Andrzej Grabowski: Teraz, w tym wieku, w którym jestem, uważam, że byłbym dobrym księdzem, wcześniej nie sądzę
Początkowo chciał być księdzem. Potem spodobały mu się dziewczyny, które studiowały na krakowskiej akademii teatralnej. Dzięki temu odkrył w sobie aktorski talent.
Gra bardzo różne role. W filmach Patryka Vegi z serii „Pitbull” dał się poznać jako policyjny twardziel pod pseudonimem Gebels. Z kolei w niedawno oglądanej na ekranach kinach „Piosence o miłości” zagrał trochę samego siebie: teatralnego aktora, z którego koledzy podśmiechują się, bo występuje w serialach i reklamach. Wszak największą sławę przyniósł mu „Świat według Kiepskich”. Niestety: Polsat zadecydował właśnie, że już nie będzie kręcić nowych odcinków sitcomu.
- Nie jestem komikiem, ale komicy to zwykle smutni ludzie. Tak to już jakoś jest. Ja też nie uważam się prywatnie za wesołka. Ludzie, którzy rozpoznają mnie jako Ferdka ze „Świata według Kiepskich” na ulicy, często mnie wprost pytają: „A co pan taki smutny, co się stało? Pan w telewizji zawsze taki uśmiechnięty i zadowolony”. A ja nie jestem smutny, jestem taki, jaki jestem – deklaruje w „Gazecie Wrocławskiej”.
Ksiądz czy aktor?
Wychował się w podkrakowskiej Alwerni. Ojciec pracował jako kierownik zaopatrzenia w tamtejszych zakładach chemicznych, a matka była kierowniczką spółdzielczego banku. Dom państwa Grabowskich był zawsze otwarty: na wakacje i święta zjeżdżała się tam rodzina, a w niedziele schodzili się lokalni inteligenci, by wspólnie biesiadować przy brydżu. Andrzej miał dwóch braci – ale ponieważ dzieliła ich spora różnica wieku, każdy trzymał się z inną „paczką” kolegów.
- Ja chciałem zostać księdzem bernardynem. W Alwerni, tam, gdzie się wychowywałem, jest kościół i klasztor bernardynów, gdzie byłem wzorowym ministrantem. Chciałem zostać księdzem, ale w okresie dojrzewania zmieniłem zainteresowania. Teraz, w tym wieku, w którym jestem, uważam, że byłbym dobrym księdzem, wcześniej nie sądzę – śmieje się w rozmowie z portalem Deon.
Senior rodu Grabowskich lubił teatr. Dlatego czasem organizował zakładowe przedstawienia, podczas których wcielał się w zabawną postać sołtysa Kierdziołka z popularnej wtedy radiowej audycji. Andrzej wstydził się ojca, kiedy ten paradował w zabawnym kapelusiku z piórkiem, ale z drugiej strony spodobało mu się, że potrafi rozśmieszyć publiczność. Film na dużym ekranie po raz pierwszy obejrzał, gdy do Alwerni przyjechało kino objazdowe. Kiedy starszy brat Mikołaj dostał się na studia aktorskie do Krakowa, chętnie go odwiedzał i w końcu postanowił pójść w jego ślady.
- Zdałem maturę w wieku siedemnastu lat, wychowywałem się w cieplarnianych warunkach alwernijskiej inteligencji. I z tych cieplarnianych warunków ja, młody gówniarz, poszedłem do szkoły teatralnej, kierując się tym, że były tam ładne dziewczyny i fajni chłopcy. No bo byli! A samo aktorstwo wydawało mi się niezmiernie proste. No bo jaka to trudność nauczyć się na pamięć wiersza i go powiedzieć? – wspomina w „Vivie”.
Dwie dekady Kiepskich
Lata studiów to dla Andrzeja pasmo nieustannych imprez. Nic więc dziwnego, że w końcu zawalił trzeci rok i musiał go powtarzać. Pierwszą pracę znalazł na tarnowskiej scenie i tak wyszlifował tam swe aktorskie umiejętności, że niebawem upomniał się o niego Stary Teatr w Krakowie. Niestety: wraz ze zmianą dyrekcji, został zwolniony. Ponieważ znalazł się na bruku, zgodził się zagrać w jednym z pierwszych polskich sitcomów – „Świat według Kiepskich”.
- Na początku nie lubiłem tej roli. To się zmieniło, gdy zobaczyłem, że przez ten prosty humor można opowiadać o rzeczach ważniejszych, niż by się mogło na pozór wydawać. Koledzy mówią: „Aaa, bo wy się tam wygłupiacie”. Na to proponuję: „Chcesz, to zaproszę cię na plan, powygłupiamy się. Przekonasz się, że jak tylko będziesz się wygłupiać, to nikt się nie zaśmieje” – opowiada w „Gazecie Krakowskiej”.
„Świat według Kiepskich” odniósł ogromny sukces i był emitowany od 1999 do 2021 roku. Nic więc dziwnego, że polska widownia zaczęła utożsamiać aktora z graną przez niego postacią wiecznego lenia Ferdynanda Kiepskiego. Grabowski próbował się wyrwać z tej szufladki, nie było to jednak łatwe. Choć odnosił sukcesy jako aktor Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, tak naprawdę dopiero „Pitbull” pozwolił mu zmienić publiczny wizerunek.
- Kiedy kilkanaście lat temu dostałem od Patryka propozycję zagrania Gebelsa, byłem w szczycie popularności „Kiepskich”. Bardzo chciałem zagrać w „Pitbullu”. Pomyślałem sobie: „To jest właśnie rola, dzięki której mogę pokazać, że ja to nie tylko Ferdek”. I kombinowałem, co zrobić, żeby nie być Ferdkiem. Zmienić się fizycznie? Owszem, bardzo dobrze. Mogę być łysy, bez wąsów. Ale przede wszystkim przeobrazić się mentalnie. Tak żeby nie było śladu Ferdka – podkreśla w „Gazecie Wyborczej”.
(Nie) tylko miłość
Jeszcze na studiach Andrzej poznał Annę Tomaszewską. Ta pochodząca z lekarskiego domu przyszła aktorka nie zwracała jednak początkowo na niego uwagi. Ich znajomość przerodziła się w miłość dopiero na początku lat 80., kiedy oboje mieli już na swych kontach pierwsze sukcesy zawodowe. Pobrali się i na świat przyszły dwie córki pary: Zuzanna i Katarzyna. Z czasem okazało się, że kiedy dorosły, obie poszły w ślady rodziców.
- Kiedyś jedna z moich córek na pytanie, dlaczego została aktorką, odpowiedziała, że będąc dzieckiem, była pewna, że na świecie są tylko aktorzy. Mama z tatą aktorzy, chodzą do pracy, gdzie pracują aktorzy, wujek Mikołaj — aktor, i ciotka Iwona — aktorka, przyjaciele rodziców — Jan Peszek czy Jan Nowicki — aktorzy. „Ja myślałam, że cały świat składa się z aktorów” — mówiła. Wobec tego jakby nie miała wyjścia – śmieje się Grabowski w Onecie.
Kiedy córki poszły na swoje, małżeństwo Grabowskiego i Tomaszewskiej zakończyło się po 26 latach. Rok później aktor ożenił się ponownie. Tym razem jego wybranką została młodsza o osiemnaście lat charakteryzatorka Anita Kruszewska, którą poznał na planie serialu „Tylko miłość”. Szczęście pary nie trwało jednak długo. Po siedmiu latach małżeństwo się rozpadło. Kruszewska oskarżyła w mediach Grabowskiego, że opuścił ją, kiedy była poważnie chora, a on wystosował oświadczenie, że w ramach podziału majątku zapłacił jej 1 milion 250 tys. zł. Po tych doświadczeniach aktor nie spieszy się już z kolejnym ślubem, choć ponoć spotyka się z krakowską aktorką Aldoną Grochal.
- Zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Obawiam się chorób, przede wszystkim moich bliskich. Sam jednak nie chciałbym być dla nikogo kłopotem, nie chciałbym, aby musiał mnie ktoś obsługiwać. Boję się cierpienia i chcę się zabezpieczyć, żeby nie być ciężarem dla moich córek – podkreśla w „Na Żywo”.