Rozmowa z prof. dr. hab. Aleksandrem Lasikiem z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, historykiem i socjologiem
Takiej pandemii, z jaką mamy obecnie do czynienia, chyba nikt na świecie się nie spodziewał. Nie przypominam sobie, by przez ostatnie lata ktoś przed taką możliwością głośno przestrzegał...
Trzeba powiedzieć jasno, że nadejście epidemii tak powszechnej i w takiej skali kompletnie świat zaskoczyło. Nie byliśmy na nią przygotowani, nawet nie przypuszczaliśmy, że może kiedykolwiek nadejść. W ostatnich dekadach ulegliśmy swoistemu kultowi wiedzy, wywołującemu wrażenie, że świat jest pod naszą kontrolą. Okazywaliśmy niewiarę w zachodzące zmiany klimatyczne i inne sytuacje wywołane działaniami człowieka. Wydawało nam się, że tego rodzaju jak obecna pandemia globalne zagrożenia już nas nigdy nie dotkną, że masowe choroby zakaźne to już przeszłość.
Co zatem nadejście pandemii powiedziało o nas? Jakie prawdy ujawniło?
Przede wszystkim okazało się, że cały świat, a szczególnie Unia Europejska, okazał się być nieprzygotowany na ewentualnych wybuch, jak i konsekwencje epidemii. Zachwiała ona całym naszym światem, podważyła wiarę w koncepcję, i to może nawet na wiele lat, w możliwość funkcjonowania Stanów Zjednoczonych Europy. Tu, niestety, zabrakło nawet wspólnej strategii walki z koronawirusem. Przebieg zdarzeń udowodnił nam również, że skończył się czas myślenia o życiu na naszej planecie jako nam podporządkowanej. Okazuje się, że nieprzewidywalność trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, uderzeń meteorytów w Ziemię oraz mechanizmów ewolucji w każdej chwili tą stabilnością mogą zachwiać.
A jak ocenić z obecnej perspektywy to, co działo się w ostatnich miesiącach w Polsce?
W przypadku Polski mieliśmy do czynienia z małym deja vu z 1980 roku. Tak, jak wtedy kilkanaście milionów rodaków uczestniczyło z wielkim entuzjazmem i powszechną zgodą w „karnawale” „Solidarności” i próbie przemian demokratycznych, tak i teraz okazało się, że Polacy, oceniani dotąd powszechnie jako indywidualiści i buntownicy przeciwko wszelkim nakazom, zjednoczyli się i wykazali zaskakujące podporządkowanie dyscyplinie społecznej w stopniu o wiele większym niż wiele narodów Europy. Sprzyjało tu nam z pewnością i to, że jesteśmy krajem praktycznie jednorodnym etnicznie.
Jak może wyglądać zatem świat po pandemii… Jakie wyciągniemy wnioski?
To będzie już inny świat. Zmiany zajdą przede wszystkim w sferze przemysłu, finansowej i wojskowej. Już teraz widzimy ostry konflikt ekonomiczny amerykańsko-chiński. Będzie się nasilał. Zjawisko głębokich przemian dotknie światowe giełdy; będą konsekwencje dla globalnej gospodarki. Może ulec zmianie geopolityczny i gospodarczy porządek świata, gdyż wzmożeniu ulegnie walka o rynki zbytu. Sytuacja była dotąd mniej więcej ustabilizowana. Nowi gracze na stabilnym rynku nie mieli wielkich szans. Teraz będzie trochę tak, jak przy nowym rozdaniu kart.
Która sfera życia w największym stopniu się zmieni?
Przede wszystkim zostały już wyciągnięte wnioski, że na wypadek każdej pandemii czy innego zagrożenia na tak wielką skalę, produkcja materiałów niezbędnych do życia nie może odbywać się na drugim końcu świata. W trakcie pierwszych tygodni walki z koronawirusem byliśmy świadkami wręcz walki o dostawy środków medycznych, a także płacenia każdej żądanej ceny i to często za towar złej jakości bądź w ogóle nieprzydatny. To ważna lekcja na przyszłość. Okazało się, że całkowicie odeszliśmy od idei samowystarczalności ekonomicznej, o którą jeszcze nie tak dawno temu w każdym państwie bardzo się starano. To oznacza, że trzeba będzie zbudować w każdym kraju produkcję materiałów strategicznych właściwie od nowa. Na eksporcie towarów i usług.
Jaka przyszłość będzie czekała Polskę?
Pomimo spodziewanego głębokiego kryzysu ekonomicznego, perspektywy nie są złe. Mamy bardzo ważny atut - jesteśmy samowystarczalni chociażby pod względem żywnościowym. W gorszej sytuacji znajdą się np. Niemcy i inne kraje zachodniej Europy, których PKB opierał się w dużym stopniu na eksporcie towarów i usług. W przypadku straty rynków zbytu pojawi się dla nich problem. M.in. dlatego, że nasi zachodni sąsiedzi produkują na dużą skalę towary luksusowe, a tych nie będzie się po pandemii kupowało tak dużo, jak uprzednio. Za to nasz potencjał przemysłowy łatwiej dostosuje się do nowych warunków. Już pierwszy okres obecnej pandemii pokazał nam naszą mobilność. Wiele drobnych zakładów przestawiło się natychmiast na produkcję środków ochronnych. To optymistyczne.
Praca zdalna, e-urzędy, coraz szersze zastępowanie normalnego życia przez kontakty drogą ekranową i łączy internetowych. W dobie pandemii pojawiło się i pogłębiło pojęcie większej niż dotąd mobilności elektronicznej ludzi, ale i wykluczenia informatycznego. Jak to wpłynie na nasze dalsze życie?
Stracimy wiele z dotychczasowej wolności. Od dłuższego czasu żyjemy w dobie rewolucji informatycznej. Jej owocem są wynalazki, które mają dwie strony. Z jednej - ułatwiają nam komunikację i orientację, z drugiej - ograniczają naszą wolność. Dotyczy to nie tylko aplikacji kontrolujących nasze zachowanie, miejsce pobytu i stan naszego zdrowia, które można nawet określić mianem szpiegujących, ale także mających określony cel marketingowy. Za pomocą łączności elektronicznej w dobie panującego konsumpcjonizmu wymuszane będą coraz skuteczniej nasze określone zachowania przez kupowanie określonych produktów w dużej mierze absolutnie niepotrzebnych. Natomiast co do pracy zdalnej, nie sądzę, by jej rola się zwiększyła. Procesy produkcji i rynkowe na obecnym etapie są tak skomplikowane, że nie da się ich wykonywać zdalnie. Po pierwszym entuzjazmie, zwłaszcza ze strony pracodawców, okaże się, że praca zdalna nie jest mobilizująca. Brak zwykłego kontaktu z innymi ludźmi jest i będzie dla nas szkodliwy.
A kultura, rozrywka i sport? Pandemia na jakiś czas powstrzymała i zahamowała całkowicie te elementy ludzkiej aktywności. Uświadomiła nam też, że da się żyć bez nich…
Myślę, że te dziedziny życia wrócą i to możliwie jak najszybciej, choćby dlatego, że zaistnieje konieczność odreagowania na obecną sytuację. Czy ich udział wróci w tej samej skali, trudno dziś przewidzieć. Pandemia powiedziała nam, że wiele wytworów nie jest dla nas niezbędnych.