Alarm bombowy w Sądzie Rejonowym w Żarach
W poniedziałek przez dwie godziny trwała akcja ewakuacyjna w żarskim sądzie rejonowym. Ktoś zadzwonił, że w budynku jest bomba.
Zamknięta dla ruchu ul. Podwale, jednostki policji i straży pożarnej, tłum zgromadzony poza taśmami odgradzającymi fragment jezdni . Taki obrazek można był zobaczyć w poniedziałek około godz. 11.00 przed budynkiem Sądu Rejonowego. I nie były to żadne ćwiczenia ewakuacyjne, a prawdziwa akcja, której powodem miał być telefon, który odebrali pracownicy sądu.
- Kierownik wydziału karnego zgłosił do mnie informację, że telefonicznie została poinformowana o podłożeniu bomby w budynku - mówi Anna Tecław, prezes sądu. - Mając taką informację nie pozostało mi nic innego jak powiadomić odpowiednie służby co też uczyniłam.
Właśnie trwały rozprawy i musieliśmy je przerwać
Całe zdarzenie miało miejsce ok. godz. 10.30, gdy otrzymano telefon z informacją, że w sądzie znajduje się bomba. Do tej chwili są działał normalnie.
Trudno jest na podstawie numeru ustalić kto podał nieprawdziwą informację
- Trwały rozprawy, a w takiej sytuacji musieliśmy je przerwać i po prostu wyjść. Dwugodzinna przerwa w pracy sądu to dość poważny problem. Po opanowaniu i wyjaśnieniu sytuacji oczywiście wrócimy do pracy - mówiła na bieżąco A. Tecław.
To już nie pierwsze takie zdarzenie w historii żarskiego wymiaru sprawiedliwości. Wcześniej dwukrotnie pojawiały się takie zgłoszenia, jednak drogą mailową. W jednym przypadku informacje były skierowane do wszystkich sądów. Ta ewakuacja była drugą tego typu akcją. Po niespełna dwóch godzinach wszyscy pracownicy sądu wrócili do budynku i rozpoczęli pracę. Służby policji i straży pożarnej sprawdzili obiekt i ustaliły, że nie ma zagrożenia.
Sporadyczne, ale jednak przestępstwa
Do takich sytuacji dochodzi sporadycznie. Jak mówią strażacy i policja, jest to kilka przypadków w roku. W tej sytuacji cała akcją kieruje policja i ona zabezpiecza w przypadku znalezienia materiałów wybuchowych i decyduje o dalszych postępowaniach. Strażacy jak wyjaśniają są tylko służba pomocniczą i reagują tylko w przypadku wybuchu takich materiałów, a nie zajmują się ich rozbrajaniem.
W tej sytuacji, jak i wielu podobnych wszystko skończyło się dobrze, jednak pozostaje temat fałszywych alarmów.
- Trudno jest na podstawie numeru ustalić kto podał nieprawdziwą informację - mówi A.Tecław. - Ta osoba mogła mieć nawet numer na kartę, więc nie ma możliwości prostego sprawdzenia tożsamości. Numer przekazaliśmy niezwłocznie specjalnym służbom w celu ustalenia sprawcy, który popełnił przestępstwo i któremu grozi kara, nawet pozbawienia wolności. W świetle nowych przepisów taka karę możemy zawiesić jedynie do roku. Sprawdzimy też dzisiejsze wokandy, być może jest to związane z jedną ze spraw.