Adrian Miedziński: Doping w naszej dyscyplinie sportu nie jest potrzebny
Rozmowa z Adrianem Miedzińskim, żużlowcem Get Wellu Toruń, który niebawem wróci na tor po kontuzji ręki odniesionej w meczu z Falubazem
Jak goi się kontuzjowana ręka?
Dobrze, wszystko idzie zgodnie z planem. Działamy, żeby wszystko było jak najlepiej. Przede mną jeszcze konsultacje, zobaczymy jak to będzie wyglądało. Ale każdego dnia jest poprawa i to jest najważniejsze.
Zwolnienie masz do 14 lipca. Czy - wobec tego - jest szansa, że wystartujesz dzień później w rundzie SEC w Gustrow?
Taki jest plan, ale nie wszystko zależy ode mnie. Musimy jeszcze zrobić USG. Nie zrobię nic na siłę.
Zagrożenia, że nie pojedziesz w najbliższym meczu ligowym jednak chyba nie ma?
Myślę, że na pewno wystartuję jeszcze wcześniej, bo 23 lipca w finale par w Ostrowie. Jedyny znak zapytania jest przy wspomnianym Gustrow.
Co myślałeś, gdy Szymon Woźniak mknął do mety w finale IMP? Równie dobrze mógłbyś być to Ty...
Wolę nie myśleć w takich kategoriach, bo za bardzo by to bolało. Szkoda mi udanych eliminacji, bo przez kontuzję uciekły mi już dwa finały - SEC i IMP. Chciałbym pojechać w Gustrow i zdobyć kilka punktów. A wracając do IMP - fajnie, że Szymon wygrał. To chłopak z naszego środowiska, no i nie był przecież głównym faworytem. To była miła niespodzianka, widziałem, jak się cieszył. Mam kontakt z Szymonem, pogratulowałem mu osobiście.
Zapowiedziałeś kroki prawne wobec tych, którzy sugerowali, że powinieneś poddać się badaniom psychologicznym...
Oddałem tę sprawę prawnikom, sam mam ważniejsze sprawy na głowie.
Dla Get Wellu szykowała się ciężka końcówka ligi, ale - prawdopodobnie - nieoczekiwanie w sukurs przyszedł Wam Grigorij Łaguta. Czy jego wpadka dopingowa to dla Ciebie duży szok?
Nie wiem, w jakich okolicznościach to się wydarzyło, czy Grisza wziął to świadomie, czy nie. Teraz pewnie już się tego nie dowiemy. Nie była to jego pierwsza kontrola, pamiętam, że mieliśmy ją razem, jak startowaliśmy w Toruniu. Szkoda mi przede wszystkim Rybnika, bo to bardzo fajny ośrodek żużlowy i teraz na tym ucierpi. Mam nadzieję, że żużel tam nie podupadnie. Z naszego punktu widzenia ta sytuacja pomoże Get Wellowi, ale szkoda, że to nie odbywa się w sportowej walce. Nie ma się z czego cieszyć. Szkoda, że odbywa się to w takich okolicznościach, ale nie mamy na to wpływu.
To już trzecia wpadka żużlowców w ostatnich latach...
W mojej ocenie większość to były przypadki. Sasza Łoktajew wprawdzie zapalił coś, czego nie powinien i się do tego przyznał, ale jeśli chodzi o Patryka Dudka, to jestem przekonany, że było to na zasadzie, iż podczas ćwiczeń w siłowni ktoś polecił mu suplement i zabrakło nieco ostrożności. W żużlu doping nie jest specjalnie potrzebny. To nie lekkoatletyczny sprint. Poza tym Grisza nie ma jakiegoś przesadnie napiętego terminarza, nie startuje dzień po dniu i nie musi chyba wspomagać swojej wytrzymałości „dopalaczami”.
Ile razy byłeś kontrolowany?
W ostatnich dwóch latach co roku, wcześniej też kilka razy. Łącznie może z pięć.
A jak zabezpieczasz się, żeby przypadkowo nie wpaść na kontroli?
Zawsze sprawdzamy skład tego, co biorę. Inna sprawa, że nie używam nie wiadomo jakich suplementów, to są głównie witaminy. Ale jako ciekawostkę mogę podać fakt, że dwa lata temu miałem operację ręki. Musiałem mieć podane substancje, które są zakazane. Wystosowaliśmy pismo do WADA o przebiegu leczenia, lekarz dołączył pełną dokumentację i otrzymałem oficjalną zgodę na to, żeby je przyjąć. Wszystko zostało zrobione zgodnie z procedurami i nie było zagrożenia, że zaliczę jakąś niepotrzebną wpadkę.