Adam Małysz: Bałem się, że zabraknie mi adrenaliny
ROZMOWA. Po legendarnej karierze skoczka narciarskiego wsiadł za kierownicę samochodu w poszukiwaniu adrenaliny. Teraz znajduje ją w kibicowaniu młodszym kolegom. - Bałem się, że zabraknie mi jej w życiu, a za kółkiem było jej jeszcze więcej - mówi nam nowy Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz. O tym czy woli dres od garnituru i czy nadrobił stracone Sylwestry w rozmowie poniżej.
W 2022 roku został Pan Prezesem Polskiego Związku Narciarskiego. Jak odnajduje się Pan w nowej roli?
No na pewno nie jest łatwo, ale pomalutku już się zaczynam w tym wszystkim odnajdywać. Chociażby "kostium" (garnitur), w którym dziś jestem nie jest dla mnie łatwy, bo przyzwyczaiłem się do chodzenia w dresie, ale czasy się zmieniają. Mam już 45 lat, więc wiek też trochę zobowiązuje [śmiech]. Wiem jaką mam misję, co mam do zrobienia. Mam nadzieję, że ta kariera będzie owocna jak ta sportowa i będę w stanie pomóc młodym zawodnikom odnosić sukcesy.
Skoro Pan już wspomniał o kostiumach to który jest Pana ulubionym? Ten narciarski, rajdowy czy ten, który ma Pan teraz na sobie?
Tego się nie da porównać. Myślę, że przede wszystkim każdy kombinezon czy strój, w którym ma się poczucie luzu, będą mi zawsze bliższe. Czasami trzeba się ubrać w coś mniej wygodnego, żeby wyglądać bardziej reprezentacyjnie, ale też czasem tak po prostu wypada.
Jak sobie radzi Pan z brakiem rywalizacji po karierze sportowej?
Właśnie dlatego przeszedłem później do motosportu, bo po karierze skoczka narciarskiego brakowało mi adrenaliny. Bałem się, że zabraknie mi jej w życiu, a za kółkiem było jej jeszcze więcej. Dzisiaj adrenalinę mam kibicując młodym skoczkom i powiem szczerze, że jej też jest czasem więcej. Oglądając zawody chciałbyś im jakoś pomóc, a nie możesz, bo wszystko leży wyłącznie w ich rękach i musisz przyglądać się z boku.
Czy po karierze sportowej miał Pan już okazję celebrować Sylwestra?
Tak już miałem [śmiech]. W Zakopanem się udało, już nawet jak w rajdach startowałem. Myślę, że prawie 27 lat nie byłem na Sylwestra w domu, a teraz od 4 czy 5 lat jestem i staram się nadrobić zaległości [śmiech]
Jak zmieniły się Pana zwyczaje jedzeniowe? Pozwala sobie Pan na nieco więcej niż kiedyś?
Jak byłem sportowcem, to stosowałem dietę francuską. Teraz trochę jem co popadnie, ale oczywiście z umiarem, więc jest to na pewno bardzo duża różnica. Wiadomo, że jeśli jesteś sportowcem to trzeba na to uważać. Musisz być profesjonalistą i doskonale wiedzieć o tym, na co możesz sobie pozwolić a na co nie. Dzisiaj nie ma to już dla mnie aż tak ogromnego znaczenia. Nie uprawiam już zawodowo sportu, więc czasem zapominam się, ale potem wraca trochę do mnie ta krew sportowca i znów wracam do zdrowszego odżywiania i dbania o siebie. Ze zdrowiem bywa różnie, więc staram się tak prowadzić by go nie zabrakło.
Jakie są Pana plany na przyszły rok jako Prezes PZN?
Mamy kilka projektów, które chcemy wdrożyć, ale oczywiście nie jest to takie proste. To wymaga czasu, a jeśli chodzi o wyniki sportowe, to już nie za bardzo ode mnie zależy. My możemy robić wszystko właśnie w tym kierunku, żeby ułatwić tym zawodnikom dojść do pewnego poziomu, ale później już to tylko i wyłącznie od nich zależy, w jakiej są dyspozycji i jakie wyniki będą osiągać. Oczywiście fajnie jest, jeśli wszyscy odnoszą sukcesy - można być później z tego dumnym i tak jak to niektórzy mówią, można być "ojcem sukcesu", ale myślę, że akurat w moim przypadku to jeszcze daleko do tego. Wiem z czym to się je i wiem doskonale jak zawodnik i cały zespół ciężko pracują na to by odnieść sukces. W związku z tym moim zadaniem jest przede wszystkim wspierać i zapewnić im wszystko, żeby niczego nie brakowało.