560 kilometrów wydaje się chwilą. Tylko ta cena! Rolls-royce za 1,2 mln WIDEO
Opanujesz ten samochód w ciągu 5-10 minut - uśmiechał się Frank Tiemann z Rolls-Royce Motor Cars. Wystarczyły mi... 2 minuty za kółkiem, by stwierdzić, że pokochałem ten motoryzacyjny majstersztyk. Przejechałem rolls-royce’em dawnem z Lipska do Katowic.
Przed pięciogwiazdkowy Steigenberger Grandhotel Handelshof w Lipsku każdego dnia podjeżdżają samochody, których nie powstydziliby się biznesmeni z milionami euro na koncie albo sportowcy i piosenkarze z pierwszych stron gazet. Pomimo tego, właśnie ten jeden model sprawił, że w sobotni marcowy poranek wszystkie oczy zwrócone były przed wejście do holu. Rolls-royce dawn z gracją zaparkował tuż przed drzwiami i od razu pojawiło się przy nim kilka osób. Nie było takiego hotelowego gościa, który nie spojrzałby w kierunku rolls-royce’a i nie rzucił kilku słów na temat pojazdu. Podczas przejażdżki po Lipsku czułem się już jakbym miał na koncie kilka milionów. Przyznaję, piękne uczucie.
Jeśli nawet udałoby mi się szybko otrząsnąć, to z ekscytacji na pewno nie wyprowadzaliby mnie mieszkańcy Lipska, którzy tego dnia postawiliby niemałe kwoty na to, że z ważącego ponad dwie tony wyjątkowego auta na pewno uśmiecha się do nich milioner. - Nie dziw się. 80 procent osób, które kupują nasze samochody, to biznesmeni, ale pozostałe 20 to np. sportowcy, aktorzy albo muzycy. Przechodnie i kierowcy, których mijamy, zastanawiają się po prostu, czy za kierownicą siedzi jakiś szejk, czy też ktoś, kogo znają z telewizji - uśmiechał się Frank Tiemann z Rolls-Royce Motor Cars.
Kogo mogliby zobaczyć na moim miejscu? Na przykład znanego niemieckiego projektanta mody Karla Lagerfelda, a patrząc nieco bliżej - Janusza Filipiaka, prezesa informatycznej firmy Comarch oraz piłkarskiej Cracovii. Tak naprawdę jednak większość właścicieli chroni swoją prywatność. To ludzie, którzy są liderami w swoich branżach i dorobili się fortuny.
Teraz proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że pewnego dnia ktoś dzwoni i proponuje Państwu przejażdżkę rolls-royce’em z Lipska do Katowic. Nie odmówiłem. Na miejscu, w Lipsku, moim przewodnikiem był wspomniany już Frank Tiemann. Gdy z nim rozmawiałem, okazało się, że nie było przesadą stwierdzenie, że jest skarbnicą wiedzy na temat tej marki.
Jeszcze zanim zobaczyłem dawna na żywo, w hotelowej restauracji Frank wprowadzał mnie w świat luksusowych samochodów produkowanych przez brytyjskiego giganta.
- Jeśli byłbyś klientem i zażyczyłbyś sobie właśnie taki kolor - w tym momencie Frank pokazał na leżącą na talerzu oliwkę - to nie byłoby z tym najmniejszego problemu. Personalizowanie sprawia, że nasze auto będzie unikalne i żaden inny kierowca na świecie nie będzie miał drugiego takiego, właśnie ze względu na pewne detale - dodaje.
Cały proces oznacza jednak także to, że cena (zaczyna się od około 1,2 mln zł) wzrasta i może przekroczyć 2 miliony złotych. To pokazuje, jak niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika dobrem luksusowym jest ta marka. Z drugiej strony oznacza to prestiż, ponieważ na zakup takiej motoryzacyjnej perełki mogą pozwolić sobie nieliczni. Dawn, ale także inny model rolls-royce’a, może zostać dostosowany do każdego (dosłownie) życzenia kupującego, a wszystko dzięki możliwości personalizacji.
Tiemann wspomina, jak jeden z kupujących przyniósł kiedyś swój mały samochodzik-zabawkę. Bawił się tym autkiem, gdy miał 5 lat i stwierdził, że chciałby, aby jego rolls-royce miał identyczny kolor - szaroniebieski. Nie było z tym problemów. Zresztą, Rolls-Royce Motor Cars to taka firma, która spełnia marzenia.
- Jeśli jest takie odczucie, to oznacza, że pracownicy Rolls-Royce’a dobrze wykonują swoją pracę - podkreśla z uśmiechem Frank Tiemann. Jest Niemcem i na co dzień mieszka w Monachium, więc nie mogło też zabraknąć wątku Bayernu i Roberta Lewandowskiego. - To napastnik, który ma instynkt i świetnie odnajduje się w polu karnym. Śmiało można powiedzieć, że nasi klienci są jak Robert, ponieważ też mają taki instynkt - podkreśla Frank Tiemann.
Niewątpliwie kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski stać na taki samochód. Mnie, bez wątpienia, nie. Dlatego z możliwości jazdy czerpałem całymi garściami. Ponad 560 km za kierownicą auta, jak rolls-royce dawn, to czysta przyjemność. Nie dość, że nie czujemy jakiegokolwiek dyskomfortu związanego z długością trasy, to większego wrażenia nie robi na nas również prędkość - ok. 215 kilometrów na godzinę (oczywiście na niemieckiej autostradzie). Pod maską mamy silnik V12 o pojemności 6,6 l. Konstrukcja dachu składa się w ciągu 20 sekund, a całą operację można wykonywać podczas jazdy z prędkością do 50 kilometrów na godzinę. Wszystkim sterujemy za pomocą komputera pokładowego. Nie obraziłbym się, gdybym miał takie auto w swoim garażu i to pewne, że miałoby to ogromny wpływ na moje otoczenie. - Samochód jest znakiem prestiżu społecznego - podkreśla dr Piotr Wróblewski, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Auto pokazuje, jak zamożny jest właściciel. W pewnych częściach Europy przyjęto też, że prestiżowe są pewne marki. W tym kontekście mówi się o mercedesie czy też audi. Zazwyczaj ludzie mówią, że nie przywiązują wagi do marki aut, ale pomimo wszystko kierują się takim „samochodowym kodem” - zwraca uwagę socjolog. Z jakimi reakcjami możemy się spotkać na co dzień? W tym przypadku pewnie nie będzie większej niespodzianki. Spróbujmy tylko podjechać przed nasz dom autem wartym 2 miliony złotych.
- Takie auto ma największy wpływ na sąsiadów. Kiedy taki samochód stoi przy naszym domu, to może być powodem zazdrości. Nie mówię, że zawsze, ale w dominującej części społeczeństwa możemy dostrzec taki mechanizm - nie kryje Piotr Wróblewski.