Ale zaledwie trzy lata temu wszyscy mówili, że jest źle i może być tylko gorzej. A skoro pokazaliśmy, że może być lepiej, nawet pomimo COVID-u i daliśmy radę w tych trudnych czasach, to z nadzieją można patrzeć dalej.
To czego w takim razie życzyć takiemu 50-latkowi?
Żeby ta pięćdziesiątka nie była początkiem starzenia się, a drugim oddechem tego samego życia i dalszym rozwojem.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień