Ale numer! Jak gościł u nas... Michael Jackson
Michael Jackson zawitał na Ziemię Lubuską skuszony opowieściami Pat i Michaela Yorków, którzy tydzień wcześniej byli w Zielonej Górze. A że pojechał do Berlina, miał już do nas żabi skok. Wylądował w Babimoście...
Nie ma nic lepszego w życiu, jak sprawiać innym niespodzianki, radość. 1 kwietnia jest doskonałą okazją do tego, by dać innym odrobinę wytchnienia od codziennej bieganiny. I samemu się zabawić. Co roku wymyślamy różne psikusy Czytelnikom. To był jednak numer nad numerami.
Tydzień wcześniej Zieloną Górę odwiedził znany amerykański aktor Michael York i jego żona Pat, która w Muzeum Ziemi Lubuskiej otwierała swoją wystawę. Michael Jackson przyjechał natomiast do Berlina, o czym głośno informowały media. W tym czasie szukał terenu w Europie pod budowę parku rozrywki. Mówiło się o Bemowie, mówiło także o Polsce zachodniej. Dlaczego więc nie miałby się zainteresować naszymi powojskowymi terenami?
Kto jednak zagra Michaela? Jak to kto? Leszek! Przecież od lat jest redakcyjnym Alfem, postacią z Melmak (postacią, do której pisali młodzi Czytelnicy, a ich listy, wiersze, artykuły publikowane były na stronach „Alfowe bajerowanie”). Skoro z kosmosem sobie poradził, to i z ziemską osobą mu się uda... I tak chcąc nie chcąc, został Królem Popu. Na jeden dzień.
Przerwa na leśnym parkingu i autograf dla fana
Konwój z Michaelem Jacksonem wyjechał z Babimostu w stronę Zielonej Góry. - O rany! Michael! - piszczały czekające na skrzyżowaniu nastolatki z pobliskiej podstawówki w Sulechowie, gdy idol pomachał im z limuzyny („Gazeta Lubuska” informowała o wizycie gwiazdy). Dziewczyny urwały się z lekcji, więc biegiem wróciły na zajęcia, wywołując sensację w całej szkole.
Kiedy po drodze konwój zatrzymał się na leśnym parkingu w okolicy Nowogrodu Bobrzańskiego, niedaleko przystanęło srebrne cinquecento, z którego wybiegł młody mężczyzna. Ochroniarze stanęli murem.
- Jadę za wami od początku z nadzieją, że dostanę autograf. Błagam! - prosił fan Michaela Jacksona. Siedzący w samochodzie piosenkarz skinął na swego sekretarza. Ten wręczył autograf.
- Thank you very much! - krzyczał radośnie obdarowany.
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (1-2 kwietnia) Magazynie GL oraz w wydaniu plus.gazetalubuska.pl