Alkohol Polskę stworzył, ale i zniszczył
Obyczaje. Piastowie władzę zawdzięczali alkoholowi. Siemowit, Chrobry, Rogatka, Kazimierz Wielki, Olbracht, Batory, Władysław IV, August II Mocny - to władcy, którzy często pili na umór
Średniowieczni kronikarze opowiadają, że dynastia Piastów tron zawdzięcza alkoholowi. Gall Anonim pisze, że było nim dobrze sfermentowane piwo. Autor Kroniki wielkopolskiej wskazuje na miód pitny.
Wniosek z kronik nasuwa się prosty: nasi odlegli przodkowie musieli przywiązywać dużą wagę do trunków, bo inaczej o ich roli i wpływie na panujących i lud byłoby mniej w źródłach.
Jednocześnie nie był to czas, gdy nasi protoplaści wyróżniali się na tle Europy, jeśli chodzi o picie. Pierwszy polski wiersz: „O zachowaniu się przy stole”, przypisywany Przecławowi Słocie (ze schyłku XIV stulecia), nic nie mówi o upijaniu się Polaków. Ale zapewne wynikało to z ducha epoki stawiajacej na trzeźwość jako warunek zbawienia. Między teorią a praktyką istniała jednak przepaść.
Kiedy na początku XVI w. do Polski z dworem przyjechała Bona Sforza, Włosi byli zdumieni możliwościami alkoholowymi Polaków. Nie mogło im się pomieścić w głowach, że można wypić tyle i tak mocnych trunków. Jednak sformułowanie „pijany jak Polak” narodziło się we Francji po powstanu listopadowym. Najpierw jednak oznaczało podziw, że można tyle wypić, a nie być pijanym.
Wśród polskich władców pił Siemowit, ojciec Mieszka I, i syn Mieszkowy - Bolesław Chrobry. Rogatka upijał się do popadnięcia w szaleństwo. Pili bez opamiętania: Olbracht, Batory, Władysław IV czy August Mocny.
Ale mieliśmy też władców abstynentów: ojca i syna: Jagiełłę i Jagiellończyka.
Poczet opojów polskich
Gdyby nie alkohol, inaczej potoczyłyby się dzieje Polski. Ba, był tym czynnikiem, który nadał im bieg, wręcz stał u ich źródeł. Bo przecież po śmierci okrutnego Popiela trzeba było wybrać nowego króla. Kto nim został? Piast. A dlaczego?
Zapewne wszyscy znają podanie z Kroniki wielkopolskiej opowiadające o tym, że po pożarciu Popiela przez myszy, w Kruszwicy zebrał się wiec. Wśród zgromadzonych był również ubogi rolnik o imieniu Piast. Był czas upału, skończyło się piwo, a nowy władca nie został wybrany. Wtedy Piast w swoim domu nawarzył trochę miodu. Ale kiedy zaczął częstować nim lud, miód się nie kończył, choć każdy raczył się nim do woli. Gdy ludzie zobaczyli ten cud, „jednomyślnie wybrali Piasta na króla” - pisze żyjący w XIII stuleciu autor.
Musiał znać Nowy Testament i bawił się jego przetwarzaniem, a jednocześnie znał naturę swoich ziomków. Zmienił cudowne rozmnożenie chleba i ryb, których dokonał Jezus, i zastąpił go cudem z udziałem miodu pitnego. Dodajmy, że Gall Anonim, pisząc o przejęciu władzy przez ród Piastowy, też kładzie nacisk na alkohol, choć w jego Kronice zamiast cudownego rozmnożenia miodu jest dobrze sfermentowane piwo.
Legendy i mity nie tylko rozjaśniały wyobraźnię i dodawały otuchy naszym odległym przodkom. Dzisiaj musimy się nimi posiłkować i składać obraz przeszłości również na ich podstawie. Autorzy średniowieczni dają nam klarowny przekaz, że piwo i miód cieszyły naszych protoplastów.
Jaki ojciec, taki syn?
Nie dysponujemy źródłami, które opisywałyby wpływ alkoholu na Mieszka I. Nie jesteśmy jednak całkiem bezradni. Od czego jest dedukcja. Dzięki niej możemy przytoczyć przysłowie: „Jaki ojciec, taki syn” lub inne: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Otóż zarówno ojciec Mieszka, Siemowit, jak i syn, Bolesław Chrobry, lubili wypić. O tej ich skłonności pisze Gall Anonim. Daje do zrozumienia, że Siemowit w alkoholu topił ból z powodu ślepoty syna. I w czasie sutej biesiady, gdy Mieszko kończył siódmy rok życia, Siemowit dowiedział się, że syn odzyskał wzrok. Piła też matka Mieszka. Kronikarz pisze, że odeszła od stołu biesiadnego, by pójść do syna, gdy usłyszała, że odzyskał wzrok.
Jeśli wierzyć Gallowi, tęgo popijał Bolesław Chrobry. A wierzyć kronikarzowi wypada, bo miał Bolesława za półboga. Nie napisałby więc niczego, co miałoby mu wystawić złe świadectwo. Pisał: „Miał zaś król dwunastu przyjaciół i doradców, z którymi oraz z ich żonami wielokrotnie, zbywszy się trosk i planów, lubił ucztować i posilać się”. W czasie libacji obmyślali też najważniejsze sprawy dotyczące państwa, w tym planów wojennych. Jego doradcy wykorzystywali pijanego Bolesława, który skory był wtedy ułaskawiać skazanych. Zapewne dobry humor władcy po alkoholu wykorzystywali też dla uzyskania własnych korzyści, lecz o tym Gall nie pisze.
Oczywiście, że nigdy nie dowiemy się, na ile przekazy kronikarzy odpowiadały stanowi faktycznemu. Nie wiemy, dlaczego tak mocno uwypuklili znaczenie alkoholu. Prof. Jacek Banaszkiewicz, mediewista, zajmujący się tradycjami i wątkami legendarnymi, zwraca uwagę, że kronikarze opisując biesiady władców nawiązywali do ewangelicznego opisu Ostatniej Wieczerzy, a dwunastu przyjaciół miało przypominać apostołów. Ponadto picie, nawet tęgie, dowodzić miało jurności i krzepkości panującego, jego bratania się z podwładnymi, co mocno podkreśla szczególnie Gall Anonim.
Nałóg biesiadowania
Również Wincenty Kadłubek sporo pisał o libacjach, laniu wielkich pucharów wina w gardła. Taka praktyka musiała być powszechna, bo mistrz Wincenty pisze o „nałogu biesiadowania”. Narzeka, jakby był dzisiejszym urzędnikiem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych: „Któż by nie wiedział, że nałóg biesiadowania nieprzyjacielem jest cnotliwości”.
Kadłubek, wyrażając takie ostrzeżenie, daje za przykład postawę Kazimierza Sprawiedliwego, który urodził się w roku śmierci swojego ojca Bolesława Krzy-woustego (1138). Mistrz Wincenty wykłada, w jaki sposób wykorzystuje upijanie się innych książę Kazimierz: „Urządza bardzo okazałe i wystawne przyjęcia, a to z wielu powodów. Po pierwsze, aby z odurzonych umysłów innych ludzi dowiedzieć się, jakich zalet jemu samemu brakuje. Po wtóre, aby poznać sądy innych o sobie.
Po trzecie, aby od spojonych gości potajemnie wydostać knowania przeciw sobie, których nie może wydobyć od trzeźwych”. Kadłubek nie może nachwalić się rozumowi Sprawiedliwego, który „nie pozwala pijaństwu brać nad sobą góry”. Ale kronikarz przyznaje, że Kazimierz nie był wolny od innego nałogu, od hazardu. Ironią losu jest, że ten władca, który wykorzystywał pijaństwo innych dla celów politycznych, umarł „wychyliwszy maleńki kubek - na ziemię się osunął i ducha wyzionął. Nie wiadomo, czy zgasł tknięty chorobą czy trucizną” - zastanawiał się Kadłubek.
Opojem za to można nazwać Bolesława Rogatkę (ok. 1220-1278), syna Henryka Pobożnego. Na krótki czas po śmierci ojca pod Legnicą (1241) objął tron krakowski. Nie zasłynął jako sprawny władca, ale za to o jego wyczynach alkoholowo-łóżkowych było głośno. Prof. Benedykt Zientara miał Rogatkę za zbrodniarza. Uważał, że jego zachowanie było konsekwencją niepohamowanego picia.
W początkach XIV wieku królem Polski był Wacław III z czeskiej dynastii Przemyślidów. Miał 16 lat, gdy zmarł jego ojciec Wacław II (1305 r.). Wówczas przypadł mu tron czeski i polski, bo węgierski zdążył stracić za życia ojca. Wacław III umarł, mając 17 lat, nie zdążywszy przybyć do Polski, ale zdążył zażyć życia. Z kompanami pił wino na zamku, potem przenosili się do gospód praskich, ucztując i urządzając „polowania na dziewczęta”.
Jan Długosz za czeską kroniką Pulkawy informuje, że Wacław III został zabity przez niemieckiego rycerza Konrada, który miał mieć dość tego, że młody król „dniami i nocami oddawał się pijaństwu i zaspokajaniu najsprośniejszych chuci ciała, grabił cudze dobra i gwałcił cudze żony”.
O tym, że Kazimierz Wielki był kobieciarzem, wiadomo. Ale król ten nie wylewał również za kołnierz. I prawdopodobnie alkohol przyczynił się w sposób bezpośredni do jego śmierci. Kiedy bowiem zachorował, najpewniej na zapalenie płuc, jego lekarz Mateusz ze Stachowa, poił go miodem pitnym.
Władysław Jagiełło i jego syn Kazimierz Jagiellończyk w sumie panowali niemal przez stulecie. Obaj Litwini byli abstynentami. Ograniczali się do picia wody, a Jagiellończyk, jak zapewnia Marcin Bielski, ponadto w „łaźnicy się rad często myjał”.
Synowie różni od ojca
Jego synowie nie wzorowali się na ojcu i dziadku. Jan Olbracht, gdy przebywał w Prusach, codziennie jadał mięso i ryby oraz „pił piwo bydgoskie, wino i miody”, co przekazał Mikołaj Baysen z Elbląga. Porażką w lasach buko-wińskich (podczas której miała wyginąć szlachta) był tak załamany, że po powrocie do Krakowa wyłącznie pił, bawił się, tańczył. To zaś wiemy od Marcina Bielskiego. Kronikarz dodaje, że Olbracht chodził pijany po krakowskich ulicach i szukał guza. No i doigrał się. Pewnego razu „trafił na jakieś pachołki pijane”, a oni pocięli mu mocno twarz. Gdy Olbracht był nietrzeźwy, to nie tylko w Pradze, lecz i w Krakowie, na Litwie czy Prusach „nie przepuszczał niewiastom”, co historycy w epoce odrodzenia usprawiedliwiali faktem, że król był „człekiem wojennym”.
Prof. Leon Wachholz, wybitny medyk sądowy z Krakowa, na podstawie objawów, wysięku, paraliżu i leczenia króla gorącymi kąpielami i nacieraniem, doszedł do wniosku, że przyczyną śmierci Ol-brachta był syfilis. On też najpewniej przyśpieszył przejście na drugi świat jego brata, króla Aleksandra, choć ten, jak twierdzą historycy, nie pił tyle co Ol-bracht. Temu ostatniemu dorównywał za to najmłodszy z synów Jagiellończyka, kard. Fryderyk Jagiellończyk.
Marcin Kromer, historyk, lecz też biskup warmiński, bolał, że dowcipny, przystojny Fryderyk pił i biesiadował z niewiastami, aż „w plugawej nieczystości gnijąc i mitrężąc, nawet chorobą france złamany umarł”. Kromer dla uwiarygodnienia swoich słów powołuje się na świadectwo medyka Matiasza Miechowity. Biskup Kromer znany był z niechęci do kardynała, ale o nałogach Fryderyka Jagiellończyka informują także inni kronikarze.
Zygmunt Stary sam pił z umiarem, ale pijaństwo innych na dworze tolerował. Na Wawelu działał „klub opojów i ożralców”. Zygmunta bawiły ich wyczyny. Za jego panowania w Krakowie powstał cech pijacki, którego członkowie jeździli np. nago po mieście. Wtedy również umarli dwaj ostatni książęta mazowieccy: Stanisław i Janusz. Obaj upijali się na umór. Stanisław umarł po uczcie. Janusz też nagle. Powszechnie podejrzewano, że zostali otruci, bo śmierć z przepicia wielu im współczesnym nie mieściła się w głowie.
Doszło do tego, że po śmierci księcia Janusza, który umarł w 24. roku życia, a był potężnej budowy ciała, wydano kilka wyroków śmierci i spalono na stosie dwie oskarżone. Jednak Marcin Bielski za równie możliwe uznał, że obaj książęta umarli albo otruci, albo wskutek „opilstwa”. Bielski należał jednak do wyjątków. Lecz wiedzę miał większą. Opisywał, że był świadkiem, gdy książę Janusz kazał sobie lejem w gębę lać wielkie ilości trunku „aż do dna”. Zrobił to, bo wcześniej „za jego zdrowie” w ten sposób pił biskup Ojrza-nowski i wojewoda Kozieński. Syn Zygmunta Starego, Zygmunt August, miał też nałóg, choć nie był nim alkohol. Uzależniony był od seksu.
Większość z nas ceni Stefana Batorego, bo jest za co. Za jego panowania to Moskwa znacznie częściej dostawała łupnia od Rzeczypospolitej niż odwrotnie. Kto wie, czy gdyby żył dłużej, Rosja w ogóle by powstała, bo władca snuł plany jej zajęcia, a jako wódz był zwykle skuteczny. Panował jednak tylko 10 lat, zmarł mając 53 lata, najpewniej z powodu niewydolności nerek. Żródła jednak zgodnie mówią, że zaczynał dzień od wina, nawet chleb moczył w nim. Krótko mówiąc, był od wina całkowicie uzależniony.
Zygmunt III Waza nałogowo nie pił, lecz potrafił się upić, np. razem z hetmanem Janem Karolem Chodkiewiczem, co opisał ten świetny dowódca. Alkoholem zalewał się natomiast syn Zygmunta - Władysław IV. Na uzależnienie władcy narzekał kanclerz litewski, światły człowiek, Albrycht Stanisław Radziwiłł, opisujący, że król nie chciał uwierzyć, że jego choroby i związane z nimi cierpienia są skutkiem nadmiernego picia wina. Jan Kazimierz też nieźle pił. Za to Jan Sobieski znał umiar, choć jego żona Marysieńka już nie. Od alkoholu uzależnił ją poprzedni mąż Jan „Sobiepan” Zamoyski.
Alkohol gubi Polskę
Dwumetrowy August II nie mógł żyć bez kobiet i alkoholu. Legendarne jest trzydniowe pijaństwo Wettyna z wracającym do Rosji carem Piotrem I (1698 r.), równie wysokim. Wspólnie wypili 12 beczułek węgrzyna, mnóstwo szampana i inne trunki. Lepiej ten maraton wytrzymał August. Najgorzej na tym wyszła Polska. W czasie tamtego pijaństwa obaj władcy najpewniej zawarli sojusz przeciw Szwecji. Doprowadził on do wielkiej wojny północnej, która zrujnowała Rzeczpospolitą.
Syn nie poszedł w ślady ojca, bo August III nie upijał się, podobnie jak ostatni król Stanisław August Poniatowski.