Aby nie stać się ofiarą [komentarz]
Jak mówi dr hab. Dariusz Pniewski, język może służyć do opisywania rzeczywistości albo do kreowania wyobrażeń. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że z wygody, lenistwa lub doznania złudnego poczucia bezpieczeństwa posługujemy się tym drugim.
Gdy słyszymy w mediach nadmiar słów: naród, suweren, polityka narodowa, Rada Mediów Narodowych, narodowy program prokreacji, dobro narodu, dobra zmiana itd. - wiemy, że przyszło nowe. Takiej retoryki nie słyszeliśmy w nadmiarze od poprzedniej ekipy rządzącej. Jakby się bała, że „wielkie słowa” przywiodą na myśl niechlubne systemy, z których z takim trudem zdołaliśmy się wyzwolić.
Wielu komentatorów uważa jednak, że skoro wybraliśmy obecną ekipę, widocznie ta retoryka odpowiada wyborcom - kiedyś wzgardzonym, zapomnianym przez elity, domagającym się uznania i określających samych siebie jako „naród”. Pewnie dlatego w mediach tak wiele jest ironii, która wprawdzie bierze słowa „dobra zmiana” w cudzysłów, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że wielu odbiorców już od dawna nie rozumie ironii. Ma ją za strach przed nowym, a więc lepszym życiem, które szykuje dla nas PiS. Bo tylko PiS wie, jak sprawić, by „narodowi” żyło się lepiej. I to może być pułapka.
Partia bowiem najlepiej wie, jak utrzymać władzę, a nie jak dać władzę nad sobą przeciętnemu człowiekowi.
Ale jak czytać między słowami, aby nie stać się ofiarą? We wrześniu nakładem wydawnictwa Znak ukaże się książka „Wstań! Jak w najprostszy sposób pokonać każde wyzwanie”. Autorka, Amy Cuddy, teraz profesor Harvardu, jako nastolatka miała wypadek samochodowy. Jej mózg uległ uszkodzeniu do tego stopnia, że jej iloraz inteligencji spadł do 30 punktów. Miała problem z koncentracją, zapamiętywaniem, nie potrafiła się uczyć i przetwarzać informacji. A jednak podjęła jedno z największych wyzwań - przekroczyła swoje słabości i pracowała nad sobą, nie zwalając winy na innych za swoje życie. Wybór należy do nas!