Ale numer! Jak gościł u nas... Michael Jackson

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Gawałkiewicz
Leszek Kalinowski

Ale numer! Jak gościł u nas... Michael Jackson

Leszek Kalinowski

Michael Jackson zawitał na Ziemię Lubuską skuszony opowieściami Pat i Michaela Yorków, którzy tydzień wcześniej byli w Zielonej Górze. A że pojechał do Berlina, miał już do nas żabi skok. Wylądował w Babimoście...

Jakie to było dla nas wydarzenie! Wiele osób wspomina je dziś z łezką w oku. Bo ileż to mieliśmy z tej wizyty radości! Przyjechał - jak zawsze - skromny i małomówny. Najchętniej chowający się za szybą czarnego cadillaca. - Nawet prezydent nie miał takiej ochrony - komentowali pracownicy lotniska w Babimoście, gdy przed portem ustawiła się kawalkada pojazdów: samochód ochrony z żółtymi światłami na dachu, ogromny, czarny cadillac, a za nim jeszcze trzy auta. Michael Jackson wysiadł z niewielkiego prywatnego odrzutowca i szybko wsiadł do auta.

- Żadnych autografów - zastrzegł rosły sekretarz piosenkarza.

Podczas zwiedzania pałacu w Żaganiu Michael Jackson najdłużej zatrzymał się w sali lustrzanej. Zapytał o cenę tego obiektu...

No i padło na Alfa, skoro jest z kosmosu

Nie ma nic lepszego w życiu, jak sprawiać innym niespodzianki, radość. 1 kwietnia jest doskonałą okazją do tego, by dać innym odrobinę wytchnienia od codziennej bieganiny. I samemu się zabawić. Co roku wymyślamy różne psikusy Czytelnikom. To był jednak numer nad numerami.

Tydzień wcześniej Zieloną Górę odwiedził znany amerykański aktor Michael York i jego żona Pat, która w Muzeum Ziemi Lubuskiej otwierała swoją wystawę. Michael Jackson przyjechał natomiast do Berlina, o czym głośno informowały media. W tym czasie szukał terenu w Europie pod budowę parku rozrywki. Mówiło się o Bemowie, mówiło także o Polsce zachodniej. Dlaczego więc nie miałby się zainteresować naszymi powojskowymi terenami?

Kto jednak zagra Michaela? Jak to kto? Leszek! Przecież od lat jest redakcyjnym Alfem, postacią z Melmak (postacią, do której pisali młodzi Czytelnicy, a ich listy, wiersze, artykuły publikowane były na stronach „Alfowe bajerowanie”). Skoro z kosmosem sobie poradził, to i z ziemską osobą mu się uda... I tak chcąc nie chcąc, zostałem Królem Popu. Na jeden dzień.

Przerwa na leśnym parkingu i autograf dla fana

Konwój z Michaelem Jacksonem wyjechał z Babimostu w stronę Zielonej Góry. - O rany! Michael! - piszczały czekające na skrzyżowaniu nastolatki z pobliskiej podstawówki w Sulechowie, gdy idol pomachał im z limuzyny („Gazeta Lubuska” informowała o wizycie gwiazdy). Dziewczyny urwały się z lekcji, więc biegiem wróciły na zajęcia, wywołując sensację w całej szkole.

Kiedy po drodze konwój zatrzymał się na leśnym parkingu w okolicy Nowogrodu Bobrzańskiego, niedaleko przystanęło srebrne cinquecento, z którego wybiegł młody mężczyzna. Ochroniarze stanęli murem.

- Jadę za wami od początku z nadzieją, że dostanę autograf. Błagam! - prosił fan Michaela Jacksona. Siedzący w samochodzie piosenkarz skinął na swego sekretarza. Ten wręczył autograf.
- Thank you very much! - krzyczał radośnie obdarowany.

A maseczka? Na szczęście, są czarne spodnie

Jak być gwiazdą, skoro nawet przy goleniu sam siebie słuchać nie mogę? Tancerzem też jestem - delikatnie mówiąc - średnim. Co najwyżej na raz, na dwa... No i żeby chociaż wygląd był. Na szczęście, Michael nosi maseczkę, więc za nią się skryję. Tylko skąd ją wziąć, jak czasu niewiele? Na przygotowania były dwa dni. Na szczęście, żona swoje spodnie pociachała i maseczkę uszyła. A kapelusz ściągnęła z głowy męża koleżanki. Przypomniałem sobie, że Kasia ze składu komputerowego ma taką michaelową marynarkę z jednym pagonem i różnymi błyskotkami. A Agnieszka nosi treskę. Na pewno pożyczy. Wszak wydarzenie wielkiej wagi. Na szczęście, nie odmówiły. Koszula i spodnie w mojej szafie się znalazły.

Limuzynę i ochroniarzy załatwiła redakcja. A że osób z dużym poczuciem humoru - na szczęście - w naszym regionie nie brakuje, więc do akcji chętnie włączyli się dyrektorzy znanych placówek, a także władze miasta. A poza tym kto wtedy nie słuchał Michaela Jacksona?!

Skoro ma taaaki wóz, musi być prawdziwy

Kawalkada samochodów wtoczyła się przed pałacowe wrota w Żaganiu. Na gwiazdę czekał tu już tłum fanów. W różnym wieku. Michael wysiadł z samochodu i przywitał się z ówczesnym dyrektorem pałacu Adamem Stawczykiem. Ten oprowadził piosenkarza po zabytkowym obiekcie. Jackson najdłużej zatrzymał się w sali lustrzanej. Rozmowy toczyły się jednak za zamkniętymi drzwiami. Dyrektor nie chciał zdradzić mediom szczegółów. Powiedział tylko, że gościowi spodobał się pałac. Pytał o cenę... Dalsze negocjacje będzie prowadziło już ministerstwo kultury. Na koniec wizyty gwiazdor otrzymał symbol Żagania - drewnianego bobra.
Przed wejściem toczyły się gorące dyskusje: prawdziwy ten Michael czy może podrabiany?

- No, skoro ma taaaki wóz, to musi być prawdziwy - stwierdził z powagą jeden z fanów piosenkarza.

Szampan w limuzynie, telewizor i piękna zastawa

Taką limuzyną podróżowałem pierwszy raz. Telewizji jednak nie oglądałem, wolałem dzielić się wrażeniami z redaktor Małgorzatą Stolarską, która ogarniała całe to zamieszanie i towarzyszyła mi przez cały pobyt na Ziemi Lubuskiej. Szampan w ca-dillacu został także nietknięty. Jakoś tak paraliżował nas mimo wszystko ten przepych... Poza tym przecież byliśmy w pracy. Zresztą nie potrzebowaliśmy dodatkowej motywacji, żeby się dobrze bawić.

Wszędzie, gdzie się pojawiliśmy, traktowano nas po królewsku. Do tej pory nigdy nie rozdałem tylu autografów, co tego jednego, acz wyjątkowego dnia.

Poradzieckie lotnisko okazało się za małe na park rozrywki

Z Żagania gwiazdor wyruszył do Tomaszowa, by obejrzeć poradzieckie lotnisko. Niestety, jego zdaniem nie zmieściłby się tu prawie 200-hektarowy park rozrywki.

- Czy to jest jakiś książę? - pytała grupa chłopców. Przybiegli na widok ekskluzywnych aut.
- To jest Michael Jackson - szepnął ochroniarz.

- O ja, pier... - dało się słyszeć.

Skończyło się na autografach. Wszędzie na trasie Żagań - Żary - Zielona Góra nie tylko młodzi mieszkańcy patrzyli z niedowierzaniem na kawalkadę, pozdrawiali, machali, dziewczęta piszczały... Tak też było w Zielonej Górze, gdzie przed Muzeum Ziemi Lubuskiej zebrała się duża grupa fanów. Kiedy tylko otworzyły się drzwi samochodu, dał się słyszeć pisk i krzyk zadowolenia: Michael, Michael!!! Gość życzliwie pomachał ręką. W czarnej rękawiczce. I schronił się za plecami ochroniarzy. Już na schodach powitali go ówczesny wiceprezydent Mieczysław Łapanowski i dyrektor Andrzej Toczewski, którego niektórzy pytali: - Andrzej, jak ty to robisz? Tydzień temu gościłeś Michaela Yorka, a dziś Jacksona?! Na co gospodarz muzeum odrzekł spokojnie: - Staram się...
Podczas wizyty proponowano gościowi kawę, ale odmówił. Poprosił o wodę mineralną. Niegazowaną.

Wizyta w muzeum nieco się przedłużyła. Ale tłum czekał przed budynkiem. Kiedy Michael znów pojawił się w drzwiach, rozległy się piski. I odżyła dyskusja: Prawdziwy czy nie?

- Eee, nawet jak nie, to i tak jest fajny - skwitowały dziewczyny.

Tylko starszy mężczyzna, bardziej zainteresowany cadillakiem, mruknął: - Nie dość, że czarny, to jeszcze w masce!
Uproszony przez dziennikarzy, zajrzał jeszcze Jackson do redakcji „Gazety Lubuskiej”. Dopiero w gabinecie redaktora naczelnego zdjął czarną maskę.

No i zyskałem sobie nowy przydomek w redakcji

Do tej pory najczęściej wołano do mnie w redakcji: Alfiku! Od 1 kwietnia coraz częściej słyszałem: Michael. Przygoda z Jacksonem przydała mi się także w kolejnych zadaniach specjalnych redakcji. Byłem maskotką Zielonej Góry. W przebraniu chodziłem po deptaku i zapraszałem do tańca. Wszystko po to, by zielonogórzanie i ich goście choć na chwilę zatrzymali się w tym codziennym biegu. I żeby się uśmiechnęli. Do nas. Do innych przechodniów. Żeby każdy z nas mógł poczuć się prawdziwą gwiazdą...

Leszek Kalinowski

Jestem dziennikarzem działu informacyjnego. W "Gazecie Lubuskiej" pracuję od 1991 roku. Najczęściej poruszam tematy związane z Zieloną Górą i oświatą (przez lata prowadziłem strony dla młodzieży "Alfowe bajerowanie" - pozdrawiam wszystkich Alfowiczów rozsianych dziś po świecie). Z wykształcenia jestem magistrem filologii polskiej. Ukończyłem też dziennikarstwo oraz logopedię, a także podyplomowe studia "Praktyczne aspekty pozyskiwania funduszy unijnych".


Dziś zajmuje sie sprawami, dotyczącymi Zielonej Góry i regionu, zwłaszcza interesuja mnie tematy, związane z: 


- budową Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, 


https://gazetalubuska.pl/jak-zmienia-sie-centrum-zdrowia-matki-i-dziecka-w-zielonej-gorze-kiedy-zakonczenie-prac/ar/c1-14995845


- rozwojem Uniwersytetu Zielonogórskiego, w tym m.in, medycyny, 


https://gazetalubuska.pl/zielona-gora-mistrzostwa-polski-w-szyciu-chirurgicznym-studentow-medycyny-zdjecia-wideo/ar/c1-14620323


- rozbudową Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, 


https://gazetalubuska.pl/ale-sie-dzieje-w-szpitalu-uniwersyteckim-zobacz-jak-sie-zmieniaja-rozne-obiekty/ar/c14-15111792


- inwestycjami oświatowymi i poziomem nauczania w szkołach, 


https://gazetalubuska.pl/egzamin-osmoklasisty-z-jezyka-polskiego-za-nami-zobacz-jak-bylo/ar/c5-15028564


- komunikacją miejską i elektrycznymi autobusami. 


https://gazetalubuska.pl/zobacz-jak-zmienia-sie-centrum-przesiadkowe-zdjecia/ga/13729844/zd/32684686


W wolnej chwili lubię popływać, jeździć na rowerze, obejrzeć spektakl teatralny, posłuchać koncertu, zwiedzać mało znane miejsca, poznawać nowych ludzi, od których czerpię wiele pozytwynej energii. 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.