Aleksandra Konieczna po Beksińskiej zagrała ordynator Kaletę w „Diagnozie”
We wtorek, 15 maja, stacja TVN wyemituje ostatni odcinek drugiego sezonu serialu „Diagnoza”, którego akcja dzieje się w Rybniku. Ale z Aleksandrą Konieczną, która gra ordynator rybnickiego szpitala, spotkamy się w kolejnej serii.
W ciągu kilku tygodni już drugi raz gości pani w Rybniku.
„Gości” to duże słowo. Przyjechałam do Rybnika powiedzieć tylko jedno zdanie, zapukać w szybkę lexusa Artmana i zapytać: „Wszystko w porządku?”. Nawet Maćka Bochniaka, reżysera „Diagnozy”, pytałam w Warszawie: „Maciek, ty jesteś pewny, że muszę w tej sprawie jechać aż do Rybnika?”. On chwilę myślał, co budziło moją nadzieję, po czym stwierdził, że jednak mam jechać na Śląsk, bo tak będzie pełniej. Dziś rano, już w Rybniku, przy śniadaniu powiedziałam mu, że zaczynam pisać książkę, zbierać pamiątki do Skolimowa i tam będzie o tym reżyserze, który był bezlitosny i w sprawie jednego zdania kazał mi jechać do Rybnika.
Jechała pani kilka godzin z Warszawy, by nakręcić kilka sekund serialu? Bardzo wiarygodny stara się być serial „Diagnoza”.
Tak, to bardzo matematyczna łamigłówka, ponieważ na kilka minut filmu lub serialu składa się często wiele dni naszej pracy, których widz nie widzi. Nie uskarżam się, bo mogło to tak zabrzmieć. Żandarmi mnie do tego zawodu nie ciągnęli. Lubię swoją pracę.
Skoro przyjeżdża pani na krótko, to pewnie niewiele widziała w Rybniku?
Za pierwszym razem przywieźli mnie na plan i od razu odwieźli. Dziś będę troszkę dłużej, ale faktycznie do tej pory nic nie widziałam, jednak czuję się tu trochę jak w domu. Pochodzę z Prudnika, co prawda z Dolnego Śląska, ale architektura jest podobna, poniemiecka. Wielkie, witrażowe okna, klamki, do których musiałam doskakiwać jako dziewczynka. Dopiero gdy przyjechałam do Warszawy i zobaczyłam porosyjską architekturę, pomyślałam - toż to dla gołębi „gołębniki dziadowskie”. Architektura ma dla mnie duże znaczenie. Dobrze się tu czuję.
Słyszała pani, że Rybnik przygotował gadżety związane z serialem „Diagnoza”?
Znalazłam je od razu w pokoju, jak tylko przyjechałam do Rybnika. Piękne pudełko już na mnie czekało. Samego pudełka nie mogłam zabrać ze sobą, bo podróżuję pociągiem, ale wszystkie gadżety wyjęłam i zabieram. Oprócz krówki z logo „Diagnozy”. Ją zjadłam od razu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień