500+ skutecznie przysłoniło spory ustrojowe [rozmowa]
Rozmowa z prof. Rafałem Chwedorukiem, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, o krajobrazie po wyborczej bitwie na Podlasiu.
- Co wygrana PiS w wyborach uzupełniających do Senatu mówi nam o obecnej sytuacji na scenie politycznej?
- Sądzę, że nie należy wyciągać z niej zbyt daleko idących wniosków. Nie tylko ze względu na lokalny charakter tego wydarzenia, ale z uwagi na specyfikę socjopolityczną tego okręgu wyborczego. Znacznie więcej mogłyby nam powiedzieć wybory w Łódzkiem czy na Dolnym Śląsku.
- Bo Podlasie to okręg w którym PiS dominuje?
- Okręgi wyborcze zostały wyznaczone absolutnie arbitralnie, często wbrew podziałom historycznym i społecznym. Tak samo było w tym okręgu - umieszczono w nim tereny historycznie należące do Mazowsza (Łomża Kolno, Grajewo), będące archetypem prawicowości w Polsce. Kompletnie sztucznie wklejono Suwalszczyznę, która miała inna historię i inne doświadczenia. W tym wszystkim są jeszcze Sejny z dużą mniejszością litewską. Na tym kawałku Mazowsza, które tradycyjnie zawsze było prawicowe, dziś króluje Prawo i Sprawiedliwość, osiągając tam jeden z najwyższych rezultatów w skali kraju. Suwalszczyzna jest bardziej podzielona i silniejsze są tam wpływy PSL, z kolei w okolicy Sejn silna jest Platforma. Gdy już otrzymamy wyniki z rozpisaniem na gminy warto będzie zwrócić uwagę przede wszystkim na rezultaty na Suwalszczyźnie - na ile udało się opozycji wykroczyć poza sumaryczne wyniki PSL i PO. To pozwoli odpowiedzieć, czy zjednoczeniowa formuła 2-3 partii opozycyjnych opłaci się.
- PiS nie wytraca poparcia tak szybko, jak to się zdawało niektórym analitykom. Widać też, że formuła KOD-u osiągnęła pewne granice i nie poszerza poparcia. Dlaczego?
- Zgadzam się z tą tezą. Sądzę, że dzieje się tak dlatego, że tematy, które podejmuje KOD są jednak dla większości Polaków dość abstrakcyjne i obarczone dwuznacznością, bo obie strony mają swoje na sumieniu w konflikcie o Trybunał. KOD pociągnął za sobą wielkomiejską klasę średnią, a raczej tę jej część, która dąży do stabilizacji (pokolenie 40+). To jest ekskluzywna formuła w kraju, w którym zdecydowana większość wyborców do tej grupy nie należy.
- Co zatem przekonuje wyborców do wierności PiS?
- Wystarczy 500+, które załatwia sprawę. Nie dlatego, żeby była to reforma pod każdym względem doskonała i dokładnie przygotowana. Po prostu, większość Polaków oczekuje od polityków, aby zajmowali się polityką gospodarczą i społeczną. Stosunek do kwestii ustrojowych wyborcy najlepiej wyrazili we wrześniowym referendum. Dopóki PiS będzie przynajmniej dążył do realizacji obietnic socjalnych i będzie starał się być w miarę ostrożny w stosunkach międzynarodowych, dotąd słupkom w granicach 33-40 proc. nic nie zagrozi. Opozycji liberalnej trudno będzie poszerzyć poparcie o grupy spoza wielkomiejskiego świata. Grzegorz Schetyna ma tego świadomość, dlatego jak ognia unika retoryki o Polsce liberalnej i Polsce solidarnej. Polska liberalna przegrała i dziś również nie ma szansy z Polską solidarną.
- Ale czy można mówić o ostrożności w stosunkach zagranicznych, skoro rysuje nam się na horyzoncie rafa w postaci opinii komisji weneckiej?
- Rzeczywiście, polityka międzynarodowa jest problemem dla PiS, co potwierdziły wybory do Europarlamentu, które PiS przegrał przez bezkrytyczne poparcie dla władz Ukrainy. Jeśli PiS zaangażuje się dziś w ryzykowne przedsięwzięcia międzynarodowe, może zniechęcić zwłaszcza starszą część swojego elektoratu, który bardzo ostrożnie podchodzi do wszystkiego, co związane z wojną.