Aborygeni chcą zaborygenizować Górę Kościuszki
Wstajemy z kolan, ale- jak się okazuje - nie tylko my. Inni też wstają i to ich wstawanie bywa sprzeczne z naszym wstawaniem. Dobrym przykładem takiego dysonansu w zakresie wstawania z kolan jest przypadek australijskiego szczytu górskiego, najwyższego w paśmie Alp Australijskich.
Szczyt ów, najwyższy w Australii (2228 metrów n.p.m.), nazywa się Góra Kościuszki. W 1840 roku polski podróżnik i odkrywca Paweł Edmund Strzelecki nadał wzniesieniu taką nazwę w hołdzie dla Naczelnika, a także i dlatego, że australijski szczyt przypominał mu z wyglądu krakowski kopiec Kościuszki. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że uwadze naszego odkrywcy australijskich krain umknął pewien szczegół.
Na cóż to w Australii nie zwrócił uwagi imć pan Strzelecki (herbu Oksza)? Na Aborygenów, rdzennych mieszkańców tamtego kontynentu. To znaczy na pewno zauważył, że ów zamorski ląd zamieszkują również, oprócz kangurów, inne dwunożne istoty, ludzkie, ale kto by się w 1840 roku przejmował australijskimi krajowcami. Bezceremonialnie więc Góra Kościuszki pojawiła się w australijskiej przestrzeni i tak jest do dzisiaj.
Czasy się jednak zmieniają, ludzie wstają z kolan. Dla Aborygenów nazwisko naszego Naczelnika, nie dość, że trudne do wymówienia, to jeszcze jest symbolem kolonializmu, przemocy i dominacji białego człowieka, który z buciorami wlazł w ich aborygeńską ojczyznę. Nie ma się więc co dziwić, że rdzenni Australijczycy chcą Górę Kościuszki zaborygenizować, zmieniając jej nazwę.
Szkoda, że tak wyszło, bo Tadeusz Kościuszko to był ludzki pan. Przejęty ideą walki z tyranią wykupywał w Ameryce na wolność murzyńskich niewolników, zaś w Polsce, w swoich dobrach w Siechnowiczach (dziś na Białorusi), zmniejszył chłopom wymiar pańszczyzny do dwóch dni w tygodniu, a kobiety zwolnił z tej powinności całkowicie! Nawet dziś niejeden aktywista skarciłby go za takie lewactwo.
Dobrze, że australijska Polonia i krakowski Komitet Kopca Kościuszki starają się przekonać Australijczyków, że Góra Kościuszki to nazwa piękna, bo Naczelnik jest postacią ważną dla światowej historii powszechnej.
W październiku delegacja Aborygenów przyjedzie do Krakowa na obchody w ramach Roku Kościuszki. Może zauważą, że nasz kopiec Kościuszki to naprawdę wypisz wymaluj Góra Kościuszki w ich ojczyźnie? Sam Kraków też pewnie im się spodoba, prezydent Majchrowski zaprosi na cygara, potem zrobią sobie fajne selfie na rynku z głową Mitoraja - i może dadzą się przekonać, że Kościuszko to był świetny gość?
Żeby tylko podczas zwiedzania naszego magicznego Krakowa aborygeńska delegacja nie spotkała jakichś wiernych synów Rzeczypospolitej ogolonych na łyso, bo wtedy może się okazać, że rozpoczęta przez Kościuszkę ciężka walka o tolerancję i egalitaryzm w jego ojczyźnie wciąż trwa.