8 marca 1968 roku. Zostawili więcej niż mieli
8 marca 1968. Na Uniwersytecie Warszawskim rozpoczyna się wiec w obronie studentów usuniętych z uczelni rozpętana później przez władze kampania antysemicka skutkuje emigracją tysięcy Żydów.
Zgodnie z ówczesną propagandą winnymi tych zajść byli „syjoniści”. Hasła antysyjonistyczne i antysemickie stanowiły jeden z istotnych elementów narad partyjnych, zebrań i masówek. W rezultacie z kraju wyjechało około 15 tys. Żydów. Polskę opuściła także grupa krakowian.
Wielowymiarowy Marzec
Wydarzenia Marca ’68 wpisują się w tzw. polskie miesiące, czyli fale buntów przeciwko władzy przetaczające się przez kraj w okresie PRL. Tym co wyróżnia ten okres, jest wielość nurtów, jakie wówczas doszły do głosu. Pierwsze skojarzenie związane z Marcem ’68 odnosi się do masowych wystąpień studentów różnych polskich uczelni. Walczyli oni o liberalizację systemu i wartości demokratyczne. Dla tej grupy było to jedno z istotniejszych doświadczeń młodości, nierzadko mające wpływ na dalsze życie.
Inną z odsłon Marca był atak na ludzi kultury, sztuki oraz naukowców. W prasie pojawiały się liczne artykuły, w których piętnowano nawet wybitnych intelektualistów, zarzucając im paradoksalnie brak kompetencji. Jednym z nurtów Marca ’68 była również zakulisowa walka wewnątrz PZPR. Grupa „partyzantów” ministra spraw wewnętrznych gen. Mieczysława Moczara, ścierała się ze zwolennikami I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki i „Ślązakami” Edwarda Gierka.
Wydarzenia Marca wyróżnia także - stanowiąc jedną z jego najtrudniejszych i jednocześnie tragicznych w skutkach odsłon - rozpętana wówczas przez władze nagonka antysemicka, skrywana pod hasłami walki z syjonizmem. Odcinali się od niej studenci i intelektualiści, a angażowano na jej potrzeby np. robotników, oddziaływano też różnymi sposobami na nastroje społeczne. Głoszone wówczas hasła: „Syjoniści do Syjamu”; „Syjoniści do Dajana”, „Oczyścić partię z syjonistów” do dziś brzmią w uszach marcowych emigrantów. Niechęć, upokorzenie i rozgoryczenie budziły też tezy oficjalnie głoszone w przemówieniach władz. Tego typu działania spowodowały, że wielu Żydów nie było w stanie dłużej mieszkać w Polsce i zdecydowało się opuścić swoją ojczyznę.
Od wojny sześciodniowej
Społeczność żydowska w powojennym Krakowie nie była liczna. Według pierwszego spisu ludności sporządzonego przez starostów powiatowych, w kwietniu 1945 r. w Krakowie przebywało 16 343 Żydów. W lipcu 1946 r. było to 21 514 osób. Grupa ta, głównie na skutek emigracji, szybko uległa zmniejszeniu i w grudniu 1947 r. w mieście przebywało już tylko 6269 Żydów. W następnych latach, szczególnie po 1956 r., z Krakowa wyjeżdżali kolejni Żydzi.
Urząd Bezpieczeństwa w Krakowie w latach 1945-1956 prowadził kilka spraw operacyjnych, mających na celu rozpracowanie środowiska żydowskiego na terenie miasta i województwa, szczególnie zwracając uwagę na osoby skupione wokół partii Bund. Po wydarzeniach Października 1956 r., problematyka ta nie wzbudzała już większego zainteresowania miejscowych władz. Nadal jednak SB, gromadząc materiały, odnotowywała przynależność narodową. Stan taki trwał do 1967 r., czyli do wybuchu tzw. wojny sześciodniowej. Wydarzenia rozgrywające się wówczas na Bliskim Wschodzie i ich odbiór w krajach bloku sowieckiego, stały się odtąd celem obserwacji funkcjonariuszy. Działania operacyjne ograniczały się do śledzenia nastrojów wśród ludności żydowskiej oraz intelektualistów.
W jednym z raportów z lata 1967 r. czytamy: „wiele osób zajmujących poważne pozycje w rozwoju kultury, nauki, literatury, jak również innych środowisk inteligencji i prywatnej inicjatywy oficjalnie lub nieoficjalnie solidaryzowało się ze skutkami agresji Izraela”. Odnotowywano dezaprobatę wobec zerwania przez Polskę stosunków dyplomatycznych z Izraelem oraz krytykę wspierania państw arabskich. Prócz studentów, artystów, literatów i intelektualistów, na liście osób śledzonych przez SB znaleźli się także członkowie partii. Dostrzegano przy tym rozterki osób z tej ostatniej grupy. Podkreślano, że wielu z nich przeżywało dylemat, bowiem jako komuniści byli w obowiązku zgadzać się z linią partii, a jako Żydzi z pochodzenia odczuwali solidarność z Izraelem.
Postawa wroga Polsce
Kiedy w Marcu ’68 w Krakowie rozpoczęły się protesty studentów, przystąpiono do tropienia śladów wrogiej działalności i jej rzekomych syjonistycznych inspiratorów. Funkcjonariusze SB skrupulatnie doszukiwali się żydowskiego pochodzenia osób zaangażowanych w te wydarzenia i odpowiedzialnych za ich przygotowanie. Kryterium wiążące stanowiła tu ocena bezpieki, a nie samookreślenie. Dotyczyło to także wykładowców akademickich. Celem działań było udowodnie-nie, że to Żydzi stoją u genezy protestów. Posunięto się dalej, poszukując dowodów na wpływy zagranicznych organizacji żydowskich. Jednym z elementów obserwacji stały się zatem kontakty, jakie krakowscy Żydzi utrzymywali z osobami z zagranicy. Nie były one rzadkością, bowiem wielu przyjaciół i członków ich rodzin mieszkało w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Szwecji i innych krajach świata.
Za jeden z sukcesów uznano odkrycie - możliwe dzięki tajnym współpracownikom - że 25 rodzin otrzymuje wsparcie od organizacji „Bnei Brith”. Płk Henryk Mąka, zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Krakowie wydał zalecenia, by „objąć aktywnym rozpracowaniem wszystkie te osoby, które w czasie agresji Izraela w czerwcu ubiegłego roku zajmowały postawę wrogą Polsce i socjalizmowi oraz wszystkich, którzy od tego czasu aż do dnia dzisiejszego zajmują taką postawę”.
Nastroje antysemickie wśród krakowian w Marcu ’68 nie były zbyt rozbudzone. Zdarzało się jednak, że na drzwiach domów i mieszkań osób podejrzewanych o żydowskie pochodzenie pisano obraźliwe hasła lub malowano różne symbole. Taki klimat nie ominął także uczelni wyższych, gdzie odnotowano przypadki rysowania szubienic z gwiazdą Dawida. Wśród części społeczeństwa wzmacniało się przekonanie o dużych wpływach Żydów i zajmowaniu przez nich kierowniczych stanowisk. Sprzyjały temu publikowane na łamach prasy, szczególnie „Echa Krakowa”, propagandowe teksty przeciwko Żydom i syjonistom. Starano się przekonać czytelników, że są oni obcy zarówno pod względem narodowości, jak i kultury, niezwiązani z miejscem zamieszkania, a przy tym na szkodę Polaków sympatyzują z innymi nacjami, np. z Niemcami. Część z tych tekstów stanowiły przedruki artykułów z innych gazet. Środowisko krakowskich dziennikarzy niechętnie przystępowało do tego typu pisarstwa, zatem angażowano osoby spoza redakcji. Na łamach prasy publikowano też teksty poświęcone Polakom ratującym Żydów w okresie niemieckiej okupacji. Starano się przy tej okazji ukazać niewdzięczność ratowanych od Zagłady osób wobec tych, którzy z narażeniem życia nieśli im pomoc.
Według danych SB, w 1968 r. z Krakowa i innych miejscowości województwa krakowskiego wyemigrowało 58, a do końca 1970 r. łącznie 306 Żydów. Emigrowali do Izraela, Danii, Szwecji, Austrii i innych państw. Zgodę na wyjazd otrzymywali po zrzeczeniu się polskiego obywatelstwa.
Nie dawano im paszportu, ale tzw. dokument podróżny, uprawniający do opuszczenia kraju, bez możliwości powrotu. Pisarz Henryk Grynberg napisał o emigrantach marcowych: „tu zostawili więcej po sobie niż mieli”. Wielu z nich nie zamierzało opuszczać Polski i dlatego nie wyjeżdżali we wcześniejszych latach, tu chcieli żyć i pracować, jednak oskarżenia jakie wobec nich kierowano w Marcu ’68 i po nim sprawiły, że przestali czuć się bezpiecznie, przestali czuć się jak u siebie.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.