Adrianna Sułek: Nigdy ofiara, zawsze wojowniczka

Czytaj dalej
Fot. brak
Dorota Witt

Adrianna Sułek: Nigdy ofiara, zawsze wojowniczka

Dorota Witt

Adrianna Sułek z CWZS Zawisza Bydgoszcz zdobyła brąz na mistrzostwach świata juniorów w siedmioboju. Dwa tygodnie po tym, jak obroniła tytuł mistrzyni Polski juniorów w skoku w dal. Biegiem na 200 m w Sopocie, skończyła sezon. - Mam wielki apetyt na więcej - zapowiada młoda lekkoatletka.

Jesteś przesądna?

Nie, raczej nie... A, myślisz pewnie o drugim dniu startu na mistrzostwach świata w Finlandii - w piątek, 13 lipca. Rzeczywiście poczułam niepokój, gdy spojrzałam na kartkę w kalendarzu, ale to nie był strach, który paraliżował. I dobrze, bo akurat ta data okazała się dla mnie szczęśliwa. Talizmanów też nie mam, chociaż jeszcze z czasów, gdy grałam w siatkówkę, została mi sympatia do numeru 7. Dobrze się czuję, gdy mój numer startowy zawiera tę cyfrę. Większe nadzieje niż w symbolicznych przedmiotach pokładam w ludziach, którzy są ze mną podczas zawodów. Mistrzostwa Świata Juniorów w Tampere w Finlandii to była pierwsza impreza tej rangi, podczas której kibicował mi osobiście trener, Wiesław Czapiewski. I to się świetnie sprawdziło. Wierzył we mnie, kiedy ja tę wiarę na chwilę straciłam...

„Brązowa wojowniczka”. Tak nazwali cię kibice i media po tym starcie...

Zaczęłam dobrze, od życiówki w biegu na 100 metrów przez płotki. Po niezbyt udanym skoku wzwyż spadłam na 16. miejsce. Nie widziałam już szans na medal. Pozamiatane. Można wracać do domu - myślałam. Poleciały łzy. Co ja mówię: polały się strumieniem w rękaw trenera. Potrzebowałam tego, żeby odzyskać siłę. Jak już zabrakło łez, pomyślałam, że przecież siedmiobój kończy się dopiero po siódmej konkurencji i nie wolno mi się poddać. Razem z trenerem analizowaliśmy dokładnie starty rywalek. Ich życiówki, wyniki w tym sezonie. Doszliśmy do wniosku, że jest szansa na czwartą lokatę. Pod warunkiem, że dam z siebie 110 proc. Porozmawiałam z mamą, przyjaciele dodali mi otuchy. Przed kolejnym startem musiałam jeszcze odespać...

Pokochałam sport głównie za to, że działa jak przycisk „reset”. Podczas wysiłku fizycznego myśli się tylko o wyznaczonym celu

Czy atmosfera wielkich sportowych imprez uzależnia tak samo, jak sport?

Zdecydowanie tak. Finlandia urzekła mnie od samego początku. Jak tylko dojechałam na miejsce, kiedy trenera jeszcze ze mną nie było, wysłałam mu wiadomość: „Jeśli nie tutaj, to nigdzie”. I udało się zdobyć medal także dzięki atmosferze. Kibice byli wspaniali, nie tylko podczas zawodów, ale i na ulicach miasta zagrzewali do walki. Stadion był bardzo kameralny, co dawało wrażenie swojskości, pozwalało trochę spuścić z tonu, bo wielkie obiekty czasem na początku onieśmielają. Most tuż przy stadionie zdobiły flagi krajów, z których pochodzili sportowcy, a w telewizorach w galeriach handlowych wyświetlano transmisję z mistrzostw. Miasto żyło sportem.

Trenujesz wielobój od niedawna, wcześniej odnosiłaś sukcesy jako siatkarka. Skąd ta zmiana?

Pozostało jeszcze 68% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.