A gdyby Hobbit dział się na Śląsku? Gdzie Shire, Mordor i Rivendell? Zabawmy się. [SPACER PO MAPIE]
Plakaty już lepią się do oczu, bilety na przedpremierowe seanse i maratony już gromadzą tłumy pod kinowymi kasami, a my ruszamy w miasto i do lasu, na poszukiwanie tolkienowskich krain na Śląsku. Powód? 25 grudnia do kin wejdzie „Hobbit – Bitwa Pięciu Armii”, trzecia i ostatnia część filmowej trylogii Petera Jacksona.
Jak uczy Tolkien, każda wyprawa musi mieć przewodnika, więc – jak ten mały, słaby Bilbo – zabrałem się w podróż z Gandalfem, jakim okazała się Klaudia Heintze, prezes Śląskiego Klubu Fantastyki w Katowicach. Poza tym, że od wielu lat utrzymuje ekspercki poziom znajomości świata fantasy, to prywatnie strzela z łuku i broni palnej. Jak przyznała, najbliżej jej do krasnoludów, choć najlepiej wspomina lekturę „Silmarillionu”.
- Kluczem do zrozumienia świata Tolkiena, są jego poglądy. Był głęboko zakorzenionym tradycjonalistą i można to zaobserwować w sposobie konstrukcji poszczególnych ras. Kochał i wywyższał elfy, orki rysował jako złe. Pamiętajmy jednak, że historię Śródziemia opowiadają zwycięzcy, nie oczekujmy pozytywnej narracji o krainie Mordoru – wyjaśnia. Jak to ma się do dzisiaj?
– To taka walka technokratów z ekologami - przyznaje Heintze.