Adam Hrycaniuk: Już się nie mogę doczekać!
Środkowy Stelmetu BC Adam Hrycaniuk mówi, że tworzy się fajna, waleczna ekipa. Jednak ile jest warta okaże się w trakcie sezonu.
Po powrocie z kadry jest pan po pierwszych treningach z nowymi kolegami. Jak pan ich ocenia?
Bardzo pozytywnie. Za mną dopiero kilka zajęć, zresztą dość intensywnych. Próbujemy także system w obronie i w ataku, jak to zazwyczaj bywa przed sezonem i uczymy się. Poznajemy też siebie nawzajem. Jest dużo pracy, ale wszyscy wiemy jak ważny jest okres przygotowawczy, bo przecież potem trzeba grać praktycznie non stop przez dziesięć miesięcy. Wygląda to całkiem fajnie i już nie mogę się doczekać pierwszych spotkań.
Jest już w zespole hierarchia? Starzy czyli Koszarek, Zamojski, Hrycaniuk, a potem reszta?
Nie. Myślę, że hierarchia sama się ukształtuje. Uważam, że nie musimy sobie niczego szczególnego udowadniać. Wszyscy są, jak sądzę, dobrymi ludźmi, mają fajne charaktery i rozumieją o co chodzi w tej grze. Nikt nie musi pokazywać nie wiadomo czego. Drużyna jest drużyną. Wiadomo, że jedna osoba nie da rady pociągnąć całego zespołu, z kolei zespół jest w stanie wylansować jakiegoś zawodnika. Wszyscy jedziemy na jednym wózku.
Już na tyle się zgraliście, że są żarty i śmiechy w szatni?
Chłopaki trenują razem już ponad miesiąc, więc zdążyli się dobrze zapoznać i odkryli wszystkie skróty i ścieżki do hali. Jest fajna atmosfera, bywa wesoło przed treningiem. Gadamy co tam u kogo słychać, ale jak wchodzimy na salę trener szybko sprowadza nas na ziemię. Ma być spokój, skupienie i praca. Uważam, że tworzy się zespół, ale jego charakter zbuduje się przez mecze. To wszystko przed nami. Zalążki fajnej ekipy już są.
Zajęcia u Artura Gronka są cięższe niż u Saso Filipovskiego?
Podobne. Jest duża intensywność. Poznawanie nowych zagrywek nie jest łatwe, bo trzeba się nabiegać po 10 albo 15 razy. Trenerzy zatrzymują, poprawiają. Aż do skutku. To żmudna, ale ciekawa praca.
Ponoć defensywa ma być dalej mocna, ale szybszy atak?
Obrona będzie taka sama, czyli bardzo dobra. Bez tego solidnego fundamentu czyli defensywy nie można marzyć o sukcesach. Jeśli chodzi o atak, to trener ma swoją filozofię i zagrywki. Saso Filipovski lubił kiedy graliśmy co najmniej 20 sekund, a potem były cztery na podjęcie decyzji. Trener Artur daje nam więcej swobody. Pewnie dlatego, że mamy w składzie Jamesa Florence’a, który napędza grę i jest skuteczny w tym co robi. Trenujemy też spokój w ataku, bo przecież nie da się przez cały sezon finalizować akcje w czasie 10-15 sekund.
Stelmet będzie wyglądał efektowniej?
To chyba za daleko idące stwierdzenie. Zobaczymy jak nam to wyjdzie w "praniu". Mamy efektownych zawodników, jak choćby James. Jest szybki, lubi penetrację, wbija się pod kosz. Podobnie jak Dee Bost, ale James wydaje mi się szybszy.
Ma pan partnera pod koszem...
Tak. To "piątka" Julian Voughn. Wysoki, mocno zbudowany zawodnik, który lubi kończyć z góry akcje. To się będzie kibicom podobało. Mamy ciekawy, zróżnicowany skład. Są ludzie do tego żeby napędzać grę, biegać, ale są też tacy, którzy potrafią ją uspokoić i zakończyć punktami długą akcję.
Filipovski na pierwszym spotkaniu powiedział wam co jest najważniejsze, czyli zbiórki i obrona. Gronek stawia podobnie akcenty?
Zbiórka i obrona to podstawa. Tym się mocne drużyny charakteryzują w każdym meczu. Kto wygrywa zbiórki i dobrze broni z reguły ma otwartą drogę do zwycięstwa. To stara, sprawdzona metoda. Trener cały czas motywuje nas by dobrze zachowywać się w defensywie, także zbierać w ataku. Tak więc jest wiele akcentów i trudno znaleźć jeden charakterystyczny dla trenera. Spraw nad którymi pracujemy i poprawiamy jest kilkanaście.