Admirał Grzegorz Schetyna nie widzi dziur w statku
Platforma Obywatelska powoli nabiera wody. Admirał Grzegorz Schetyna nie tylko nie widzi dziur w statku, ale nawet nie zdaje sobie sprawy, że czas oddać ster młodszym oficerom.
W połowie maja Grzegorz Schetyna, lider Platformy, podczas desantu władz ugrupowania na nasz region, zapowiedział w Toruniu otwarcie „nowego etapu w historii partii”. Przekonywał, że jej politycy mają teraz więcej czasu niż wówczas, kiedy rządzili i dlatego zaczną spotykać się z Polakami już półtora roku przed wyborami samorządowymi. Tomasz Lenz, szef wojewódzkiej PO towarzyszący wtedy Schetynie, widocznie nie słuchał uważnie. Kiedy kilka dni temu kujawsko-pomorskie struktury PiS rozpoczęły samorządową kampanię wyborczą, poseł Lenz zlekceważył akcję rywali, niepomny słów szefa: - To ogromny falstart, PiS chodzi tylko o zaistnienie w mediach. Wszystko, co się robi w polityce, trzeba robić z głową na karku. Tyle razy już zapowiadali, że wygrają wybory samorządowe. I przegrywali.
Platforma i zakonnica w ciąży
Wróćmy jednak do „nowego etapu w historii PO”. W Bydgoszczy rozpoczęła go była premier Ewa Kopacz . Postanowiła zorganizować konferencję prasową wśród zwykłych ludzi na placu Wolności. - Nie chodzi o marketing polityczny - tłumaczyła - ale o to, by poznać codzienne problemy mieszkańców. Pod koniec konferencji przechodzący obok polityków i grupki dziennikarzy młody człowiek rzucił w kierunku byłej premier: - Kłamczucha, kłamcy...
I spokojnie ruszył dalej trzymając za rękę kilkuletnią dziewczynkę. Właśnie tak rozpoczął się „nowy etap w historii partii”. Ale od desantu minął z górą miesiąc i nikt już nie pamięta, że w ogóle do niego doszło. Z pros tej przyczyny - takiej dawki programowych banałów, wyświechtanych zaklęć i haseł spamiętać nie sposób. Jeżeli Platforma tak będzie prowadzić kampanię, przegra z kretesem wybory parlamentarne, a może nawet i samorządowe.
Jarosław Kaczyński będzie mógł bez żadnego ryzyka sparafrazować słowa Donalda Tuska sprzed siedmiu lat: PiS nie ma z kim przegrać! I będzie miał rację. A sam prezes - to już złota myśl Adama Michnika - przegra politycznie tylko wtedy, jeżeli po pijanemu przejedzie na pasach niepełnosprawną zakonnicę w ciąży.
Zasadnicza przyczyna fatalnej kondycji Platformy jest oczywista - jej władze w większości to ludzie około sześćdziesiątki, tkwiący mentalnie i programowo na początku lat dwutysięcznych. Oni do dziś nie rozumieją, dlaczego przegrali. Grzech pychy popełnił Schetyna tuż po przegranych sromotnie wyborach mówiąc, że PO będzie opozycją totalną. Pomijając fatalne konotacje tego sformułowania (Goebbels pytał Niemców rok po Stalingradzie: „Czy chcecie wojny totalnej”?) do walki totalnej opozycji z totalną władzą PiS potrzeba armat, a nie przerdzewiałych pistoletów na kapiszony. Jeśli nie zmieni się nic na szczytach władzy PO, jeśli Schetyna, Kopacz, Borusewicz, Grupiński, Karpiński czy Neumann nie ustąpią pola czterdziestolatkom, pozostaje tylko nadzieja, że PiS w rewolucyjnym amoku wykończy się sam. Jak dotąd zmiana ustroju państwa i jego instytucji nie dotyka bezpośrednio Polaków. Przeciwnie - demagogiczne hasła adresowane do „suwerena” zyskują poklask z miesiąca na miesiąc. Swoje robi też nieprawdopodobnie tendencyjna propaganda w rządowych mediach i odcinanie partyjnych kuponów od programu 500+.
Nie ma kto wygrać
Władysław Frasyniuk, legenda Solidarności, bezkompromisowy krytyk prezesa Kaczyńskiego i jego partii mimo wszystko jest optymistą: - Wierzę, że PiS przegra wybory parlamentarne, bo to my, obywatele, idziemy do wyborów. Problem polega na tym, że dziś w Polsce nie tyle nie ma z kim przegrać, co nie ma kto wygrać! PO nie przeanalizowała przyczyn porażki i - paradoksalnie - jest to na rękę prezesowi Kaczyńskiemu, który ma dzięki temu chłopca do bicia. Polityka to emocje, a tych kompletnie nie potrafią wykrzesać obecne władze PO.
Bierne czekanie na błędy PiS i szermowanie starymi hasłami nie przyniesie wzrostu popularności Schetynie i reszcie kierownic twa. Nawet powołany pod koniec ubiegłego roku tzw. gabinet cieni PO jest rzeczywiście cieniem. „Premier” - Schetyna, „wicepremier” Kopacz plus kilka mało znanych nazwisk w tej randze. Jakie pozytywne emocje może wywołać Schetyna mówiąc, że „nie obiecujemy gruszek na wierzbie, żeby prosić o tani poklask. Chcemy rozmawiać o Polsce, jesteśmy twardzi i wiemy, co chcemy zrobić”.
Niestety, co naprawdę chce zrobić Platforma, wiedzą chyba tylko jej władze. Dobrym przykładem na chaos nawet w szeregach Platformy jest stanowisko partii wobec uchodźców. Najpierw przekonywali, że przyjęcie 7 tysięcy uciekinierów z Blis kiego Wschodu i Afryki północnej to nie problem; zgodnie zresztą z prawdą. Wkrótce Schetyna zaczął przekonywać, że właściwie partia jest „za, a nawet przeciw”, po czym wiceprzewodniczący PO, Tomasz Siemoniak oświadczył, iż wmawia się Polakom, że PO była za przyjmowaniem uchodźców. Wreszcie lider PO zwołał konferencję prasową i oświadczył, że partia nie będzie zabierać głosu w sprawie uchodźców, bo na razie... takiego problemu nie ma.
- Platforma nie przegrywa z PiS, Platforma przegrywa sama z sobą - komentuje b. poseł tej partii, Janusz Dzięcioł. - Prawda jest taka, że Kaczyński i jego ekipa rozmawiają głosem swoich wyborców, natomiast PO powtarza wyświechtane frazesy językiem partyjnej nowomowy. W dodatku w wykonaniu polityków pamiętających dobrze dekadę Gierka. Trzyma się zgrane twarze, podobnie jest w okręgu. Tomasz Lenz, szef regionu PO, nie jest w stanie nic zaproponować członkom partii, nie mówiąc już o potencjalnych wyborcach. Nie twierdzę, że obecne władze to źli ludzie, ale przecież to oni doprowadzili partię do klęski i do tej pory nie wiedzą, dlaczego przegrali.
Charakterystyczne dla PiS i PO, czyli partii wodzowskich jest to, że co jakiś czas pokazują w charakterze listka figowego nowych ludzi. Ale co z tego, skoro czterdziestolatkowie pod czujnym okiem wodza mówią ich językiem nie mając odwagi formułowania własnych opinii. - Gdyby dzisiaj były wybory, Platforma nie miałaby żadnych szans - mówi senator niezależny Marek Borowski. - A przecież potencjał jest, głosy na partie opozycyjne są z wyższe od poparcia dla PiS. Zatem więcej Polaków deklaruje chęć odsunięcia Kaczyńskiego aniżeli utrzymania jego władzy.
Senator Borowski podkreśla, że dziwaczne byłoby zrezygnowanie ze starych, doświadczonych polityków. Ale oni powinni usunąć się z pierwszego szeregu i patronować młodszym politykom.
Gabinet cieni cienia Tuska
Utworzony pod koniec ubiegłego roku gabinet cieni Platformy zbiera się systematycznie i produkuje apele, odezwy i formułuje żądania. 50-osobowe gremium ma nawet swoja stronę internetową, ale tuż po jej otwarciu najlepiej ją zamknąć. Oto część dokumentacji gabinetu cieni: „Trwają konsultacje założeń do projektu ustawy o młodzieży”, „Ocena propozycji rządu dotyczących zmian w systemach wsparcia rodzin”, „Interpelacja nr 11937 w sprawie stanu prac nad Programem Budowy Kapitału oraz niepewności wśród polskich przedsiębiorców”, „Zmiany dotyczące realizacji polityki spójności na lata 2014-2020” - i tak dalej.
To ma być język, dzięki któremu PO chce do siebie przekonać wyborców!? Tymczasem elektoratowi PiS wystarczy, że prezes Kaczyński krzyknie ze stołeczka, że PO to złodzieje i komuniści, a efekt propagandowy jest stukrotnie lepszy. Tymczasem kto przeczyta o „zmianach realizacji polityki spójności” itd? Nikt. Tu trzeba twardych liczb i jasnego komunikatu, co Polska naprawdę zys kała na polityce spójności, a nie urzędniczego slangu. Większość sympatyków PO ma wrażenie, że partia skupia się wyłącznie na bezowocnym kontrowaniu PiS. Trudno powiedzieć, kto doradza Schetynie w sprawach wizerunku i polityki medialnej, ale na pewno Jarosław Kaczyński powinien tego kogoś sowicie wynagrodzić.
Tym bardziej że prezes - zdaniem Władysława Frasyniuka - ma jeszcze inne asy w rękawie: - Na pewno są jeszcze nieznane nam nagrania z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Pierwszą ofiarą padł ostatnio ks. Sowa i nie wiadomo, kto będzie następny. Kaczyński jest przekonany, że dzięki takim materiałom wypuszczanym od czasu do czasu, do końca zdyskredytuje polityków PO.
Z kolei prof. Jadwiga Staniszkis prognozuje, że prędzej czy później rewolucja PiS w sądownictwie, Trybunale Konstytucyjnym i spółkach Skarbu Państwa obróci się przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tak, jak to było z projektem tzw. ustawy metropolitalnej, według której np. 20-tysięczny Ożarów Mazowiecki miał być Warszawą.
Frasyniuk wielokrotnie powtarza, że przyszłość PO zależeć będzie od tego, czy Schetyna wysunie na pierwszy plan młodszą generację: - Nie rozumiem kurczowego trzymania się starej gwardii. Gdyby na czele gabinetu cieni stanął młody, inteligentny, powszechnie lubiany Rafał Trzaskowski wraz z grupą młodszych polityków, PO zys kałaby nie tylko wizerunkowo. Taki gabinet cieni byłby ożywczym wiatrem i sprawił, że wyborcy zobaczyliby inną twarz partii.
Nad PO, prócz trwającej wizerunkowej porażki, wisi jeszcze odium tajnych służb, całkowicie w rękach PiS. Zaraz po wygranych wyborach do wszystkich sejmików samorządowych wkroczyło CBA. W odpowiednim momencie PiS wrzuci te - mniej lub bardziej zmanipulowane - materiały i odetnie od nich kupony. A Schetyna stanie przed kamerami i wyduka kwestię, że to prowokacja.