Akcja "Wisła". 140 tysięcy wysiedlonych na zachód
Akcja „Wisła”. Komunistyczne władze chciały raz na zawsze rozwiązać problem Ukraińców.
Oddziały UPA zorganizowane były w kurenie, czyli bataliony i sotnie, tzn. kompanie. Jak oceniają badacze, w 1947 r. liczyły one 1,5 tys., a razem ze współpracownikami 2,5 tys. ludzi.
Po rzezi wołyńskiej UPA nie rezygnowała z czyszczenia etnicznego południowo-wschodniej Polski. Ataki na polskie miejscowości rozpoczęły się latem 1944 r. i trwały w roku następnym. W odpowiedzi na to akcje odwetowe przeprowadzały siły polskie, i to zarówno podziemne, jak i te nowej władzy. Zabójstwami i niszczeniem ukraińskich osiedli starano się zmusić Ukraińców do wyjazdu do ZSRR.
UB filtruje
Akcja „Wisła” rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 r. o godz. 4 rano. Na pierwszy ogień poszły powiaty Sanok, Lesko, Przemyśl i Brzozów. Potem dołączono Jarosław, Lubaczów, Gorlice, Nowy Sącz i Nowy Targ. Przebieg wysiedleń wyglądał następująco: wojsko otaczało wieś, powiadamiało mieszkańców o wysiedleniu i dawało kilka godzin na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy.
Następnie mieszkańców prowadzono pod eskortą do punktów zbornych, gdzie funkcjonariusze UB dokonywali filtracji, wyszukując osób mających związki z UPA. Po sprawdzeniu ludzi prowadzono na stację kolejową, ładowano do wagonów towarowych i wieziono na miejsce przeznaczenia. Mieszkańców jednej wsi rozdzielano i kierowano do różnych części ziem odzyskanych.
Pierwszy transport wyruszył 29 kwietnia 1947 r. ze Szczawna i 3 maja dotarł do Słupska. Niektóre transporty jechały znacznie dłużej, również na miejscu Ukraińcy często długo czekali na rozładunek i skierowanie do miejsc zamieszkania.
Po przyjeździe na ziemie zachodnie Ukraińców przejmowały miejscowe władze, które przydzielały im poniemieckie gospodarstwa. Zwykle dostawały się im zagrody zniszczone i ograbione, z nieobsianymi polami. Przestrzegano zasady, że w jednej miejscowości nie może mieszkać więcej niż 10 proc. Ukraińców. Przesiedleni od razu zaczęli masowo składać podania o powrót do dawnych miejscowości, ale były one z zasady odrzucane przez władze. Niektórzy wracali więc samowolnie.
Gdy zostali schwytani, kierowano ich do przeznaczonego dla Ukraińców Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie (były podobóz hitlerowskiego KL Auschwitz). Trzymano tam też osoby podejrzane o kontakty z UPA, w tym inteligencję - duchownych greckokatolickich, nauczycieli, lekarzy.
Personel obozu złożony z funkcjonariuszy UB stosował podczas przesłuchań tortury: bicie, porażanie prądem, wlewanie wody do nosa i gardła, w całym obozie obowiązywał zaś bardzo surowy regulamin. Do COP trafiło (niekiedy za zupełnie bezpodstawne zarzuty) 3873 więźniów, z których 162 zmarło od terroru, głodu i epidemii tyfusu. Obóz istniał do stycznia 1949 r. Wysiedlenia zakończyły się 31 lipca 1947 r. Objęły ponad 140 tys. osób.
Równolegle z przesiedleniami rozpoczęła się akcja przeciwko oddziałom UPA. Wojsko, KBW, MO i UB przeczesywało lasy, organizowało zasadzki, aresztowało podejrzanych, rewidowało wsie. Przewaga sił operacyjnych była tak duża, że upowskie sotnie zostały zepchnięte do głębokiej defensywy i skupiły się na przetrwaniu.
Dzięki znajomości terenu i wsparciu miejscowej ludności całymi tygodniami udawało im się wymykać obławom, jednak z czasem stało się oczywiste, że pozostawanie na terenie Polski równa się samobójstwu. Oddziały zaczęły się więc przebijać na Ukrainę lub do Czechosłowacji, a stamtąd do Niemiec. Tak zrobiły m.in. połączone sotnie „Chrina” i „Stacha” oraz „Bira”. Niektórym się udało, inne zostały rozbite przez wojsko. Inne jednostki rozpraszały się, a ich żołnierze starali się grupkami przedostać na Zachód.
Koniec UPA
Według danych sztabu Grupy Operacyjnej „Wisła” podczas całej akcji do 31 lipca zabito lub wzięto do niewoli 1509 członków OUN-B i UPA oraz 46 żołnierzy WiN. Własne straty wyniosły 61 zabitych i 91 rannych. Wobec przesiedleń ludności i zmasowanej obławy wojskowej kierujący ukraińskim podziemiem w Polsce Jarosław Staruch „Stiah” nakazał demobilizację tych oddziałów, które ocalały. Niemniej jednak w podziemiu pozostały niewielkie grupy najbardziej zaangażowanych działaczy, którzy mieli obsługiwać kanały łączności i w sprzyjającej sytuacji odtworzyć konspirację.
Władze były jednak zdeterminowane, by definitywnie zlikwidować ukraińskie podziemie. Po zakończeniu Akcji „Wisła” grupy operacyjne KBW ruszyły w teren, przeczesując go i patrolując. Stworzono też oddziały podszywające się pod UPA. W efekcie udało się namierzyć kryjówki i bunkry kierownictwa i zdobyć je. Zabito lub schwytano wszystkich przywódców, a ostatnie grupy OUN zlikwidowano jesienią 1948 r.
- Akcja „Wisła” jest na Ukrainie oceniana jednoznacznie negatywnie, ale nie budzi dużego zainteresowania historyków. Jest ona natomiast ważniejsza dla polskich obywateli pochodzenia ukraińskiego. Są u nas głosy, że zastosowanie przemocy i odpowiedzialności zbiorowej było czymś usprawiedliwionym i słusznym. A z tym moim zdaniem nie można się zgodzić - podkreśla prof. Motyka.