Kontrowersje. Władza ma pomysł, jak dofinansować media narodowe: prywatni operatorzy mają informować Pocztę Polską o swoich klientach.
Rząd, a szczególnie resort kultury oraz władze mediów publicznych, rozpaczliwie szukają sposobów na zdobycie pieniędzy z abonamentu na dofinansowanie narodowych nadawców. Na razie bezskutecznie, choć planów nie brakowało.
Tzw. wielka ustawa medialna zakładała, że od początku 2017 r. mieliśmy do rachunku za prąd mieć doliczoną miesięczną 15-złotową składkę audiowizualną. Mieli ją płacić nawet ci, którzy nie posiadali telewizora i radia, ale w domach mieli licznik opłat za prąd.
Teraz rządzący zapowiadają nowe rozwiązanie, które miałoby wejść w tym roku. Jego celem jest objęcie opłatami maksymalnie dużego odsetka Polaków.
Od wielu lat za posiadanie radioodbiornika lub telewizora trzeba płacić abonament na utrzymanie mediów publicznych. Gospodarstw domowych jest 13,6 mln, ale tylko 6,7 mln z nich zarejestrowało swoje radia i telewizory. To jednak tylko wierzchołek góry problemów. Bo w 2016 r. jedynie 1,1 mln zapłaciło abonament (3,5 mln jest zwolnionych z opłat).
Poczta Polska, która pobiera abonament, przekazała w 2016 r. na rachunek KRRiTV 702 mln zł. W tym roku kwota ta ma wynieść ok. 600 mln zł. Dla porównania: w 2003 r. z abonamentu wpłynęło 919 mln zł. Dodajmy, że kablówkę ma 4,5 mln abonentów, a z kanałów satelitarnych korzysta 5,5 mln.
Kablowanie do Poczty
Rządzący chcą, by operatorzy płatnej telewizji przekazywali Poczcie Polskiej dane ich klientów. Chcą tym samym poznać nazwiska tych, którzy płacą prywatnym operatorom, ale nie zarejestrowali swoich odbiorników. Wiceminister kultury Jarosław Sellin zagroził operatorom, że jeżeli tego nie zrobią, złamią prawo i poniosą konsekwencje. Operator, który nie przekaże Poczcie Polskiej danych o swoich klientach, będzie płacił kary - do 5 proc. swoich przychodów.
Sellin przekonywał, że tego rodzaju działania ze strony dostawców płatnej telewizji nie są na bakier z Ustawą o ochronie danych osobowych i nie łamią tajemnicy handlowej.
GIODO: nowa umowa
Dla operatorów zadośćuczynieniem za nielojalność wobec klientów mają być pieniądze. Rządzący w projekcie oferują im zwrot kosztów i 6-10-proc. udział w zysku z abonamentu. Większość operatorów płatnej telewizji i zrzeszających ich organizacji jest jednak na „nie”. Cyfrowy Polsat i Polska Izba Komunikacji Elektronicznej uważają, że projekt narusza konstytucyjną zasadę równości wobec prawa i zaszkodzi rynkowi medialnemu. „Nie” mówi też Edyta Bielak-Jomaa, generalny inspektor danych osobowych.
Jej zdaniem pozyskiwanie w taki sposób danych musiałoby spowodować konieczność zawarcia nowych umów z operatorami. Ci też nie podzielają przekonania rządzących, że przekazywanie Poczcie danych klientów nie narusza tajemnicy handlowej i Ustawy o ochronie danych osobowych. Wczoraj wydali wspólny komunikat, który na te sprawy kładzie nacisk.
Zauważyli również: „Państwo dysponuje wszystkimi koniecznymi narzędziami, które umożliwiają realizację obowiązku opłaty abonamentowej”.
Projekt zakłada, że od 2018 r. abonament RTV ma wynosić ok. 8 zł miesięcznie (dziś 22,7 zł). Władza liczy jednak, że po zmianach narodowe media zyskają dodatkowo 620 mln zł, bo dzięki tym zabiegom uda się zwiększyć liczbę płacących abonament o prawie 3 mln.
Nadawcy prywatni wydali też wczoraj inny komunikat: „Skoro TVP ma dostać tak duże pieniądze z abonamentu, to politycy powinni zdjąć reklamy z niej”- czytamy.
O to apeluje m.in. Maciej Maciejowski, członek zarządu TVN. Bogusław Kisielewski, prezes Kino Polska TV, narzeka, że już dziś TVP stosuje na rynku reklamowym dumpingową politykę. Podaje, że ceny reklam w TVP są 8-krotnie niższe niż w Niemczech. Kisielewski też apeluje: - Skoro TVP ma dostać duże pieniądze z abonamentu, to politycy powinni pozbawić ją reklam.
Część osób nie chce natomiast płacić na media narodowe, bo oceniają je za skrajnie nieobiektywne.
WIDEO: Mówimy po krakosku. "Borówka czy jagoda?"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto