Adam Kraśko żony jeszcze nie znalazł, ale...
Nagrywa piosenki i koncertuje. Niedawno też wpadła mu w oko pewna brunetka... 44-letniego Adama Kraśko z okolic Hajnówki, uczestnika pierwszej edycji programu „Rolnik szuka żony“, spotkaliśmy na akcji charytatywnej.
- W sobotę brał pan udział w akcji zbiórki pieniędzy na rehabilitację Andrzeja Nikołajuka, białostockiego nauczyciela, który uległ wypadkowi i trafił na wózek. Dlaczego wsparł pan tę akcję?
- To nie jest jedyna akcja charytatywna, którą wspieram. Uważam, że fajnie jest pomagać. To nie jest dla mnie żaden wysiłek, a wręcz przeciwnie - czysta przyjemność, przyjechać, pobyć z ludźmi, porozmawiać, zawrzeć nowe kontakty. Ci ludzie dali mi w sobotę świetną, pozytywną energię. A ja brałem tę energię całymi garściami. Cieszę się, że mogłem komuś pomóc.
- Czym zajmuje się teraz najsłynniejszy rolnik z Podlasia, który w telewizyjnym programie szukał żony?
- Cały czas mieszkam i pracuję na wsi, oczywiście jako rolnik. Oprócz tego pracuję nad... nowymi piosenkami. Dwie z nich powinny lada moment ujrzeć światło dzienne. Dużo koncertuję. Na ukończeniu jest też już książka, dotycząca mojego odchudzania, mojej trudnej walki z nadwagą. Także troszeczkę w moim życiu się dzieje.
- A żonę pan w końcu znalazł?
- Dalej szukam (śmiech). Teraz jest troszeczkę trudniej, bo nie każda kobieta lubi, kiedy wokół niej jest szum. A tak by się stało, gdybym znalazł wybrankę, bo od razu jej wizerunek pojawiłby się w gazetach z tytułami: „rolnik wreszcie znalazł żonę“ (śmiech). Nie każdy lubi zainteresowanie fotografów i dziennikarzy. Zdarzały mi się przypadki, że z kobietą, z którą się spotkałem było niby wszystko pięknie, a gdy pojawiały się już jakiekolwiek komentarze na internecie, to okazywało się, że z kontynuowaniem znajomości jest problem.
- Czyli pana popularność okazuje się przeszkodą w poszukiwaniach drugiej połówki?
- Z jednej strony pomaga, z drugiej - przeszkadza. Jest mi łatwiej, bo dzięki zdobytej w telewizyjnym programie popularności stałem się człowiekiem bardziej otwartym na nowe kontakty. Jeśli zaś chodzi o kobiety, to uprzedzam ewentualne kandydatki o tych ciemnych stronach popularności. Żeby nie były później zdziwione, że ich zdjęcia pojawią się na portalach plotkarskich, że pojawiają się też różne komentarze... Ja się już do tego przyzwyczaiłem, ale wiem, że niektóre osoby za tym nie przepadają i jest to dla nich krępujące.
- Ale słyszałam, że ostatnio pewna pani zawróciła panu w głowie...
- Niedawno spotkałem się z Kasią, uczestniczką drugiej edycji programu „Rolnik szuka żony”. To wspaniała dziewczyna, która niczego się nie boi. Na dodatek jest moją sąsiadką... Już nie wspomnę, że świetnie wygląda... Może waży trochę więcej niż typowa modelka, ale to mi się w niej bardzo podoba.
- W wolnych chwilach, między poszukiwaniami żony, nagrywa pan piosenki disco polo. Skąd ten pomysł?
- Muzyka jest moją pasją od wczesnych lat młodości. Już w podstawówce przejawiałem zainteresowania muzyczne. Zacząłem się wtedy uczyć grać na akordeonie. Obecnie gram jeszcze na instrumentach klawiszowych, co prawda amatorsko, ale to zawsze coś. Czasem uda mi się także jakiś tekst do tego napisać. Przez jakiś czas współpracowałem z zespołem XFORT i nagrywałem z nim piosenki. Teraz realizuję swój solowy projekt - „Rolnik Show”, a jednym z moich utworów jest piosenka, która mówi o - jakże popularnym w latach 80. - rowerze Wigry 3. Dlatego też ten rower stanowi nieodłączny element moich koncertów. Tym pojazdem przyjeżdżam nawet na występy. Na koncertach gram też zawsze moją pierwszą piosenkę „Oj Aniu, Aniu”, a także: „Tańcz” i „Zabawa w stylu folk”. Staram się tworzyć nowy nurt muzyczny - folk disco. W autorskim programie mam też ofertę dla młodych par na wieczór panieński i kawalerski. Proszę się nie bać, nie chodzi o striptiz (śmiech). Grywam koncerty na takich imprezach. Zdarzały mi się też występy na weselach.
- Koncertował pan już w całej Polsce.
- Tak, dużo grałem i śpiewałem na Śląsku i w okolicach Warszawy. Spotkać mnie można naprawdę w całym kraju, od Bałtyku aż po Tatry.
- Od emisji pierwszej edycji programu „Rolnik szuka żony” minęły już ponad dwa lata. Wygląda na to, że pana życie przez ten czas bardzo się zmieniło...
- Staram się cały czas być taką samą osobą, jaką byłem przed programem. Jednak moje życie na pewno się zmieniło, chociażby pod względem popularności. Zmieniłem też swój „image” - schudłem, zwracam uwagę na to, jak wyglądam, staram się zdrowo odżywiać, uprawiać sport, zmieniłem styl ubierania się.
- No właśnie, schudł pan ponad 30 kg! To ogromny sukces!
- Tak. I czuję się z tym znacznie lepiej.
- Jak pan to zrobił?
- Podstawa to dużo aktywności fizycznej. Często chodzę z kijkami do nordic walking i wróciłem na basen. Nawet po całym dniu ciężkiej pracy jadę do Parku Wodnego w Hajnówce, a tam daję z siebie wszystko. Jak zaczynałem, to przepływałem bez przerwy zaledwie 25 metrów, a dziś - płynę prawie kilometr.
- Plus dieta?
- Staram się w miarę możliwości stosować dietę warzywno-owocową dr Dąbrowskiej, którą poznałem w ośrodku odchudzającym na Kaszubach. Choć muszę przyznać, że zdarza mi się zjeść i coś mniej zdrowego, np. czasem sięgam po białe pieczywo. Ale przede wszystkim staram się nie jeść mięsa - smażonego i wędzonego. W ogóle nie kupuję mięsa w sklepie. Nie piję też już piwka, nie palę papierosów. Nie jest to łatwe, ale jakoś się udaje.
- Plany na najbliższą przyszłość?
- Przede wszystkim kolejne piosenki, kolejne autorskie projekty muzyczne. Mam także zamiar „uderzyć” w konferansjerkę, czyli prowadzenie imprez, prowadzenie licytacji. Pochwalę się, że miałem już przyjemność prowadzić w Supraślu licytację na rzecz Podlaskiego Hospicjum Onkologicznego, razem z panem Cezarym Pazurą! Dzięki temu staliśmy się dobrymi znajomymi i bardzo dużo się od niego nauczyłem - bezpośredniości, łatwości nawiązywania kontaktów. No i, jak już tak mówimy o przyszłości, to nieustannie też przecież... szukam żony! (śmiech).