Mężczyzna jadący ul. Wólczańską nagle zasłabł i zatrzymał samochód tuż przed skrzyżowaniem Przybyli na miejsce lekarze nie zdołali go uratować.
Wczoraj rano, około godz. 7.40, samochód dacia duster jadący ul. Wólczańską w kierunku ul. Pabianickiej niespodziewanie się zatrzymał około 20 metrów przed skrzyżowaniem. Okazało się, że kierujący autem 71-letni mężczyzna nagle zasłabł.
- Przechodzący ludzie usiłowali udzielić mu pomocy - opowiadali funkcjonariusze policji wezwani na miejsce zdarzenia. - Wezwali też pogotowie ratunkowe. Jednak gdy lekarze przybyli na miejsce, reanimacja była już nieskuteczna. Mężczyzna zmarł.
Z ustaleń policji wynika, że kierujący dacią jechał do lekarza, bo już wcześniej źle się czuł. Towarzyszyła mu żona. Nim zasłabł, zdążył zatrzymać auto, unikając w ten sposób wypadku.
- Z ustaleń lekarzy wynika, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych - poinformował komisarz Adam Kolasa z KWP.
Przez ponad godzinę przejeżdżający kierowcy oglądali parawan osłaniający zwłoki, dopóki nie pojawili się przedstawiciele zakładu pogrzebowego.
Adam Kolasa radzi, by w podobnych sytuacjach nie udzielać samodzielnie pomocy, nie wyciągać człowieka z samochodu, ale jak najszybciej skontaktować się z pogotowiem ratunkowym, opisać stan i objawy chorego, a potem postępować dokładnie według telefonicznych instrukcji ratowników.