Aleksandra Szwed: Tego, co przeżyję, nikt mi nie zabierze
Aleksandrę Szwed wszyscy pamiętają jako Elizę z serailu „Rodzina zastępcza”. Dziś jest już dorosłą aktorką i właśnie zagrała w filmie „Raz jeszcze raz”. Nam opowiada o swej pasji do występów w telewizyjnych talent-shows.
W zeszłym roku oglądaliśmy panią w filmie „Fighter”, a teraz – „Raz jeszcze raz”. Co sprawiło, że polskie kino wreszcie wykorzystuje pani urodę i talent?
Szczerze powiedziawszy, nie wiem jak na to odpowiedzieć. Chyba należałoby zapytać twórców polskiego kina. (śmiech) Ale tak na poważnie: z mojej perspektywy to efekt wielu lat ciężkiej pracy, mojej i nie tylko. Również mojej menedżerki, Jeannette Przytulskiej, także moich najbliższych. I pewnie trochę łut szczęścia.
Zarówno „Fighter”, jak i „Raz jeszcze raz” to typowo męskie kino. Pani wydaje się jednak świetnie odnajdywać w takiej konwencji. Z czego to wynika?
Nie powiedziałabym o „Raz jeszcze raz”, że to typowo „męskie” kino. Owszem, głównymi bohaterami tej historii są mężczyźni, ale przekaz każdej z ich historii jest bardzo uniwersalny. Po premierze rozmawiałam z kilkoma paniami – były naprawdę zachwycone. To komedia sensacyjna, jednak Paweł Czarzasty i Krzysztof Zbieranek, odpowiedzialni za reżyserię, bardzo starali się uchwycić coś więcej niż tylko humorystyczne dialogi i trzymający w napięciu wątek kryminalny. Uważam, że im się to udało i bardzo się cieszę, że mogłam być tego częścią. Jeden z nich powiedział na premierze, że „Raz jeszcze raz” to „film z duszą” – i sama lepiej bym tego nie ujęła.
Czytaj więcej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień