Alimenciarzy nie popieramy, ale gdy znamy ich osobiście - nie reagujemy
Deklarujemy, że nie popieramy alimenciarzy, jednak nie reagujemy, nie interweniujemy u osób uchylających się od płacenia alimentów na swoje dzieci.
Choć chętnie deklarujemy, że nie popieramy alimenciarzy, to nie reagujemy i nie interweniujemy, gdy znane nam osoby uchylają się od płacenia alimentów na swoje dzieci.
Pokazało to niedawne badanie Kantar Millward Brown wykonane na zlecenie Krajowego rejestru Długów BIS SA oraz Krajowej Rady Komorniczej.
Przede wszystkim wykazało ono, że temat niepłacenia alimentów jest pomijany w debacie publicznej i rzadko w mediach poruszany.
72-77 proc. pytanych popiera pomysł, by:
* obowiązkowe było wpisywanie dłużników do Biur Informacji Gospodarczej
* ZUS i urzędy skarbowe automatycznie i natychmiast informowały komorników o zatrudnieniu i dochodach dłużników
* częściej była wobec nich stosowana elektroniczna bransoletka.
Ale choć prawie wszyscy źle oceniają dłużników alimentacyjnych (92 proc.) i ich pracodawców (83 proc.) to jednocześnie aż 40 proc. Polaków nie decyduje się, by wpływać na znajomych, którzy nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Tłumaczą, że nie chcą wtrącać się w nie swoje sprawy.
Rozmowy o alimentach i mediacje
Rocznie komornicy prowadzą około 650 tys. spraw alimentacyjnych dla około miliona dzieci. Skuteczność oceniają na około 19 proc.
Matka, która nie może wyegzekwować pieniędzy na dziecko od ojca (w ponad 90 proc. spraw dłużnikiem jest właśnie ojciec), stara się o wypłatę z Funduszu Alimentacyjnego. Procedura jest jednak długa.
Jej uproszczenie i zmianę filozofii podejścia do alimenciarzy proponuje bydgoski senator Jan Rulewski. Mówi: rozwód rodziców to nie rozwód z dzieckiem. Zamiast obecnego systemu sądowo-komorniczego działałby system urzędowo-administracyjny z kontrolą sądową.
W porozumieniu się rodziców co do płacenia alimentów, ustalenia wysokości ich kwoty pomocni mają być urzędnicy. To oni mogliby ustalać kwotę alimentów z wykorzystaniem tablic obrazujących dochody rodzica i potrzeby dziecka w danym środowisku (tablice dusseldorfskie). Dane tabeli byłyby opracowywane i co roku weryfikowane przez instytuty pracy i polityki społecznej.
Porozumienia mogłyby obejmować nie tylko wysokość comiesięcznych alimentów, ale także sprawy zadłużenia, karencję w spłacie, możliwość ustalania innych form realizacji zobowiązania, np., opłacanie turnusu rehabilitacyjnego, wysokość alimentów przy opiece naprzemiennej itp.
Senator uważa, że większą rolę powinny odgrywać mediacje. System mógłby być uproszczony przez wprowadzenie formularza - pozwu o alimenty. W prostych sprawach sąd powinien móc wydać nakaz zapłaty.
Brak wspólnej bazy
Dziś każde ogniwo instytucji zajmujących się alimentami i wyegzekwowaniem ich płacenia zbiera informacje dla siebie. Nie ma przepływu i wymiany danych, nie ma wspólnej bazy, z której mógłby korzystać sąd, komornik, gmina.
Dla komorników ułatwieniem byłby dostęp do istniejącego już, elektronicznego systemu informacji Emp@tia. Powinien on jednak zawierać rozbudowany moduł alimentacyjny, do którego obowiązkowo byłoby wpisywane zobowiązanie do płacenia alimentów. Komornik miałby dostęp do danych urzędów skarbowych, ZUS - natychmiast wiedziałby o dochodach dłużnika, alimentacyjnego, jego zatrudnieniu. Teraz raz na pół roku może o te informacje pisemnie występować do ZUS.
Wreszcie, senator proponuje, by wypłata świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego (jeśli rodzic się uchyla) mogła odbywać się na podstawie oświadczenia osoby uprawnionej że zobowiązany nie płaci minimum przez 3 miesiące (lub zaległości wynoszą minimum 3-miesięczne alimenty).
Pozew do sądu byłby składany wobec osoby, która nie stawi się przed urzędnikiem do zawarcia porozumienia.
Fundusz Alimentacyjny powinien posiadać osobowość prawną, by mógł zawierać umowy z windykatorami, ale też podejmować działania windykacji zagranicznych dla dzieci w Polsce.
Idą nieuczciwym na rękę
Jednak, by taki system dobrze działał, współodpowiedzialnością powinni być objęci także pracodawcy, którzy godzą się zatrudniać alimenciarzy "na czarno" lub oficjalnie płaca najniższe stawki, a resztę wynagrodzenia przekazują do ręki.
Dlatego - zdaniem bydgoskiego senatora - potrzebna jest społeczna akcja, która będzie piętnowała uchylanie się od płacenia alimentów. Dłużnicy alimentacyjni nie powinni zasiadać we władzach organizacji społecznych, pełnić funkcji politycznych, wykonywać zawodów zaufania publicznego.
Zespół alimentacyjny u rzecników
Półtora roku temu rzecznik praw obywatelskich i rzecznik praw dziecka powołali wspólny zespół ekspertów do spraw alimentów. Na konsultacje został też poproszony senator Rulewski.
Do podjęcia takich działań rzeczników skłoniły wystąpienia komorników, organizacji społecznych, przedstawicieli Krajowego Rejestru Długów. W rezultacie rzecznicy skierowali ponad 30 wystąpień generalnych do ministerstw, bo żaden z nich nie ma inicjatywy ustawodawczej.
Ostatnie wprowadzone przez Sejm zmiany, czyli elektroniczny dozór dla dłużników alimentacyjnych, określenie, co to jest uporczywe uchylanie się od płacenia - idą w kierunku postulowanym przez rzeczników. Ale to dużo za mało, by sytuacja radykalnie się zmieniła.
Na przykład, na niczym na razie spełzają inicjatyw rzeczników i Krajowej Rady Komorniczej utworzenia rejestru osób uporczywie uchylających się do płacenia alimentów.
Rada Programowa Krajowej Rady Sądownictwa i Prokuratury nie widzi potrzeby szkolenia sędziów w sprawach o alimenty.
Nie wszystkie gminy zgłaszają dłużników alimentacyjnych do biur informacji gospodarczej, mimo że mają obowiązek. Robi tak 84 proc.
Długi alimentacyjne notowane w KRD wynoszą 11,36 mld zł. W naszym województwie jest to 1,68 mld zł.