Długo po zdobyciu w 1945 roku niemieccy mieszkańcy Zielonej Góry byli przekonani, że miasto pozostanie w granicach Niemiec.
Zielona Góra 6 czerwca 1945 r., a raczej - jak wówczas pisano - Zielonagóra, przybrała odświętny wygląd. Przynajmniej jak na tamte warunki. Jednak polski wymiar tego dnia ograniczył się raczej do centrum, pojawiły się biało-czerwone flagi. Przed wejściem do ratusza stanął szpaler funkcjonariuszy zorganizowanej właśnie straży przemysłowej. Tłumów rozentuzjazmowanych rodaków zdecydowanie nie było, gdyż według spisanego raptem cztery dni później rejestru miasto liczyło około 10 tys. mieszkańców - tysiąc Rosjan, 7 tys. Niemców i... kilkudziesięciu Polaków. Dla tych drugich nie była to okazja do świętowania, gdyż właśnie wojenny komendant miasta, sprawujący w nim władzę z ramienia Armii Czerwonej, przekazywał ją polskiemu burmistrzowi Tomaszowi Sobkowiakowi.
Miasto wyzwolono cztery miesiące wcześniej i było jednym z ostatnich, które oficjalnie przechodziło pod polską władzę.
- Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się stało - mówi specjalizujący się w tym okresie dziejów Tadeusz Dzwonkowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. - Najprawdopodobniej to wynik zamieszania z pełnomocnictwami po stronie polskiej administracji, ale też i polityki komendantów Armii Czerwonej. Należy pamiętać, że do połowy maja 1945 r. udało się obsadzić polskimi urzędnikami 25 z 41 obwodów, które były na Dolnym Śląsku. Zapewne wpływ na to miała także bardzo duża liczba Niemców, gdyż w wyniku tzw. cofki do swojego miasta powróciło wielu mieszkańców, którzy uciekli przed Armią Czerwoną. Długo radziecka administracja opierała się na dawnych urzędnikach niemieckich, prawą ręką pierwszego komendanta, pochodzącego z Kijowa Demiana Wieochoturowa, był niemiecki antyfaszysta Karl Laube.
Początkowo prawdziwą władzę w mieście sprawował szef oddziału NKWD. O ile na wschód od Odry dość szybko władzę przejmowali Polacy, o tyle sprawa przebiegu granic i przyszłości terenów między Odrą i Nysą ważyła się jeszcze kilka tygodni, teoretycznie aż do 2 sierpnia 1945 r., czyli do konferencji poczdamskiej.
Pierwsi byli polscy kolejarze z Wielkopolski. Trzeba było stworzyć warunki transportu, także na potrzeby trwającej jeszcze wojny. Już 26 lutego utworzono Oddział Ruchowo-Handlowy PKP w Zielonej Górze z tymczasową siedzibą w Wolsztynie, którego naczelnikiem został inż. Wacław Andrzejewski. W marcu Zielona Góra, jako obwód numer 20, znalazła się w granicach Dolnego Śląska. 8 maja przyjechali członkowie grupy operacyjnej Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z Kazimierzem Paszyńskim, który był przedstawicielem pełnomocnika rządu na Dolny Śląsk. Od 25 maja grupa rezydowała w hotelu Kaiserhof, czyli w dzisiejszy hotelu Śródmiejskim.
Należy podkreślić, że od połowy maja 1945 r. o władzę w Zielonej Górze rywalizowały dwie grupy; grupa związana z Polskim Związkiem Zachodnim i grupa inż. Kazimierza Paszyńskiego przybyłego z Legnicy - dodaje Tadeusz Dzwonkowski. Tylko dwa przykłady tej rywalizacji. Gdy 30 maja przyjechała 22-osobowa grupa z Poznania, została z powrotem wysłana do Poznania. Podobnie było 4 czerwca, kiedy to w Zielonej Górze chciała się zainstalować grupa milicji dowodzona przez bliżej nieznanego oficera, ale nie uzyskała ona akceptacji Paszyńskiego i wróciła do Wolsztyna.
W przeddzień uroczystego przekazania władzy doszło zresztą do incydentu, oddającego klimat tamtych dni. Do mieszkania jednego z Niemców wdarł się przybyły z Poznańskiego Antoni Skrzypczyński. Schwytano go, odebrano skradzione rzeczy i nakazano opuszczenie miasta...
Uroczystość przekazania władzy była zorganizowana według ceremoniału wojskowego. Komendant uroczyście wprowadził Sobkowiaka do ratusza w asyście oklasków radzieckich wojskowych i członków grupy Paszyńskiego. Na zakończenie uroczystości na wieży ratusza wywieszono biało - czerwoną flagę. Później wypadki potoczyły się błyskawicznie. Powołano nowy Zarząd Miejski. Wiceburmistrzem mianowano Stefana Dudzińskiego, sekretarzem Czesława Wielgosza. Na dotychczasowych stanowiskach pozostawiono nadal niektórych urzędników niemieckich, m.in. Brandta, Becka i Maxa Ludwiga.
Podczas uroczystości nie był obecny Jan Klementowski, mianowany dwa dni wcześniej pełnomocnikiem zielonogórskiego obwodu, czyli pierwszym polskim starostą zielonogórskim. Przyjechał dwa dni później.
- Mianowanie Sobkowiaka było trochę wymuszone - stwierdza Dzwonkowski. - Paszyński był zdaje się inżynierem górnikiem z wykształcenia i pracował w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, Sobkowiak posiadał doświadczenie samorządowe. Kwalifikacje były zapewne mniej ważne. Chodziło głównie o to, czy Zielona Góra będzie w województwie wrocławskim, czy poznańskim. W nomenklaturze obowiązującej od 15 marca Zielona Góra należała do okręgu dolnośląskiego, o czym zadecydowano na szczeblu centralnym. Niemal do końca maja 1945 r. władze polskie obejmowały poszczególne powiaty na zasadzie porozumień zawieranych z dowódcami frontów Armii Radzieckiej, co bardzo często było przyczyną sporów. Dla komendantów wojennych niemalże wszystko było niezbędne dla działań armii, nawet po zakończeniu wojny. Dopiero 28 maja, po konferencji pełnomocników obwodowych z udziałem Bieruta i gen. Siergieja Szatiłowa, zdecydowano, że władza cywilna przechodzi w ręce polskiej administracji.
Przybycie Klementowskiego, który miał wcześniej być pełnomocnikiem w Skwierzynie, oznaczało dla Paszyńskiego, że w centrali zadecydowano o przynależności miasta do województwa poznańskiego. W źródłach archiwalnych brak jest informacji, ale zapewne Klementowski pokazał swoje pełnomocnictwa komendantowi wojennemu oraz Paszyńskiemu. Dlatego dopiero 9 czerwca 1945 r. rozwieszono w mieście obwieszczenia o przejęciu władzy w Zielonej Górze przez polską administrację.
Jakby dla podkreślenia normalizowania się sytuacji, 19 czerwca otwarto kino "Nisa", wyświetlono oczywiście radziecki film, ale do normalności droga była daleka.