Ale wstyd. Taka ładna droga, a takie brzydkie dojście...
Droga w Gorzowie jak z obrazka, obok przystanek i galeria - też jak z obrazków. Tylko... jak do tego wygodnie dojść? Brakuje kawałka chodnika.
Ul. Okulickiego w Gorzowie to jedna z najnowszych dróg w mieście. Ma prawie 400 metrów długości. Biegnie od krzyżowania z ul. Kombatantów do ul. Szarych Szeregów. Równa jak stół. Po bokach chodniki. Jest zatoczka autobusowa. Ścieżka rowerowa. I pasy dla pieszych, którymi da się dojść do biurowca Watrala i pobliskiej galerii Manhattan. „Full wypas” - jak mówią młodzi.
Niewiele potrzeba
Problem w tym, że położone koło ulicy osiedle (domki jednorodzinne i bloki przy ul. Komisji Edukacji Narodowej zamieszkuje na pewno około 2 tys. ludzi) oddziela od tego wszystkiego trawnik. I nikt nie pomyślał, by zbudować dla nich dosłownie kilkanaście metrów chodnika. Dlatego mieszkańcy od osiedlowej furtki do nowej ulicy wydeptali sobie ścieżkę. Liczyliśmy: to dróżka na 17 kroków.
17 kroków trzeba przejść po błotnistej ścieżce na trawniku, by dojść do ul. Okulickiego
W miejscu największej nierówności położyli kilka kostek brukowych. Po co? - Jak popada, to ścieżka jest cała w błocie. A tu, przy furtce, jest najgorzej, bo robi się błotnista kałuża. Dzięki kostkom da się ją jakoś pokonać - wyjaśnia mi mieszkanka pobliskiego bloku. Nie chce podać danych. Na oko ma około 40. Pomimo eleganckiego stroju pokazuje mi, jak skacze się po kostkach. - O, tak przechodzimy - mówi po wszystkim.
Wyrzut sumienia
Problem zauważył pan Wiesław, który... na facebookowym profilu prezydenta Jacka Wójcickiego zamieścił lotnicze zdjęcie ul. Okulickiego z zaznaczonym kawałkiem brakującego chodnika i złośliwym pytaniem, czy „na 14 metrów chodniczka kasy nie starczyło”? Jednak nie było żadnej reakcji. Nikt mu nie odpowiedział.
Dlatego najpierw udaliśmy się na miejsce (faktycznie - problem przy ul. Okulickiego w trzy godziny rozwiązałoby czterech budowlanych), a potem oficjalnie zapytaliśmy o „chodniczek” urzędników.
Jak będą oszczędności
Rzeczniczka magistratu Ewa Sadowska - Cieślak na naszą prośbę przekazała sprawę wiceprezydentowi Łukaszowi Marcinkiewiczowi. Odpowiedź nadeszła błyskawicznie. Wiceprezydent poinformował, że jeśli uda się zaoszczędzić nieco pieniędzy na ruszający właśnie programie „Bezpieczny Gorzów”. To przyjęta w styczniu lista drogowych inwestycji, które mają poprawić bezpieczeństwo pieszych i kierowców (choć m.in. o doświetlenie „zebr”). Miasto ma na ten cel 480 tys. zł. - Ewentualne oszczędności przeznaczymy na budowę tego brakującego chodnika - deklaruje magistrat.