Agnieszka Haska: - Nowela ustawy o IPN nie była potrzebna
Rozmowa z dr AGNIESZKĄ HASKĄ z Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS Polskiej Akademii Nauk, o tym, co odsłonił spór o nowelę ustawy IPN.
Czy pani zdaniem nowela ustawy o IPN była potrzebna?
Nie była. Dotychczasowa aktywność polskiej dyplomacji, aby przeciwdziałać używaniu wyrażenia „polskie obozy zagłady” przez te wszystkie lata była dość dobra. Obserwowaliśmy tendencję zanikania używania tego sformułowania. Według danych MSZ w ubiegłym roku takich przypadków było 200. Wieść o umocowaniach prawnych dotyczących współodpowiedzialności Polaków za to, co się wydarzyło podczas II wojny światowej, spowodowała ich wzrost o ponad 20 milionów. Większość używających określenia „polskie obozy koncentracyjne” traktowała ten zwrot w kontekście geograficznym albo stosowała go przez pomyłkę. W „Medalionach” Zofia Nałkowska również używa wyrażenia „polskie obozy koncentracyjne”, właśnie geograficznie. Poza tym ta ustawa jest bublem prawnym. Nie wyobrażam sobie, jak państwo polskie miałoby teraz ścigać w świecie ludzi, którzy mówiliby, np. o współudziale Polaków w mordowaniu Żydów.
Obrońcy noweli o IPN twierdzą, że gdyby nie polityczny kontekst zapisy ustawy nie wzbudzałyby tak dużych emocji. Podnoszą, że „Prawo powrotu”, co zapisane jest w izraelskim ustawodawstwie, jest takim samym nadużyciem, za jakie mają przeciwnicy ustawy o IPN zapisy o nieszkalowaniu narodu polskiego w nowym polskim prawie. Jak pani to skomentuje?
Do rozwiązania tego problemu potrzebna jest przede wszystkim edukacja. Ona jest kluczem, a nie ustawodawstwo i próba karania. Porównywanie „Prawa powrotu” z naszą ustawą jest absurdalne; te przepisy dotyczą czegoś zupełnie innego. Obawiam się, że skutki noweli IPN staną się długofalowe i dalekosiężne, bo to prawo jest na tyle nieprecyzyjnie sformułowane, że może służyć do kneblowania świadków historii, historyków oraz całej debaty publicznej o niewygodnych sprawach, głównie o roli, którą Polacy odegrali w czasie Holocaustu.
W mediach prawicowych liczne są też komentarze, że Żydzi mają pretensje do Polaków o to, że chcą karać za wyrażenie „polskie obozy koncentracyjne” czy przypisywanie współodpowiedzialności za Holocaust Polakom, a sami domagają się karania tych, którzy zaprzeczają Holocaustowi. I pytają: czy Izrael może więcej?
W Polsce też karzemy za kłamstwo oświęcimskie. Zaprzeczanie Holocaustowi jest zupełnie czymś innym niż to, co zostało zapisane w ustawie o IPN. W nowelizacji nie pojawia się wyrażenie „polskie obozy koncentracyjne”, nie możemy więc z ustawy domniemywać, że o to ustawodawcy chodzi. Tak tłumaczą to politycy PiS, ale nie liczą się tłumaczenia i uzasadnienia, tylko litera prawa. Z art. 55a wynika, że kto wbrew faktom mówi o współudziale Polaków w zbrodniach II wojny światowej, będzie karany. I właśnie o współudział jest tyle emocji, o coś, co wyparliśmy i nie przepracowaliśmy jako społeczeństwo. Najwyższy czas się z tym uporać. Wówczas nie dochodziłoby do tak ostrych kryzysów międzynarodowych, jaki mamy teraz. Jedne z najbardziej cenionych od 25 lat na świecie badań naukowych na ten temat, to badania polskie. Pod względem merytorycznym możemy być z nich dumni. To one pokazują wyraźnie, że w czasie wojny rola Polaków, sąsiadów, wcale nie jednostek, była o wiele większa niż wolimy sądzić.
Czy zdaniem Agnieszki Haski nowela ustawy o IPN była potrzebna? Dlaczego sprawa budzi tak wiele emocji? Czytaj w dalszej części wywiadu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień