Ależ wstydliwa porażka Stelmetu!
W Lubllinie zmierzyli się jeden ze słabszych zespołów, Start i mistrz Polski Stelmet BC. Wygrali gospodarze. Nasi nie wyglądali jak lider...
- Start Lublin - Stelmet BC Zielona Góra 82:78
Kwarty: 20:13, 13:30, 20:13, 29:22
Start: Trojan 16, Małecki 15 (2), Kellogg 8, Salamonik 6 (2), Poole 3 oraz: Czumakow 16, Czujkowski 15 (2), Grzeliński 4, Kowalski 2, Ciechociński 0.
Stelmet BC: Szewczyk 14 (3), Gruszecki 9 (1), Mat. Ponitka 8, Hrycaniuk 5, Koszarek 2 oraz: Bost 21 (3), Borovnjak 10, Reynolds 7 (1), Zamojski 2.
Sędziowali: Janusz Calik (Kraków), Maciej Kotulski (Stalowa Wola), Michał Sosin (Warszawa)
Widzów 1.000.
Kiedy lider spotyka się z jednym z outsiderów zdecydowanym faworytem jest ten pierwszy. Mistrzowie Polski zaczęli więc mecz ze Startem od mocnego uderzenia. Po pięciu punktach Karola Gruszeckiego i dwóch Marcela Ponitki wygrywali już 7:0 i dopiero wówczas, a była to już 4 minuta, do kosza trafił Jarosław Trojan. Po chwili nasi wygrywali już 11:2. W tym momencie gospodarze jakby się ocknęli, a nasi zasnęli. Start zaczął trafiać, zbierać, rozgrywać. Stelmet tylko statystował, nie walczył, nie trafiał, gubił piłkę. Drugie pięć minut pierwszej kwarty zakończyło się kompromitującym wynikiem dla mistrza, bo Start wygrał je 18:2!
Druga kwarta zaczęła się równie słabo. Z ambitną, ale bardzo przeciętną ekipą graliśmy ,,kosz za kosz”. Świadczyło to dobrze o gospodarzach, ale o nas nie najlepiej. Na szczęście potem było nieco lepiej. Punkty Gruszeckiego niemal przed samą syreną na przerwę dały nam wyraźną przewagę 43:33. W czwartej kwarcie wygrywaliśmy nawet 53:40 i wydawało się że wszystko jest pod kontrolą. Niestety, później Stelmet spisywał się kompromitująco słabo. W trzeciej kwarcie pozwoliliśmy Startowi dojść się na odległość trzech punktów. Najgorsze miało dopiero nastąpić. To co nasz zespół pokazał w ostatniej kwarcie było straszne. Rywale, którzy w dziesięciu spotkaniach zwyciężyli dwa razy ogrywali mistrzów jak chcieli. To, że im wpadały rzuty i uzyskali najlepszą w tym sezonie średnią można zrozumieć. Ale czemu nasz zespół zszedł poniżej przyzwoitego poziomu już bardzo trudno.
To prawda, że jesteśmy po serii męczących euroligowych wyjazdów, że trudno się zmobilizować na mecze ze słabeuszem. Tyle, że nie wolno schodzić poniżej pewnego poziomu. W niedzielny wieczór w hali w Lublinie Stelmet w niczym nie przypominał mistrza. Wszystko było złe. Rzuty, zbiórki, wzajemne zrozumienie na boisku. Rywale dostali wiatru w żagle, a doświadczeni zawodnicy mistrza w końcówce byli jak ,,dzieci we mgle”. Jedynym który trafiał na jakimś poziomie był Dee Bost, ale on też w bardzo ważnym momencie, kiedy na 30 sekund przed końcem wygrywaliśmy 78:77 trafił tylko raz z wolnego. Ostatnie sekundy rozegraliśmy fatalnie i w ten sposób umożliwiliśmy rywalom na zdobycie decydujących punktów. Wiadomo, że kiedyś musieliśmy przegrać, ale czemu w takim stylu i z tak słabą ekipą jaką przy całym szacunku jest Start Lublin?