Gdy usłyszał krzyki, nie wahał się ani chwili. Wskoczył do wody i wyciągnął topiącą się kobietę z jeziora. Strażacy nie mają wątpliwości: - To bohater!
67-letni Ryszard Staszak mieszka niemal nad samym Gopłem w Kruszwicy. Tuż przed południem wyszedł z domu. W pewnym momencie usłyszał głośne krzyki. Z „małego mostu” jacyś ludzie wołali „Ratunku!” W wodzie ktoś się topił.
Nie było łatwo
Pan Ryszard nie wahał się ani chwili. Podbiegł do jeziora, zdjął spodnie i buty, wskoczył do wody. - Początkowo nie wiedziałem, gdzie płynąć. Na szczęście kobieta miała jasną kurtkę, więc ją w końcu zauważyłem. Była gdzieś półtora metra pod wodą - opowiada. Zanurkował, chwycił ją i wyciągnął na powierzchnię.
Nie było łatwo. Woda była potwornie zimna. W tym miejscu jest dość głęboko. Są też potężne wiry.
- Gdy ją holowałem do brzegu, myślałem, że nie żyje. Na szczęście byłem w błędzie - wspomina.
Jest w dobrej formie
Przy pomocy kolegów wyciągnął ją na brzeg. Wkrótce pojawili się strażacy. - Przystąpili do udzielania pierwszej pomocy zarówno poszkodowanej, jak i bohaterskiemu ratownikowi. Oboje byli bardzo wyziębieni - opowiada st. kpt. Artur Kiestrzyn, oficer prasowy komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Inowrocławiu.
Otuleni kocami, trafili pod opiekę lekarzy pogotowia. 20-letnia kobieta została zabrana do szpitala. Pan Ryszard nie chciał tam jechać. - Są bardziej potrzebujący ode mnie - przekonuje. Zdradza nam jednak, że sporo ryzykował. W ubiegłym roku miał poważną operację. Ma trzy bajpasy na sercu. - Czuję się dobrze. Choć podobno grozi mi zapalenie płuc - zdradza. Mimo wieku emerytalnego jest w świetnej formie fizycznej. - Zawdzięczam to codziennym 20-kilometrowym przejażdżkom na rowerze. Gdyby nie te systematyczne treningi, nie poradziłbym sobie i nie wyciągnął tej dziewczyny z jeziora - przekonuje.
Strażacy dziękują
Strażacy są pod wielkim wrażeniem postawy pana Ryszarda. - Bohaterski mieszkaniec Kruszwicy wykazał się ogromną odwagą. Z poświęceniem własnego bezpieczeństwa uratował tonącą. Gdyby nie jego postawa, strażacy bez wątpienia musieliby poszukiwać poszkodowanej w odmętach jeziora Gopło. Dziękujemy! - mówi Artur Kiestrzyn.
Pan Ryszard nie czuje się bohaterem. Z niezwykłą skromnością wyznaje, że każdy zachowałby się tak na jego miejscu. Jednak na moście ludzi było więcej. Do wody wskoczył tylko on. - Dzięki Bogu, że wszystko dobrze się skończyło. Nie darowałbym sobie, gdyby ta kobieta nie przeżyła - wyznaje.
Dzięki Bogu, że żyje!
Wczoraj odwiedził ją w szpitalu. Kobieta czuje się dobrze. Jest jeszcze w szoku, ale podziękowała panu Ryszardowi za to, że uratował jej życie. - To bardzo sympatyczna dziewczyna. Dzięki Bogu, że żyje - podkreśla pan Ryszard.