Do tej pory nie mogę otrząsnąć się z oburzenia dla podłości z jaką wiadome media przywitały Jego Ekscelencję Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Dra Andrzeja Dudę (pseudonim Adrian) po jego gościnnych występach na szczycie NATO w Brukseli.
Najpierw z niezrozumiałym (dla mnie) szyderstwem spotkało się zdjęcie głów państw zgromadzonych na szczycie tzw. foto family. Proszę bardzo - przedszkolak wybrał się na wycieczkę i zabawiał się w piaskownicy, unosząc w górę kciuki niczym Borat w Kazachstanie. Nikt, dosłownie nikt nie zrozumiał ani idei, ani przesłania fotki. Dopiero Jego Ekscelencja po kilku dniach musiała sama wyjaśnić w czym rzecz. Była to po prostu „eksplozja frustracji”.
Wyjaśnijmy, rozbierając na czynniki pierwsze przedszkolną parabolę. Jak wiadomo grupy przedszkolne -dzielą się na maluchy, średniaki i starszaki. Jego Ekscelencja pojechała do Brukseli jako średniak. Wiadomo, że do średniaków JE awansowała dzięki prezydentowi Francji Macronowi, który, jako najmłodszy, automatycznie zajął stanowisko malucha. Jednak awansując JE spotkała się z niespotykanym w tych sferach afrontem. Przyjrzyjcie się raz jeszcze zdjęciu. Kto stanął w pierwszym rzędzie? Starszak Merkel z maluchem Macronem. Mogła -eksplodować frustracja postawionego drugim rzędzie średniaka? Mogła! I eksplodowała. Czy ktoś jeszcze tego nie zrozumiał?
Zgoła kuriozalne, by nie powiedzieć kretyńskie, zdziwienie wspomnianych na wstępie mediów ze szczególnym uwzględnieniem medium z ul. Czerskiej (czy lepiej Oszczerskiej - copyright Michał Ogórek) w Warszawie wzbudziła następnie konferencja prasowa, podczas której JE zacytowała komunistę Broniewskiego, wspomagając cytat „histerycznym” (też cytat) śmiechem.
By wyjaśnić rzekomo niezrozumiałe zachowanie JE, musimy odwołać się do poezji.
„Kiedy Kara Mustafa, wielki mistrz Krzyżaków, szedł z licznymi zastępy przez Alpy na Kraków, do obrony swych posad zawsze będąc skory, pobił go pod Grunwaldem król Stefan Batory. I bitny, nieugięty, twardy jak opoka, zabrawszy z innym łupem chorągiew proroka, gonił przez godzin dziesięć w całym pędzie koni, uciekających wrogów aż do Macedonii”.
Wiadomo o co chodzi? Ciągle nie? Po kolei.
Co znaczy „są w ojczyźnie rachunki krzywd”? W jakiej ojczyźnie? No przecież nie w Polsce. W Europie są te rachunki. Na przykład między Francją a Polską. Sama JE mówiła, że rozmowy z Macronem były trudne. Ale wychodzimy na prostą, ponieważ naszych ojczyźnianych, europejskich rachunków „obca dłoń nie przekreśli”. Jaka obca dłoń? A kto stoi u bram Europy? Patrz wyżej - Kara Mustafa.
Więc kiedy islamskie hordy załomocą w chrześcijańskie drzwi i zanim Batory przegoni je do Macedonii, ktoś musi założyć bagnet na broń. A kto to zrobi? Maluch Macron ze średniakiem JE. Bo „krwi nie odmówi nikt”!
Czy naprawdę tak trudno pojąć, że rzekomo histeryczny śmiech JE był po pierwsze śmiechem przez łzy i po drugie uśmiechem politowania dla dziennikarskiej hałastry?
Że JE cytował komunistę Broniewskiego? Jakiego komunistę? Przecież ten komunista, nim nawrócił się na komunizm, walczył z bolszewikami w 1920! Wystarczy?!
Nie wystarczyło. I dlatego do tej pory nie mogę się otrząsnąć z oburzenia i co tu kryć obrzydzenia dla tych wszystkich dziennikarzełków i śledziennikarzy, których muszę traktować jako kolegów po fachu. Never! „Za tę dłoń podniesioną nad Polską - kula w łeb!”
Twoja Ekscelencjo Panie Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej Drze Andrzeju Dudo - przyjmij ten skromny, ale szczery odpór, który niniejszym starałem się dać niegodziwcom. Bo „wysączyłem go z piersi i z pieśni”. Ten odpór. „He, he, he” - koniec cytatu.