Amory na talerzu, czyli alchemia w kuchni
Uczniowie ze Świecia wygrali walentynkowy konkurs kulinarny w Grubnie. Drudzy byli bydgoszczanie, brąz przypadł gospodarzom.
To już czwarty konkurs „Alchemia i amory w kuchni” odbywający się w ramach Walentynek Chełmińskich. W tym roku przystąpiło do niego sześć drużyn z:
- Bydgoszczy,
- Grubna,
- Gronowa,
- Torunia,
- Rypina,
- Świecia.
Młodzi kucharze gotowali w pracowniach Zespołu Szkół w Grubnie. Musieli wykorzystać produkty wskazane przez jurorów.
- Na przystawkę podroby, danie główne z polędwiczką wieprzową, kaszą jaglaną i pasternakiem. A na deser - pełna wolność - objaśnia Tomasz Welter, przewodniczący jury, szef kuchni w restauracji Vistula w Świeciu oraz wiceprezes Stowarzyszenia Kucharzy Kujaw i Pomorza.
Dobór składników nie był przypadkowy. - To afrodyzjaki - wyjaśnia Aleksandra Kleśta-Nawrocka, historyk żywienia i liderka gruczeńskiego oddziału Slow Food. - Podroby, zwłaszcza serduszka, w dawnej kuchni były nazywane animelkami, jako siedziba duszy.
Ten konkurs ma pokazać, że w polskiej kuchni jest wiele afrodyzjaków. Nie trzeba sięgać po owoce morza, żeby ugotować romantyczną kolację. Wszystko, co pochodzi z wody, jest afrodyzjakiem - od bogini miłości Afrodyty, która wyłoniła się z morza.
Większość dań powstała z inspiracji uczniów. - Podglądam różnych szefów kuchni, np. Sebastiana Krauzowicza z restauracji Copernicus w Toruniu. Wymyślając dania, korzystam z jego pomysłów - przyznaje Szymon Dudek z II klasy Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich w Toruniu.
Jurorzy zauważyli, że uczniowie popisali się też kulinarnymi formami, np. pianą z chrzanu. - Dość ryzykowną, bo wygląda jak ślina - ostrzega Welter.
Laureaci zostali wyłonieni jednogłośnie. Wygrała drużyna z Technikum Żywienia w Świeciu: Natalia Talaśka i Robert Kwiecień. - Warto było jechać z Sopotu, żeby zjeść ich dania - mówi Artur Michna, krytyk kulinarny.