Adwent to czas wielkiej radości

Czytaj dalej
Fot. fot. Agnieszka Nigbor-Chmura
Halina Gajda

Adwent to czas wielkiej radości

Halina Gajda

Ks. Roman Gierek, saletyn, proboszcz parafii pw. Świętego Jana Chrzciciela Sanktuarium Pana Jezusa Ukrzyżowanego w Kobylance, tłumaczy symbolikę czasu oczekiwania na Boże Narodzenie

Zaczął się adwent. Ma ksiądz jakieś postanowienie dla siebie na ten czas?
Mniej pracy, więcej modlitwy.

Pytam może trochę zaczepnie, ale mam wrażenie, że Boże Narodzenie zaczęło się u nas mniej więcej 3 listopada - choinki we wszystkich niemal sklepach, o kolędach nie wspomnę. Rzeczywiście dajemy się ponieść już atmosferze świąt?
Nie ma świąt bez narodzenia w nas Bożego Syna. Dajemy się ponieść nie tyle atmosferze świąt, ile manipulacji producentów towarów, którzy mają jeden cel: sprzedać w okresie przedświątecznym dużą ilość produktów, używając do tego celu świątecznej reklamy. Adwent nie powinien być okresem wzmożonej konsumpcji, na której można zarobić. Wielu handlowców chciałoby go pominąć, więc już w listopadzie wprowadzają na rynek świąteczne towary.

Przed laty adwent był czasem postu. Takiego prawdziwego. Dzisiaj wprawdzie kapłani nawołują do powstrzymania się od zabaw, ale w praktyce różnie bywa. Czy tamta „wersja” nie była lepsza?
Jedna i druga wersja jest dobra, jeżeli się założy, że zewnętrzne znaki mają pomóc w wyrażaniu tego, co przeżywamy w swoim wnętrzu. Można pościć w czysto zewnętrzny sposób, ale wówczas będzie to tylko post dla postu. Można się umartwiać, ale w sercu czuć nienawiść do drugiego człowieka, a wtedy to szkoda mówić. Można się radować z tej racji, że „Pan jest ze mną” i taka radość nie tylko nie jest sprzeczna z duchem adwentu, ale jest jego celem. Post, o którym mowa, powinien polegać na tym, że nie poddamy się światowej pogańskiej modzie i propagandzie, nie będziemy sobie wróżyć z racji andrzejek, a prawdziwym Mikołajem będzie dla nas święty biskup z miasta Patara w Azji Mniejszej, a nie ten z Disneylandu czy z Laponii. Niech post nie wyrazi się w organizowaniu biesiad świątecznych w miejscu pracy i w szkole w czasie adwentu, ale dopiero po Wigilii w czasie Bożego Narodzenia.

Czym dla katolika powinien być czas przed Bożym Narodzeniem?

Wyróżnia się dwa przyjścia Pana Jezusa. Jedno miało miejsce dwa tysiące lat temu w Betlejem. Drugie nastąpi na końcu czasów. Boże Narodzenie przypomina pierwsze przyjście Zbawiciela i zapowiada to drugie. Adwent jest radosnym czasem przygotowania do świąt oraz na przyjście Pana Jezusa na końcu dziejów. Adwent więc trwa nie parę tygodni, ale całe nasze życie. Słowo Boże wzywa nas do przyjęcia w tym czasie postawy czuwania. Św. Jan Paweł II wyjaśniał, że czuwać to być człowiekiem sumienia i kochać drugiego człowieka. Ksiądz Jan Twardowski w wierszu „Oczekiwanie” jako wzór oczekiwania daje nam pieska czekającego na swego pana.

Adwent kojarzy się z roratami - kiedyś ludzie wstawali świtem i szli na poranne nabożeństwo. Teraz też są tak chętni?
Teraz liturgia zezwala na odprawienie rorat zarówno rano, jak i wieczorem. Wieczorna pora daje możliwość uczestniczenia w nich zarówno dzieciom szkolnym, jak i pracującym. Istnieją jednak parafie, gdzie tradycyjnie roraty celebruje się wcześnie rano. Kilka lat wcześniej głosiłem adwentowe nauki rekolekcyjne w Warszawie na Pradze i byłem pod wrażenie grupy osiemdziesięciorga dzieci, które wraz z rodzicami uczestniczyły we mszy św. roratniej o godzinie szóstej rano. W większości byli to ludzie z Opus Dei.

Adwent to czas bogaty w symbole. Jakie, poza świecą, dotyczą tych wyjątkowych dni?
Poza wspomnianą świecą, która wskazuje na Maryję, symbolem tego czasu jest wieniec adwentowy z czterema świecami, przypominającymi o czterech tygodniach adwentu, oraz lampiony, z którymi dzieci przychodzą na mszę roratnią.

Skusiłby się ksiądz na podanie „przepisu” na dobrze przeżyty adwent?
Pan jest blisko: oczekuj Go, pragnij, tęsknij, bądź gotów na spotkanie.

Myśli ksiądz, że we współczesnym świecie Matka Boża i Józef byliby mile widzianymi gośćmi? Choćby w księdza parafii? Potraktowalibyśmy ich jak uchodźców czy przeciwnie? W ogóle ktokolwiek otworzyłby drzwi takim?
Trudno mi powiedzieć, jak mieszkańcy Kobylanki potraktowaliby uchodźców, ponieważ jeszcze do nas nie zawitali. Status uchodźców można by dzisiaj przyznać dużej grupie parafian, którzy w poszukiwaniu pracy wyjechali. Wielu, tymczasowo opuszczając wieś, pozostawiło puste domy, dlatego śmiem twierdzić, że Maryja z Józefem mogliby zająć niejedną piętrówkę. O pomoc materialną, żywność i odzież dla nich też bym się nie martwił, ponieważ parafianie jako ludzie „spod krzyża” już wiele razy udowodnili, że są bardzo ofiarni i nigdy nie żałują grosza na cele dobroczynne. W tym miejscu chcę im za to serdecznie podziękować.
Rozmawiała Halina Gajda

Halina Gajda

Moja praca to przede wszystkim ludzie. Z małych społeczności, wiosek z dala od centrum powiatu, a jeszcze dalej od wielkich miast. Ich kłopoty, troski, radości – dla jednych banalne, dla nich o wielkiej wadze. Czasem jest to dziura w drodze, innym razem choroba kogoś bliskiego albo po prostu wnuk, który wygrał ważną olimpiadę. W każdej sytuacji staram się być blisko nich. Wszyscy oni już na zawsze zostają w pamięci. Widujemy się później na ulicy. Skinienie głową, dzień dobry, cześć - zwykłe gesty, ale dla nas ważne. Bo pamiętamy o sobie.

https://gorlice.naszemiasto.pl/ropica-polska-pomidorowo-paprykowe-krolestwo-w/ar/c1-8961077


https://gorlice.naszemiasto.pl/konrad-byl-pod-opieka-domowego-hospicjum-ktore-doplacalo-do/ar/c8-4686117


https://gorlice.naszemiasto.pl/tosia-kluk-wrocila-do-domu-udalo-sie-oddycha-juz-bez-rurki/ar/c1-7475883


https://gorlice.naszemiasto.pl/zagorzany-mloda-architektka-aleksandra-klinska-na-bazie/ar/c1-8972887?utm_source=facebook.com&utm_medium=gorlice-nasze-miasto&utm_content=fakty-i-opinie&utm_campaign=zagorzany-mloda-architektka-aleksandra-klinska-na-bazie&fbclid=IwAR3q_y8POS7BW_w9QyiDbaC2jx1mKxt-7ZsKb4rJfaA0lpS5y_VOQv2kLZE


 


Przez te kilkanaście lat pracy w Polska Press nie jeden raz zdarzyło mi się płakać z bezsilności, ale też śmiać się do łez. Nie boję się przyznać do słabości, ale mam też dystans do siebie. Szczególnie, gdy potrzebna pomoc komuś słabszemu, choremu, mniej zaradnemu. Wtedy robienie „wariata” przychodzi mi bez trudu. 

A na co dzień? Cóż, jestem amatorką mocnej kawy i wszystkiego, co ananasowe. Znajomi twierdzą, że tropikalny owoc jest najlepszą u mnie walutą. Pichcę w domowym zaciszu w ilościach znacznie przekraczających możliwości domowników. Dla ukojenia emocji wkładam na uszy słuchawki i odpalam płytę Zbigniewa Preisnera.


 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.