Adam Bielan: Strajk nauczycieli został zaplanowany w gabinecie Grzegorza Schetyny
Dlaczego nauczyciele strajkują? Padamy po trosze ofiarą własnego sukcesu. Zarobki w innych branżach gwałtownie wzrosły. A wiadomo, że rewolucje nie wybuchają, kiedy jest źle, tylko gdy zaczyna się poprawiać części grup społecznych - mówi Adam Bielan, wicemarszałek Senatu z ramienia Zjednoczonej Prawicy.
Jaki wpływ strajk nauczycieli będzie miał na obecną kampanię wyborczą?
Takie wydarzenia zazwyczaj wywierają wpływ na opinię społeczną, trudno jednak dziś jednoznacznie przesądzać, kto może na tym zyskać, a kto stracić.
Intuicja podpowiada, że bardziej zaszkodzi rządowi.
Proszę zwrócić uwagę, że już sam fakt, że do tego strajku doszło, robi duże wrażenie. Z prostej przyczyny: tego typu formy protestu nie mieliśmy od bardzo dawna. To najlepiej pokazuje, jaki spokój społeczny zapanował w Polsce w ostatnich latach. Trudno się dziwić, obecny rząd jest najbardziej prospołecznym w historii.
Był rok temu protest niepełnosprawnych w Sejmie.
W tym przypadku trudno jednak mówić o strajku. W Polsce są one rzadkością, co nas zdecydowanie wyróżnia na tle innych państw europejskich, gdzie różnego rodzaju protesty są na porządku dziennym. Spójrzmy na przykład na Francję czy Hiszpanię, na tle których jesteśmy krajem niezwykle spokojnym.
Zaraz pan powie, że wasz rząd właściwie czekał na jakiś strajk - żeby nie było u nas tak sielankowo.
Na pewno nie możemy powiedzieć, że było sielankowo, ponieważ protestów na tle politycznym było sporo. Ale faktem jest, że grupy społeczne - poza tym jednym epizodem rodzin osób niepełnosprawnych - nie protestowały. To sytuacja nieporównywalna z tym, jak wyglądały polskie realia w latach 90. czy na początku obecnego stulecia.
Z drugiej strony kryzys w relacjach rząd-nauczyciele trwał od kilku miesięcy - aż w końcu przerodził się w strajk. Macie kryzys trochę na własne życzenie.
Jestem przekonany, że ten strajk został zaplanowany już kilka miesięcy wcześniej w gabinecie Grzegorza Schetyny. Wszystko, co w ostatnich miesiącach robił Sławomir Broniarz, miało do niego doprowadzić.
To pana hipoteza czy pan przedstawia twardy, potwierdzony dowodami fakt?
To moja opinia - ponieważ żyjemy w wolnym kraju, to wydaje mi się, że politycy mogą wyrażać swoje opinie. Choć podobne sądy wygłaszają również wyborcy, z którymi regularnie rozmawiam. Przecież taka forma protestu - strajk - w momencie egzaminów gimnazjalnych i ósmoklasistów, dodatkowo organizowany w roku wyborów, wyraźnie sygnalizuje motywacje polityczne.
Albo po prostu próbę użycia argumentów, które skłonią rząd do podniesienia pensji nauczycielom.
Przypomnę, że w 2013 r. Sławomir Broniarz odcinał się od wszelkiego upolityczniania protestów nauczycieli, podkreślając, że nie można za pomocą protestów dążyć do zmiany rządu czy ułatwiać ugrupowaniom opozycyjnym zwycięstwa w wyborach.
Pan uważa, że teraz Broniarz gra na obalenie rządu PiS? Czy po prostu sięga po ostrzejsze metody niż sześć lat temu - bo widzi, że za pomocą rozmów nic nie osiągnie.
Pan Broniarz postawił w negocjacjach warunki zaporowe, ponieważ dąży do tego, żeby Koalicja Europejska, której częścią jest SLD, wróciła do władzy. Warto przypomnieć, że członkowie ZNP długo należeli właśnie do SLD, a prawa ręka Broniarza, Krzysztof Baszczyński, jest politykiem z bardzo długim stażem, przez 12 lat był posłem Sojuszu. Gdyby ZNP nie chodziło o odzyskanie władzy przez ich ugrupowanie, to protest zostałby zorganizowany już rok temu. Postanowili jednak przeprowadzić go w kluczowym momencie kampanii do Parlamentu Europejskiego, a pośrednio do Sejmu, jako że tym razem obydwa rodzaje wyborów pozostają ze sobą w ścisłym powiązaniu.
Pan czyta ten strajk czysto politycznie. Tylko takie argumenty obozowi władzy zostały? Sprowadzić ten strajk do czysto politycznego podziału?
Proszę tego nie odbierać w ten sposób. Nie zamierzam twierdzić, że nauczyciele nie mają podstaw, by walczyć o poprawę swojej sytuacji materialnej czy zawodowej. Problem polega na tym, że Broniarz wykorzystuje ich nastroje do realizacji własnych celów politycznych.
Gdyby rząd zadziałał odpowiednio wcześniej, to ta frustracja nie rozlałaby się tak szeroko.
Jeszcze przed rozpoczęciem strajku przedstawiliśmy program podwyżek, opiewający na kwotę 6 mld zł rocznie. Proszę mi wskazać inną grupę zawodową, która otrzymała równie wysokie wsparcie.
Żołnierze, policjanci.
Koszt tamtych podwyżek był wielokrotnie niższy.
Bo jest ich mniej - ale ich pensje w przeliczeniu na jedną osobę wzrosły równie wysoko, co podskoczą zarobki nauczycieli.
Tymczasem Broniarz woli, żeby władzę odzyskali ludzie, którzy przez ostatnie trzy lata swoich rządów nie potrafili wygospodarować ani złotówki dla nauczycieli.
Platforma rządząc, rzeczywiście nie podniosła w drugiej kadencji pensji nauczycieli - ale w swojej pierwszej kadencji dała wyższe podwyżki, niż wy teraz oferujecie.
Nasz rząd tylko w bieżącym roku zaproponował 15 proc. Wcześniej było już 5 proc., a nadto deklarujemy, że pensje nauczycieli wzrosną w 2020 r. W jednej kadencji jesteśmy skłonni podnieść ich zarobki bardziej niż PO przez osiem lat rządów. I Broniarz tego nie zauważa. Z prostej przyczyny - chce, by Platforma wróciła do władzy. Pytanie, czy zwykli nauczyciele zdają sobie sprawę, że są angażowani w scenariusz, który gdzieś w gabinecie napisali razem Broniarz ze Schetyną.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień