A może tak urlop we własnym mieście? Staycation zyskuje na popularności
Po co spać w hotelu we własnym mieście i wynajmować przewodnika do oprowadzania po swojej ulicy? Gdy wyjazdy zagraniczne są wciąż skomplikowane, a w rodzimych kurortach panuje ścisk, rozwiązaniem może być staycation. Wakacje bez wyjeżdżania z miasta mają wielu zwolenników, także wśród przedsiębiorców z łódzkiej branży turystycznej.
Pobyt w hotelu w swoim własnym mieście bez ważnych powodów życiowych pozornie może wydawać się bez sensu. Jednak wiele osób tak właśnie robi. Pani Marta z Łodzi w pewien weekend spakowała małą walizkę i zamiast pójść na pociąg, udała się do łódzkiego hotelu Ibis, by spędzić tam noc.
- Brałam udział w szkoleniu z osobami z różnych stron Polski. Uczestnikom przysługiwał nocleg w hotelu, więc chociaż jestem z Łodzi, postanowiłam z niego skorzystać. Podobnie zrobiło kilka innych łodzianek. Po wykładach, zamiast wrócić do domu, zatrzymałyśmy się w hotelu, poszłyśmy na kolację do restauracji, potem na spacer po Piotrkowskiej i wróciłyśmy do hotelu na nocleg i śniadanie. To było zaskakujące doświadczenie. Zintegrowałyśmy się i poczułyśmy jak turystki, choć nigdzie przecież nie wyjechałyśmy - mówi łodzianka.
Noc w hotelu może być romantyczna
W czasie pandemii chętnych na nocowanie poza domem jest naprawdę sporo. W tym roku z okazji walentynek hotel DoubleTree by Hilton w Łodzi zaoferował możliwość noclegu w przyozdobionym płatkami róż pokoju z kolacją serwowaną do łóżka. Pomysł, będący ciekawą próbą działania w ramach obowiązujących obostrzeń, chwycił. Na dodatek okazało się, że aż trzy czwarte gości stanowili łodzianie, gotowi spędzić noc w hotelu koło domu.
- Było to dla nas zaskoczeniem. Nasza wcześniejsza oferta sylwestrowa czy walentynkowa też cieszyła się dużym zainteresowaniem łodzian, ale nie wiązało się to z noclegami w hotelu - przyznaje Marta Wróblewska, kierownik ds. marketingu i PR hotelu DoubleTree by Hilton. - Teraz wiele osób chciało spędzić wieczór i poranek poza domem mimo obostrzeń i pandemii- dodaje.
Także w hotelu Andel’s Łódź osoby z aglomeracji łódzkiej, czyli z Łodzi, Zgierza, Pabianic i innych bliskich miejscowości, stanowią 1 proc. nocujących gości.
- Tacy goście korzystają z oferty spa, basenu, usług gastronomicznych oraz oferty obiektów z Manufaktury - wylicza Anna Olszyńska, dyrektor generalna hotelu Andel’s Łódź.
Staycation, czyli wakacje bez wyjeżdżania
Turystyczny pobyt we własnym mieście ma swoją nazwę. To staycation, czyli angielski termin będący połączeniem słów zostać (po angielsku stay) i wakacje (po angielsku vacation). Zachętę do zamienienia wakacyjnego wyjazdu na pozostanie we własnym mieście redaktorzy słownika Merriam-Webster wykryli już w amerykańskiej reklamie z trudnego roku 1944 roku. Staycation jako forma spędzania wakacji w ostatnich latach stała się całkiem modna, a dalszą popularność zdobywa w kolejnych ciężkich czasach, m.in. w kryzysie ekonomicznym z lat 2007-2008. Oczywistym jest, że pandemia koronawirusa też mu sprzyja.
- Osoby, które od roku są na home office, potrzebują wyjść z domu, oderwać się od codzienności, którą mogą być zmęczeni - zauważa Tomasz Koralewski, prezes Łódzkiej Organizacji Turystycznej.
Jego zdaniem pracownicy zamknięci w domach potrzebują przespać się w innym miejscu, zmienić otoczenie nie na kilka godzin, ale na dłużej. - Idealnym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest pobyt w hotelu, gdzie mamy możliwość wyspania się w wygodnym łóżku i w niebanalnej przestrzeni. Staycation daje taką możliwość. Przy okazji możemy poznać miasto, pójść na spacer w takie rejony, których na co dzień nie odwiedzamy - mówi Tomasz Koralewski.
Zauważają to także pracownicy łódzkich hoteli. Część gości w czasie epidemii decyduje się na pobyt w hotelu, by choć w ten sposób wyrwać się na chwilę z domu.
- Praca w domu na małym metrażu może być dokuczliwa, a zmiana choćby na chwilę otoczenia i skorzystania z obsługi jest bardzo dobrą formą odpoczynku - mówi Anna Olszyńska. Jak podkreśla, coraz więcej gości z Łodzi chce nocować w hotelu Andel’s Łódź także po to, by zobaczyć obiekt utworzony w dawnej fabryce. A w czasie pandemii ludzie mają na to czas.
Staycation nie zawsze jest wymuszone trudnymi warunkami. Nie zawsze chodzi o pieniądze i ograniczenia, choć niewątpliwie rezygnacja z podróży to spora oszczędność. Ale wakacje we własnym mieście to także gratka dla ekologów, którym zależy na redukcji śladu węglowego, osób, którym pakowanie walizek na wakacje kojarzy się z dużym stresem czy takich, które nie lubią tłoczyć się w modnych kurortach. W weekend na początku czerwca w kolejce pod szczytem na Trzy Korony trzeba było czekać 2,5 godziny. W tym czasie na ulicach Łodzi były pustki.
Nie wyjeżdżaj, wesprzyj lokalny biznes
Ale do zostania w mieście może też skłaniać patriotyzm gospodarczy. Po roku lockdownów branża turystyczna regionu łódzkiego jest w bardzo trudnej sytuacji. I wciąż przegrywa z bardziej atrakcyjnymi miejscami. Wystarczy choćby prześledzić, gdzie trafiają bony turystyczne. W ubiegłym roku w całym kraju wykorzystano z bonów prawie 240 mln zł. Z tego do 185 podmiotów z Łódzkiego wpłynęło tylko 6 tys. bonów na kwotę około 4 mln zł. Czyli zaledwie jeden na 60.
To sprawia, że pieniądze łodzian i mieszkańców regionu są szczególnie cenne. Na przykład w Aquaparku Fala zaledwie co czwarty gość jest spoza Łodzi. Przyjezdnych jest nieco więcej w weekendy, w tygodniu z basenów i saun korzystają głównie łodzianie. To na nich opiera się biznes.
Lokalnych klientów doceniają też łódzcy przewodnicy. Justyna Tomaszewska od czasu wybuchu pandemii częściej niż zwykle jest wynajmowana przez łodzian do oprowadzenia po ich rodzinnym mieście. W trudnej sytuacji to znaczne grono jej klientów. I duża przyjemność.
- Bardzo lubię takie wycieczki, zupełnie inne od oprowadzania przyjezdnych - mówi Tomaszewska. Jak podkreśla spacer po własnym mieście z przewodnikiem to coś zupełnie innego niż codzienne przemieszczanie się na linii praca-dom. „Przechodziłem tędy setki razy i nigdy nie widziałem” - mówią jej zdziwieni pięknem swojego miasta łodzianie.
Justyna Tomaszewska oprowadza najczęściej 30 i 40-latków, którzy w kilka rodzin umawiają się na lokalną turystykę. I często wracają po kilka razy.
- Mam też spacery rodzinne, wielopokoleniowe, kupowane na prezent dla kogoś z rodziny. Seniorzy wspominają, jak kiedyś wyglądała Łódź, potem wszyscy idą razem na lody - mówi.
Na wynajęcie Justyny zdecydowała się jeszcze przed pandemią pani Magdalena z Łodzi. Na urodziny męża zorganizowała mu wycieczkę z przewodnikiem po cmentarzu żydowskim w Łodzi. Zaprosiła na nią przyjaciół, wszyscy wrócili ze spaceru zadowoleni.
- Zawsze starałam się zorganizować w urodziny męża coś nietypowego. A choć mieszkamy w Łodzi, nigdy wcześniej na tym cmentarzu nie byliśmy - przyznaje łodzianka.
Władze Łodzi zachęcają do staycation
Trend staycation zauważyły niedawno władze Łodzi. W maju podczas konferencji prasowej zachęcały, by przyznawany rodzinom z dziećmi bon turystyczny wydały... w łódzkich hotelach i na łódzkie imprezy turystyczne.
Pierwszy wiceprezydent Łodzi Adam Pustelnik osobiście namawiał mieszkańców do odbywania staycation.
- To trend, który ostatnio obserwujemy w turystyce i staramy się go w Łodzi popularyzować - mówił wiceprezydent. Jak podkreślał on sam niemal każdego dnia odkrywa jak fantastyczna jest historia Łodzi, jej bogactwo i wielokulturowe dziedzictwo.
Władze Łodzi zachęcają do staycation nie bez powodu. Branża turystyczna i rozrywkowa po trwających niemal rok lockdownach jest mocno zadłużona. Na dodatek do Łodzi wciąż nie wróciła turystyka biznesowa, będąca głównym źródłem dochodów hoteli. Wciąż bowiem wiele firm nie wróciło do normalnej pracy, wiele spotkań nadal odbywa się online, a na granicach czają się utrudnienia w podróżowaniu.
Jednak przedsiębiorcy patrzą na rozpoczynający się sezon z nadzieją. Anna Olszyńska, dyrektor generalna hotelu Andel’s Łódź ocenia, że ruch biznesowy wróci do dawnej skali w przyszłym roku. - Nastroje są pozytywne, widzimy chęć podróżowania - podkreśla Anna Olszyńska.
Czy to oznaczać będzie koniec staycation? Czas pokaże.