Andrzej Duda na COP24 w Katowicach: Mamy węgla jeszcze na 200 lat. Czy rzeczywiście tak jest?
Podczas szczytu klimatycznego prezydent Andrzej Duda stwierdził, że węgla w Polsce wystarczy na 200 lat. - Węgiel jest naszym strategicznym surowcem. Jak podają eksperci, mamy jeszcze zapasy węgla na 200 lat i trudno, żebyśmy z naszego surowca całkowicie zrezygnowali - mówił. Czy to prawda?
Dwieście lat? W kraju działa o wiele mniej kopalń niż jeszcze przed dwudziestu laty, a dodatkowo wciąż przyjeżdża do nas węgiel z Rosji. Czy rzeczywiście możemy jeszcze wydobywać węgiel przez dwa stulecia?
COP24 w Katowicach zorganizowano po to, by wypracować nowe rozwiązania przeciwdziałające zmianom klimatycznym na Ziemi. Te powodowane są w ogromnej mierze emisją CO2 i spalaniem węgla. Polska - mimo ograniczenia wydobycia - wciąż jest znaczącym producentem czarnego surowca. W 2017 roku na powierzchnię wyjechało ok. 65 milionów ton węgla, ale w 2008 roku były to jeszcze 84 miliony ton, a w 1995 - 137 milionów.
Więcej węgla niż w Polsce wydobywa się dzisiaj w Chinach, Stanach Zjednoczonych, Indiach, Australii, Indonezji, Rosji i RPA. W kraju wydobycie odbywa się w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym i stosunkowo nowym Lubelskim Zagłębiu Węglowym. Z przyczyn geologicznych i ekonomicznych zrezygnowano za to z wydobycia w rejonie Wałbrzycha i Nowej Rudy. Węgiel pod ziemią jest. Pytanie, na ile skomplikowane technicznie jest wydobywanie tych złóż, a co za tym idzie - jaka jest opłacalność ich wydobycia. Czy rzeczywiście dwieście lat będziemy wydobywać węgiel?
- Na 200 lat wystarczy nam zasobów geologicznych przy zachowaniu obecnego poziomu wydobycia, czyli około 60 milionów ton rocznie - mówi Jerzy Markowski, były senator i wiceminister przemysłu i handlu odpowiedzialny za górnictwo.
Ta ilość węgla to jednak coś innego niż złoża, które opłaca się wydobywać. Markowski dodaje, że poziom 60 mln ton rocznie trudno będzie w Polsce utrzymać, bo co roku z naszych kopalń wyjeżdża na powierzchnię mniej węgla. - Za to 18 mln ton węgla importujemy z Rosji - zaznacza.
Markowski uważa jednak, że władze powinny zweryfikować swoje decyzje o zamknięciu takich kopalń jak np. Makoszowy w Zabrzu. Powinny się też, jego zdaniem, otworzyć na prywatnych i zagranicznych przedsiębiorców, którzy chcą w górnictwo inwestować.
Z danymi przedstawionymi przez prezydenta nie może w pełni zgodzić się Patryk Białas, działacz ekologiczny, aktywista Stowarzyszenia BoMiasto.pl.
- Prezydent przedstawił tę liczbę na podstawie danych przygotowanych przez geologów, ale nie o geologię tu chodzi - mówi Białas. - Nie powinniśmy mówić o tym, na ile węgla nam wystarczy, tylko spojrzeć na ekologiczne i ekonomiczne koszty jego wydobycia. To jest problem, a górnictwo już teraz ekonomicznie się nie domyka - dodaje i zwraca uwagę na gigantyczne koszty środowiskowe. - Nasza atmosfera zbyt szybko się ogrzewa, a niektóre procesy za kilka lat będą nie do zatrzymania. W Niemczech zorganizowano kiedyś okrągły stół i ustalono, że w pewnej perspektywie kraj odejdzie od węgla. U nas tę dyskusję cały czas się odkłada - mówi Białas.
Mniej optymistyczny w ocenie zasobów polskiego górnictwa jest przygotowany dla Greenpeace Polska raport „Zmierzch węgla kamiennego w Polsce”. Sporo węgla znajduje się głębiej niż jeden kilometr, a dla autora tego opracowania, dra Macieja Wilczyńskiego, byłego głównego geologa kraju, głębokość 1000 metrów to granica.
- Przy eksploatacji głęboko położonych zasobów potęgują się zagrożenia naturalne, a skuteczne przeciwdziałanie tym zagrożeniom znacznie zwiększa koszty, obniżając bieżącą rentowność wydobycia. Poniżej 1000 m głębokości wzrasta zagrożenie metanowe, termiczne, pożarowe i groźba tąpnięć - czytamy w raporcie.
Raport dotyczący przyszłości górnictwa, przygotowany przez WiseEuropa, mają też działacze WWF Polska. - Wynika z niego, że już w 2050 roku, czyli za 32 lata, skończą się zasoby węgla energetycznego, które są stosunkowo płytko i których wydobycie jest opłacalne. Pozostanie tylko węgiel koksujący - mówi Katarzyna Karpa-Świderek, rzecznik WWF Polska.